To nie jest historyjka z gatunku "odeszła z korpo i żyła długo i szczęśliwie ". To opowieść o dziewczynie, która za tangiem pojechała do Buenos, Masajów uczyła włoskiego, ślub brała w podkoszulku, a po 40. rzuciła pracę i postanowiła robić najlepszą pizzę w Warszawie.