Młodzi panowie, którzy lądują u Mai na wieczorze kawalerskim, często zakładają sobie kartę stałego klienta. I choć w domu czeka na nich żona i dziecko, oni i tak zamawiają prywatne tańce w klubie na faktury. Dla wielu z nich to forma terapii.
Porzućcie wszelkie zgorszenie, wy, którzy tu wchodzicie. Taką parafrazę cytatu z „Boskiej komedii” Dantego mogłyby zamieszczać kluby go-go w Tajlandii. Ale szczęśliwie tego nie robią i nie każdy doń trafia. Bo nie wszyscy pewnie byliby zachwyceni dalece bezpruderyjnymi występami pracujących tam kobiet.