- Od kilku dni sama ograniczam jedzenie, by dzieci miały co jeść. Kroi mi się serce, gdy kończy się mleko dla synka, a ja dolewam wody do butelki, żeby było więcej – wyznaje Ewa.
Sama nie ma wiele. Kiedy dostała pracę w domu dziecka na wsi koło Starachowic, nie miała pojęcia, co zastanie na miejscu. Pół roku później została wychowawcą – dla dzieci najlepszą przyjaciółką. Dziś Małgorzata pomaga szczególnie jednej z wychowanek.