Blisko ludzi"Mam 28 lat, z czego 10 to koszmar". Ewa po opuszczeniu "bidula" walczy o szczęście

"Mam 28 lat, z czego 10 to koszmar". Ewa po opuszczeniu "bidula" walczy o szczęście

- Od kilku dni sama ograniczam jedzenie, by dzieci miały co jeść. Kroi mi się serce, gdy kończy się mleko dla synka, a ja dolewam wody do butelki, żeby było więcej – wyznaje Ewa.

Kobieta z problemami
Kobieta z problemami
Źródło zdjęć: © Getty Images
Aneta Malinowska

16.04.2021 11:22

- Mam 28 lat. Z czego 10 lat to jeden wielki koszmar. Przemoc stała się w pewnym czasie na porządku dziennym. Krzyki, wyzwiska, bicie stały się normą. A ja z dnia na dzień stałam się z kobiety wrakiem. Która marzyła o zaśnięciu, zapomnieniu o tym, co trwa. Każdego wieczora spędzałam niezliczone godziny pod prysznicem, próbując zmyć cały brud, jaki nosiłam na sobie... – tak zaczyna się opis zrzutki, którą założyła Ewa W., wychowanka domu dziecka, matka trójki dzieci, kobieta po przejściach.

Ewa przyznaje, że po wyjściu z domu dziecka popełniła wszystkie możliwe, klasyczne, życiowe błędy. Szybko zaszła w ciążę, żeby mieć prawdziwą, własną rodzinę. Trafiła na mężczyznę "przemocowca", któremu dawała trzy razy szansę i z którym ma trójkę dzieci. Poznała, co to znaczy życie na ulicy, w schronisku dla bezdomnych i w domu samotnej matki. Doświadczyła załamania i próby samobójczej. Dziś chce stanąć na własnych nogach i zawalczyć o lepszą przyszłość swoich dzieci.

Trudne życie Ewy

Mała Ewa wielokrotnie uciekała z domu przez alkoholizm ojca i przemoc, której doświadczała ze strony matki. - Po raz ostatni uciekłam z domu, mając 10 lat. Około godz. 21 wyszłam wyrzucić śmieci i już nie wróciłam. Więcej ciepła, serdeczności i opieki dostałam na ulicy, jak od własnych rodziców. Niedługo potem trafiłam do domu dziecka – opowiada w rozmowie z WP Kobieta Ewa W.

Wielu dzieciom dom dziecka kojarzy się źle. Dla Ewy był ostoją. - To było dla mnie bezpieczne miejsce. Do dzisiaj nie mam kontaktu z matką. Byłam dla niej czarną owcą w naszej rodzinie. Ojciec z kolei będąc z moją matką, nadużywał alkoholu, wypijał wtedy niewyobrażalne ilości – wspomina Ewa.

Po osiągnięciu pełnoletności kobieta musiała opuścić "bidul". Znalazła stancję, której nie miała za co opłacać ze względu na brak pracy. Szybko trafiła na ulicę i do schroniska dla bezdomnych. Gdy poznała ojca swoich dzieci, liczyła, że w końcu odnajdzie szczęście.

- Żadne z nas na początku nie myślało o tym, że będziemy rodziną. Kiedy zaszłam w ciążę i urodziłam córkę, mój partner bardzo długo wypierał się tego, że to jego dziecko. Uznał ją dopiero, jak Magda miała pół roku - powiedziała nam Ewa.

Gdy córka Ewy miała 7 miesięcy, wraz z partnerem podjęli decyzję o wspólnym zamieszkaniu.

- Mieliśmy siebie, swoją królewnę. Wydawało mi się, że odtąd życie będzie już dla mnie łaskawsze, że wszystko się poukłada. Niestety sielanka nie trwała zbyt długo.

Ewa pamięta ten dzień, gdy jej partner wrócił do domu pijany i pobił ją po raz pierwszy.

- Córka miała niecały roczek. Ktoś go zdenerwował, a na mnie się wyżył. Rozstaliśmy się po tej awanturze na jakiś czas, choć okazało się chwilę później, że spodziewam się kolejnego dziecka – wyjaśnia.

Ewa chciała odciąć się od byłego, w czym miał jej pomóc fakt, że w międzyczasie trafił on do więzienia za pobicia, handel autami i włamania.- Myślałam, że to jest zakończone, ale listami, spotkaniami znowu mnie "złamał". I wróciłam do niego, gdy on siedział w więzieniu. Teraz nie wiem, co miałam wtedy w głowie, że chciałam się z nim znowu związać – wyznaje.

Mężczyzna spędził w więzieniu 5 lat. Dostawał przepustki, przyjeżdżał do domu co miesiąc. Kobiecie wydawało się, że znowu wszystko się poukłada. W końcu mogła mieć swoją upragnioną od dawna rodzinę. Dlatego też zdecydowała się wziąć ślub z ojcem swoich dzieci.

- Jak przyjeżdżał na przepustki, wszystko było dobrze. On wiedział, że jak będzie się źle zachowywał, to mu wydłużą wyrok. Za dobre zachowanie dostał zwolnienie warunkowe i po 2 tygodniach od wyjścia kolejny raz pokazał "na co go stać". Doprowadził mnie do takiego stanu psychicznego, że próbowałam sobie odebrać życie. Odratowali mnie, ale moje dzieci trafiły do rodzinnego domu dziecka. Walczyłam o ich odzyskanie dwa lata – wyjaśnia 28-latka.

Ewa walczy obecnie o alimenty od byłego partnera i odebranie mu władzy rodzicielskiej. Mężczyzna zniknął i aktualnie jest poszukiwany przez organy ścigania, za przewinienia ma odwieszony wyrok.

A Ewa samotnie zmaga się z codziennością oraz wychowaniem trójki dzieci. Przed trzecią ciążą pracowała w szpitalu. Aktualnie z powodu uszkodzenia dłoni, nie może wykonywać obowiązków. Żyje z dziećmi z zasiłków socjalnych oraz z 500 plus i ma sporo długów. Na szczęście dostała mieszkanie komunalne, gdzie stara się zapewnić dzieciom spokojny i bezpieczny dom, choć i tu pojawiają się problemy.

- Zalegam z rachunkami za mieszkanie oraz za prąd. Nie mam obecnie pieniędzy na jedzenie dla dzieci. Na podstawowe rzeczy. Utrzymuję się z 500 plus na trójkę dzieci. Najgorsze jest to, nie mogę podjąć pracy, gdyż czeka mnie kolejna operacja – martwi się 28-latka.

Ewa dzieli pieniądze, które ma. Najważniejsze jest to, by nie pozbawiono jej prądu czy mieszkania. - Każdego dnia walczę o to, żeby dzieciom niczego nie brakowało. Ja sobie poradzę z głodem czy zimnem, moje dzieci nie. Od kilku dni sama ograniczam jedzenie, by dzieci miały co jeść. Kroi mi się serce, gdy kończy się mleko dla synka, a ja dolewam wody do butelki, żeby było więcej – wyznaje kobieta.

Jeśli możesz wspomóc Ewę w drodze ku nowej, lepszej rzeczywistości, zrzutkę znajdziesz pod linkiem.

Pomoc pełnoletnim wychowankom domów dziecka

Ewa W. jest przykładem osoby, która wychodząc z domu dziecka w dorosłe życie, przede wszystkim szukała relacji. Partner "przemocowiec", szybkie wchodzenie w budowanie rodziny, dzieci.

- Problemem u tych młodych osób jest samotność. Takie osoby mają wielki deficyt uczuć i dlatego często wpadają w związki na zasadzie "wszystko albo nic". Pragnienie, żeby ktoś im dał uczucia, jest bardzo duże i to jest bardzo trudne do samodzielnego przepracowania. Wielokrotnie bez specjalistycznej terapii - niemożliwe - wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta Justyna Trojanowska-Juras, psycholożka i psychoterapeutka KlinikiPsychoMedic.pl.

Jak zauważa specjalistka, młodzi ludzie po domach dziecka nie mają też ważnej umiejętności, nazywanej "ego obserwujące". – Nie mają umiejętności społecznych i codziennych, których my uczyliśmy się w domu, odkąd skończyliśmy 2 lata. To trochę tak, jakby nas nagle postawiono w środku dżungli i miałybyśmy nauczyć się tam żyć od razu – też czułybyśmy się zagubione i też zapewne popełniłybyśmy masę błędów. Oni są bezbronni. Dostosowują się. Otwierają wielkie serca, nie mając wielu umiejętności, są narażeni na liczne problemy i życiowe porażki - mówi Justyna Trojanowska-Juras.

W Polsce działa obecnie ponad 1150 placówek instytucjonalnej pieczy zastępczej. Łącznie w tych instytucjach przebywa ponad 16,5 tys. dzieci. Osiągając pełnoletność, rozpoczynają one drogę ku samodzielności. Wiele z nich napotyka wówczas na bariery w wejściu w dorosłe życie.

Aby pomóc pełnoletnim wychowankom domów dziecka, niektóre organizacje tworzą specjalne programy pomocowe. Fundacja One Day uruchomiła platformę internetową usamodzielnieni.pl. - Platforma pokazuje kroki do usamodzielnienia, szczegółowo opisuje konsekwencje dokonanych wyborów - wszystko to po to, aby wychowankowie domów dziecka podejmowali bardziej świadome decyzje – przekazała nam Monika Krzyżanowska, założycielka Fundacji. Za pośrednictwem aplikacji można też skontaktować się z psychologiem, ekspertem od usamodzielniania, księgowym, prawnikiem czy doradcą zawodowym - powiedziała Krzyżanowska.

Inna fundacja wychodzi z pomocą jeszcze dalej. - Przede wszystkim udało nam się pozyskać mieszkania. Wyremontowaliśmy i oddaliśmy na użytek takich osób aż 11 nowoczesnych, z kuchnią i łazienką, pięknie urządzonych dwupokojowych mieszkań. Każdy wychowanek z naszego powiatu, jeśli tylko chce, może się wprowadzić do takiego mieszkania na okres 2 lat - powiedziała w rozmowie z WP Kobieta Agnieszka Pantkowska członkini Zarządu Fundacji Pomocy Dzieciom Tak po Prostu z Poznania.

Oprócz tego wspólnie z Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie fundacja stworzyła całościowy program pomocy wychowankom, polegający na wsparciu praktycznym. - Organizujemy spotkania z trenerem usamodzielnienia. Podczas takich spotkań młodzi ludzie uczą się tworzenia budżetu domowego, gospodarowania pensją, korzystania z kont i kart bankowych, robienia opłat. Uczą się gotowania, zdrowego odżywiania i robienia zakupów – dodaje Agnieszka Pantkowska.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Zobacz także