Blisko ludziTak uciekała przed niemiecką obławą. Wspomnienia Żydówki o tym, co spotykało ją ze strony polskich chłopów

Tak uciekała przed niemiecką obławą. Wspomnienia Żydówki o tym, co spotykało ją ze strony polskich chłopów

Mala Kizel zdołała wyrwać się w latach okupacji z Warszawy i zaszyć na prowincji. W 1942 roku Niemcy rozpoczęli jednak planową obławę na Żydów, którzy nie trafili do gett. W desperacji dziewczyna – znająca już horror zagłady – zdecydowała się wraz z towarzyszkami niedoli uciekać do lasu.

Grupa Żydówek z dobytkiem przy drodze w okolicach Lwowa. Fotografia poglądowa z lipca 1941 roku
Grupa Żydówek z dobytkiem przy drodze w okolicach Lwowa. Fotografia poglądowa z lipca 1941 roku
Źródło zdjęć: © Domena publiczna

Przyjaciółka Mali, Mira, wyrażała nadzieję, że "może natkną się tam na partyzantów, jakąś uzbrojoną grupę, która będzie je do siebie chciała przyjąć".

O tym, jak wyglądała ich przeprawa przez lasy w okolicach Karp, Rawy Ruskiej i Radruża (dzisiaj na pograniczu między Podkarpaciem a obwodem lwowskim na Ukrainie), pisze Pieter van Os w książce "Już nie chcę być człowiekiem. Opowieść o przetrwaniu zagłady".

Fragmenty w cudzysłowach pochodzą bezpośrednio z relacji Mali Kizel. Są one uzupełnione drobnymi komentarzami odaturoskimi.

Zapytała, czy łańcuszek jest ze złota

"Miałam jeszcze łańcuszek z krzyżykiem. Kupiłam go sobie, żeby wyglądać na katoliczkę. Postanowiłam, że sprzedam łańcuszek za chleb. Zeszłyśmy do doliny. Czułyśmy zapach pieczonego w chałupie chleba. Planowałyśmy, co z nim zrobimy. Zastanawiałyśmy się, jak go podzielić, żeby starczyło na dłużej.

Zapukałam do drzwi. Otworzyła nam młoda kobieta. Pozdrowiłam ją po polsku. Mira zapytała, czy możemy wymienić łańcuszek z krzyżykiem na chleb. Młoda kobieta wzięła łańcuszek i zapytała, czy rzeczywiście jest ze złota. Mira odpowiedziała, że w stu procentach. Młoda kobieta zawołała męża.

Przyszedł z widłami w rękach. Natychmiast zaczął na nas krzyczeć "Żydówki!" i kłuć nas widłami. Kobieta zatrzymała łańcuszek, a my próbowałyśmy uciekać".

Bardzo mnie pogryzł, wyszarpał dziurę w nodze

"Z trudem udało nam się uciec z doliny z powrotem do lasu. Zgubiłam przy tym but. W lesie nie przestawałyśmy biec, mimo że nie miałyśmy już siły. Wszystkie trzy wybuchłyśmy płaczem.

Nie miałyśmy pojęcia, co dalej robić. Nasze ubrania były zakrwawione. Jednego byłyśmy pewne: nie możemy wracać w stronę domku w dolinie. Poszłyśmy więc w przeciwnym kierunku.

Znowu dostrzegłyśmy chałupę. Na sznurku suszyły się pieluchy. Zaproponowałam, że podejdę jak najbliżej domu i spróbuję jakąś ukraść, żebyśmy mogły zetrzeć z siebie krew.

W chwili, kiedy chciałam złapać pieluchę, napadł na mnie pies. Bardzo mnie pogryzł. Wprawdzie nie był wielki, ale wyszarpał mi sporą dziurę w nodze. Jakiś mężczyzna otworzył drzwi i powiedział, żebym weszła. Nie miałam wyboru: pies wciąż był uczepiony mojej nogi".

Gruzy żydowskiego cmentarza w Rawie Ruskiej. Październik 1942 roku
Gruzy żydowskiego cmentarza w Rawie Ruskiej. Październik 1942 roku © Domena publiczna

A przecież byłam taka głodna

Mala pozdrowiła mężczyznę po polsku. Gospodarze podsunęli jej krzesło, dali chleb i mleko oraz ściereczkę do otarcia krwi, nie zadając przy tym żadnych pytań. Mala pamięta, że strach nie pozwolił jej przełknąć ani jednego kęsa. "A przecież byłam taka głodna!".

Opowiadając tę historię, Mala zatrzymuje się na moment w tym miejscu, a po chwili kontynuuje:

"Chciałam ukraść pieluchę, żeby zetrzeć krew, ale z tego wzięło się jeszcze więcej krwi. Ugryzł mnie pies i nie chciał puścić. Chłop zaprosił mnie do chałupy. Dał mi chleb, nie pytając o to, czy jestem Żydówką. Tacy ludzie też istnieli – dobrzy katolicy, prawdziwi, czyli tacy, którzy wiedzieli, że jeśli ktoś jest głodny, należy go nakarmić. Jeśli ktoś nie ma domu, trzeba mu udzielić schronienia".

Mala nie tylko nie mogła jeść z napięcia, ale nie była też w stanie wykrztusić ani słowa.

"Mężczyzna zapytał, czy w lesie jest nas więcej. Przytaknęłam kiwnięciem głowy. Kazał mi jeść i obiecał, że da mi też chleba dla reszty. Jego żona podarowała mi buty – wprawdzie za duże, ale prawdziwe buty. Serdecznie im podziękowałam. Kiedy odchodziłam, mężczyzna powiedział:

'Posłuchaj, kiedy wieczorem zrobi się ciemno, możecie tutaj się przespać na strychu. Musisz mi tylko obiecać, że odejdziecie stąd wczesnym rankiem, żeby nikt was tu nie zobaczył'".

Tacy dobrzy ludzie

"Kiedy wróciłam do dziewczyn z chlebem i mlekiem, świętowałyśmy. Mira i Hanka bały się, że coś mi się stało. Powiedziałam im wtedy, że możemy tej nocy spać na strychu. To był drugi powód do radości, bo w lesie było zimno.

Kiedy leżałyśmy na strychu, usłyszałyśmy, że idzie do nas gospodarz. Bałyśmy się oczywiście, wyobrażałyśmy sobie, że wydał nas Niemcom, a ten dobry człowiek przyniósł nam ciepłe mleko i coś do zjedzenia. Ze wzruszenia odebrało nam mowę.

Mira pierwsza się odezwała. Podziękowała mu gorąco za wszystko. Potrafiła znaleźć odpowiednie słowa. Tej nocy spałyśmy jak zabite, choć wiedziałyśmy, że musimy bardzo wcześnie wstać. W żadnym wypadku nie chciałyśmy, żeby tacy dobrzy ludzie mieli przez nas kłopoty".

Obraz
© materiały partnera

Tekst stanowi fragment książki Pietera van Osa pt. "Już nie chcę być człowiekiem. Opowieść o przetrwaniu Zagłady" (Wydawnictwo Poznańskie 2021).

Pieter van Os – holenderski dziennikarz współpracujący z pismami "NRC Handelsblad" i "De Groene Amsterdammer". Autor kilku książek, w tym wydanej w języku polskim "Już nie chcę być człowiekiem. Opowieść o przetrwaniu Zagłady" (Wydawnictwo Poznańskie 2021).

Źródło artykułu:WielkaHISTORIA.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (41)