Tego nie wiesz o miłości. Zakochani są jak narkomani
Fenyloetyloamina działaniem przypomina amfetaminę. Ta odurzająca, powodująca euforię i podniecenie substancja pojawia się wtedy, kiedy się zakochujemy.
11.09.2013 | aktual.: 11.09.2013 15:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Fenyloetyloamina działaniem przypomina amfetaminę. Ta odurzająca, powodująca euforię i podniecenie substancja pojawia się wtedy, kiedy się zakochujemy.
Fenyloetyloamina (PEA) to związek chemiczny, który naukowcy najczęściej kojarzą ze stanami emocjonalnymi określanymi jako miłość lub zakochanie. PEA należy do grupy amfetamin (narkotyków – red.).
Jej podwyższone stężenie w mózgu objawia się stanami podobnymi do tych, jakie odczuwają narkomani: euforią, bezsennością, uczuciem nieuzasadnionej radości, pewnością siebie, zaburzeniami łaknienia czy depresją na przemian z ożywieniem i brakiem koncentracji.
Amfetaminowy haj
Zakochani są w stanie nieustannego amfetaminowego haju. Towarzyszy mu bezkrytyczne oczarowanie kochaną osobą. Reakcją na podniesienie poziomu PEA w mózgu jest zwiększone wydzielanie noradrenaliny - hormonu zwanego też substancją miłości.
PEA wytwarzamy w bardzo dużych ilościach na początku nowej miłości. Właśnie, dlatego przez pierwsze miesiące nie dostrzegamy żadnych wad u ukochanej osoby. Substancja jednak ma zasadniczą wadę, jaką jest krótkość je działania od 1,5 roku do 4 lat.
Jeśli chcemy ponieść poziom PEA w naszym związku, warto pokusić się o danie z niezastąpionym afrodyzjakiem – czekoladą. Właśnie z uwagi na zawartość fenyloetyloaminy, czekolada doskonale leczy smutki po rozstaniu i od wieków służy do podgrzewania romantycznej atmosfery.
Zostało naukowo udowodnione, że fenyloetyloamina to substancja, od której można się uzależnić, bo tak jak narkotyk, daje „dużego kopa” do działania i mnóstwo pozytywnej energii. Zatem, gdy odczuwamy jej brak, poszukujemy innego partnera.
W miarę upływu czasu, nawet, jeśli nasz partner nadal darzy nas względami, poziom fenyloetyloaminy się obniża. Jeśli początkowego zauroczenia nie zastąpi głębsze przywiązanie, romans traci na atrakcyjności. Naukowcy twierdzą nawet, że niezdolność do trwałego związku może być swego rodzaju patologią o podłożu biochemicznym.
Chorzy z miłości
Z kolei miłość nieodwzajemniona, odrzucenie naszych zalotów przez obiekt uwielbienia, może mieć fizjologiczne skutki podobne do tych, jakie ma przerwanie brania narkotyków przez osobę uzależnioną.
Zawartość substancji chemicznych w naszym organizmie waha się nie tylko pod wpływem radosnych emocji. Udowodnił to prof. Michel Liebowitz z Uniwersytetu w Nowym Jorku. Badał nieszczęśliwie zakochanych, osoby w stanie depresji lub próbujące popełnić samobójstwo. Wszyscy chorzy z miłości lub ci, którzy z tego powodu odebrali sobie, mieli obniżony poziom PEA. Liebowitz dowiódł, że miłość może zabijać.
(gabi), kobieta.wp.pl