Groźna choroba atakuje psy. Oto pierwsze objawy
Czasem wystarczy jedno ukąszenie kleszcza, by u psa rozwinęła się poważna choroba. Jej objawy szybko się rozprzestrzeniają, a nieleczona może prowadzić nawet do śmierci pupila. Na co zwrócić uwagę?
"Gazeta Wyborcza" opisała historię kilkuletniego labradora Dyzia, który jeszcze niedawno tryskał energią. Jednak po jednym z wiosennych spacerów zaczął słabnąć, stracił apetyt i pojawiły się u niego niepokojące objawy. W klinice weterynaryjnej zdiagnozowano u niego babeszjozę – groźną chorobę odkleszczową, która w ostatnich latach atakuje psy w całej Polsce coraz częściej. Dyzio miał szczęście, że jego opiekunka zareagowała szybko i natychmiast zgłosiła się do weterynarza.
Niepozorne ukąszenie
Babeszjoza, zwana też piroplazmozą, to choroba pasożytnicza wywoływana przez pierwotniaki Babesia, przenoszone przez zakażone kleszcze. Po dostaniu się do organizmu zwierzęcia atakują one czerwone krwinki, co prowadzi do ich rozpadu i rozwinięcia się ostrych objawów – w tym apatii, wymiotów, gorączki czy ciemnego moczu.
- To tykająca bomba – tłumaczy weterynarz Katarzyna Woloch w rozmowie z "Wyborczą".
- Wystarczy jedno ukąszenie zakażonego kleszcza, by pies w ciągu kilku dni stał się własnym cieniem. W Polsce zwiększa się okres aktywności kleszczy, a ciepłe zimy powodują, że tych pajęczaków w miastach jest coraz więcej. Babeszjoza staje się więc rosnącym zagrożeniem, wymagającym szybkiej diagnozy i leczenia, by uniknąć tragicznych skutków - dodaje ekspertka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Sprawdzam" - Huawei Watch 5
Czytaj także: Mogą czaić się w domach. Koniecznie sprawdź te miejsca
Kleszczy przybywa, a miasta nie są już bezpieczne
Babeszjoza jeszcze do niedawna kojarzona była głównie z terenami wiejskimi i leśnymi. Dziś jednak nie trzeba wyjeżdżać poza miasto, by pies był narażony na kontakt z zakażonym kleszczem. Coraz częściej pasożyty pojawiają się także w miejskich parkach, na osiedlowych trawnikach czy w przydomowych ogródkach. Wpływ na to mają między innymi zmiany klimatyczne i rosnąca populacja gryzoni.
- Te pajęczaki mają naturalnych wrogów, ale jako organizmy mało "smakowite" często są pomijane przez drapieżniki na rzecz smaczniejszych owadów. Tak naprawdę to nie liczba gatunków żywiących się kleszczami wpływa na wzrost ich liczebności, tylko liczba żywicieli, a tych mamy całkiem sporo. Przykładem może być populacja gryzoni, których w miastach jest coraz więcej – podkreśliła dr Ewa Sady, entomolożka, która badała kleszcze.
Specjaliści przypominają, że najlepszą ochroną jest profilaktyka – odpowiednie środki przeciwkleszczowe, codzienna kontrola sierści pupila i szybka reakcja na niepokojące objawy. To może uratować życie twojemu psu.
Czytaj także: Wetrzyj w kostki. Dla kleszczy to najgorszy zapach
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.