To tylko wiosna? Sprawdzamy, czy przesilenie wiosenne to prawda czy mit
Ile prawdy jest w obserwowanym od wieków zjawisku przesilenia wiosennego? Ile zrozumienia dla ludowych przesądów ma medycyna? Sprawdzamy, czy naprawdę wczesną wiosną jesteśmy bardziej podatni na choroby. I podpowiadamy, jak sobie poradzić z sezonowym osłabieniem?
28.04.2017 | aktual.: 30.04.2017 08:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przedwiośnie większości osób nie kojarzy się dobrze, i to wcale nie tylko ze względu na lekturę prozy Stefana Żeromskiego. Część z nas ma objawy depresji sezonowej, wielu regeneruje siły po zimowych infekcjach, a wszyscy – zmęczeni zimowym przebywaniem w domach – czekają na czas majówek, weekendów poza miastem i letnich urlopów. Do tego nasz zegar biologiczny właśnie przechodzi czas „dostrajania się”.
Z jednej strony słońce i ciepło zaczynają działać pobudzająco, więc jądro skrzyżowania, mała grupa komórek mózgu znajdujących się w przedniej części podwzgórza, powiększa się ponad dwukrotnie. Oznacza to, że kiedy wstajemy rano, jest jasno, jądro pobudza nadnercza, a te produkują hormony stresu, czyli kortyzon i adrenalinę, więc organizm się mobilizuje. Kiedy robi się ciemno, jądro skrzyżowania pobudza z kolei szyszynkę, która wydziela uspokajającą melatoninę. Ponieważ dzień jest coraz dłuższy, energii mamy coraz więcej. Jednak proces adaptacji do nowych warunków pogodowych trwa około trzech tygodni, więc w okresie przejściowym możemy czuć się źle. W przyrodzie wszystko rozkręca się szybciej, nasze budzenie się do życia przebiega nieco wolniej. Czy to znaczy, że powinniśmy po prostu czekać, aż zegar biologiczny powoli, bez stresu, przystosuje nas do nowej sytuacji?
Do wiosny przygotowujmy się zimą
Rada na przyszłość: najlepiej przygotowania do wiosny rozpocząć zimą. Im bardziej w czasie zimnych miesięcy zwolniliśmy tempo, tym objawy wiosennego przesilenia będą bardziej uciążliwe. Jak mówią trenerzy fitness: wystarczą dwa tygodnie gnuśności, o które zimą nietrudno, by we krwi wzrósł poziom glukozy i cholesterolu. Testy tolerancji glukozy i tłuszczu – pokazujące, jak szybko jesteśmy w stanie się ich pozbyć – wykazały, że usuwanie nadmiaru tłuszczu zdobytego zimą trwa dłużej niż tego z miesięcy letnich. Rozleniwienie daje też inny negatywny efekt – zmniejsza się masa mięśniowa i gęstość kości. I mimo że o tej porze powtarzamy sobie często: idzie wiosna, zaczniemy jeść więcej świeżych warzyw, będziemy chudnąć „sami z siebie”, ten trop jest fałszywy. Zimą nasz organizm, chcąc poradzić sobie z zimnem, przyspiesza przemianę materii i pomaga nam w zachowaniu wagi. Gdy robi się coraz cieplej, tempo przemiany materii spada. Potrzebujemy mniej energii, by ciało i umysł pracowały sprawnie.
Rola ruchu i diety
Kluczową rolę w zwalczaniu wiosennego przesilenia odgrywają więc ruch i odpowiednia dieta. Sport nie tylko odstresowuje i dodaje energii, ale też pobudza spowolniony zimą metabolizm, wzmacnia układ odpornościowy i krwionośny. Nie trzeba od razu porywać się na wielki wysiłek, bo grozi to urazami (które na dłuższy czas mogą nas wyłączyć z aktywności), a także wygaśnięciem zapału. Na początku wystarczą szybkie spacery, potem trucht o takiej intensywności, by tętno wzrosło do ok. 130 uderzeń serca na minutę. Jeśli nie lubimy biegać, może lepiej wyjąć z piwnicy rower lub zapisać się na zajęcia fitness? Aby jednak odczuć dobrodziejstwa aktywności fizycznej, trzeba ruszać się co najmniej dwa–trzy razy w tygodniu. I nie żałować sobie snu – wbrew pozorom, w kwietniu lepiej pospać dłużej niż zwykle.
Z kolei wiosenne diety, często wykpiwane jako niezbyt wiarygodny rytuał oczyszczający, mają sens, jeśli odrzucimy wszystko, co stanowi element magicznego detoksu, a zostawimy zasadę, by jeść mniej, częściej, ale w mniejszych porcjach, zrezygnować z nadmiaru tłuszczu i węglowodanów prostych (czyli np. białego cukru) oraz wzbogacić menu większą ilością świeżych warzyw, owoców i kiełków (one wiosną są szczególnie wartościowym składnikiem naszej diety). Należy korzystać z sezonowości warzyw, ale warto rozsądnie podejść do kupowania nowalijek (są uprawiane na sztucznym podłożu i obficie nawożone).
By utrzymywać odpowiedni bilans energetyczny, warto sięgnąć po produkty wysokowęglowodanowe, które są źródłem energii dla mózgu, układu nerwowego i mięśni, ale wybierać te o niskim indeksie glikemicznym. Poza tym jeść ryby bogate w kwasy NNKT oraz orzechy, które zawierają nienasycone kwasy tłuszczowe, wysokiej jakości białko, błonnik pokarmowy. Spośród witamin i minerałów trzeba zwrócić uwagę na odpowiednią podaż kwasu foliowego, witaminy E, potasu, wapnia, magnezu (o tym ostatnim składniku piszemy w ramce). Nie odmawiajmy sobie pobudzającej do działania kawy. Wiemy, że wpływa ona na stan czuwania, przedłużając wydolność umysłową i psychiczną i opóźniając pojawienie się zmęczenia. Ale to nie wszystko: ponieważ kofeina blokuje receptory adenozynowe, może również spowodować skurcz naczyń krwionośnych, a tym samym wpływać na napięcie naczyń zlokalizowanych w mózgu. Zmniejsza to objawy migreny oraz napięciowych bólów głowy.
Kwiecień plecień, bo przeplata…
Kwiecień to miesiąc, w którym w przyrodzie może wydarzyć się dosłownie wszystko. Gwałtowne zmiany ciśnienia i nadchodzące kolejno po sobie fronty ciepłe i zimne. I słońce, i deszcz, i śnieg, i burze, i bardzo ciepłe dni, i poranne przymrozki. A my – jako organizmy stałocieplne najlepiej czujemy się w ustabilizowanych warunkach pogodowych. Więc jeśli temperatury zmieniają się często i gwałtownie, miewamy kłopoty z dostosowaniem się do nich. Stąd częste przeziębienia, zapalenia zatok czy krtani. Tak naprawdę wiosenne infekcje mogą przysporzyć nawet więcej kłopotów niż te zimowe, bo ze względu na osłabienie organizmu jesteśmy bardziej narażeni na komplikacje, np. w postaci nadkażeń bakteryjnych. Rada? Postawmy na profilaktykę. Nadal ubierajmy się ciepło, ale koniecznie „na cebulkę”, by w południe zdjąć jedną warstwę odzieży. Dbajmy też o dietę i nie przeprowadzajmy diet restrykcyjnych, drastycznie obniżających kaloryczność posiłków. Wspomóżmy się także substancjami, które korzystnie wpływają na nasz układ odpornościowy. Ponadto wysypiajmy się – podczas snu nasz organizm regeneruje siły do walki z infekcjami.
Inne wiosenne zagrożenie to alergie związane z kwitnieniem roślin. Dla wielu z nas (alergikami jest już 30% Polaków) kwiecień to czas występowania przykrych objawów związanych z tą dysfunkcją układu odpornościowego. Walczymy z zapaleniem spojówek, bólami głowy na tle alergicznym, katarem siennym (według badań statystycznych jest on udziałem niemal 9 mln obywateli kraju) czy zapaleniem zatok przynosowych. W wiosennych infekcjach kłopotliwe jest także to, że nie jesteśmy pewni diagnozy. Bez dokładnej diagnostyki nie wiadomo, czy dopadło nas przeziębienie czy uczulenie.
Przesilenie czy choroba?
Oczywiście to pewien schemat wiosennych przypadłości. Zawsze należy więc sprawdzić, czy złe samopoczucie należy przypisać wyłącznie przestawieniu się organizmu z trybu zimowego na letni, czy przyczyna jest inna, poważniejsza. Dlatego jeśli trawa jest już bujna i zielona, a my nadal czujemy się zmęczeni jak na początku marca, trzeba problem omówić z lekarzem rodzinnym. Wiosna to dobra pora na wykonanie podstawowych badań ambulatoryjnych, na które nie potrzebujemy skierowania od specjalisty: analizy moczu, RTG klatki piersiowej, a przede wszystkim morfologii krwi. To badania proste, stosunkowo tanie, a zawsze bardzo wiele mówiące o ogólnym stanie naszego zdrowia. Przykładowo: pamiętajmy, że za maską przewlekłego zmęczenia, rozdrażnienia, bladości i wypadania włosów może kryć się anemia lub – co gorsza – białaczka szpikowa lub limfocytowa albo choroby z autoagresji.
Dostosujmy diagnostykę do objawów
- Wiosenne bóle mięśni, budzenie się w nocy z powodu skurczów nóg są powodem, by zbadać poziom magnezu we krwi.
- Nasilające się w okresie wiosennym problemy ze snem, lęki, poczucie bezradności wobec problemów, z którymi jakiś czas temu dawaliśmy sobie radę, powinny nas skłonić do wizyty u psychiatry. Specjalista oceni, na ile dolegliwości są związane ze zmienną aurą, a na ile z początkowym stadium depresji lub nerwic lękowych.
- Objawy senności (nieprzemijającej w ciągu dnia) mogą być wstępem do problemów z nieustabilizowanym ciśnieniem krwi, szczególnie wtedy, gdy spada ono poniżej normy. Taka sytuacja wymaga wizyty u kardiologa.
- Ciągłe zmęczenie, przybieranie na wadze, kłopoty z koncentracją, uczucie słabości mięśni, nieregularne miesiączki, zaburzenia rytmu serca, obniżenie nastroju, częste infekcje, suchość skóry i wypadanie włosów – można powiązać z przemęczeniem, wiosennym osłabieniem czy zbliżającą się menopauzą. Dlatego lekarze, którym skarżymy się na takie dolegliwości, często nie zlecają badań, które mogłyby przybliżyć do diagnozy niedoczynności tarczycy. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że nawet zlecone badania hormonów tarczycy – TSH i FSH – bardzo często dadzą wynik w zakresie normy. Specjaliści – zgodnie ze swoją wiedzą i doświadczeniem – stwierdzają więc, że tarczyca jest zdrowa, i uspokajają, że nie mamy powodu do niepokoju. Gdy objawy nie ustają, proponujemy, by wykonać badanie w kierunku przeciwciał przeciwtarczycowych.
- Na skutek minimalnej ilości słońca w miesiącach zimowych mogło dojść do znacznego spadku poziomu witaminy D, którego konsekwencją mogą być m.in. częste infekcje. Może warto skonsultować się z lekarzem w sprawie opracowania schematu jej suplementacji?
- Brak sił może być też symptomem niskiego poziomu dehydroepiandrosteronu (DHEA), naturalnego hormonu. produkowanego przez nadnercza. To DHEA sprawia, że jesteśmy aktywni seksualnie oraz skutecznie zapobiega depresji i leczy objawy z nią związane.