Relacje z matką determinują całe życie. Terapeuci nie mają co do tego złudzeń
Relacja matki z dzieckiem determinuje całe jego życie. Psycholog i psychoterapeutka Zuzanna Butryn w swoim gabinecie przyjęła setki dorosłych, którzy latami przepracowywali na terapii toksyczne stosunki z rodzicem. Jedna pacjentka, gdy była już po siedemdziesiątce, wciąż bała się zrobić coś, co nie spodobałoby się jej mamie, choć ta już dawno nie żyła.
Możemy być dorośli, mieć własne, poukładane życie, kochającą rodzinę, dzieci, wnuki, a i tak jak bumerang będą powracać nieprzepracowane problemy sprzed lat związane z relacją z mamą. Toksyczna więź matki i dziecka oddziałuje na wiele aspektów jego dorosłości.
Można się było o tym przekonać, oglądając ostatni odcinek dokumentu "Sanatorium miłości". Jedno z zadań postawionych bohaterom programu brzmiało: "napisz list do osoby, z którą masz niezałatwione sprawy, żeby je wyjaśnić i oczyścić się". Wiele osób, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, wybrało... matkę. Pojawiło się dużo łez, gorzkich wyznań, zwłaszcza jednej z bohaterek, która napisała: "Mamo, kochałaś mnie inaczej niż moje rodzeństwo. Czułam to całe życie".
Psycholog Zuzanna Butryn prowadzi centrum psychoterapii w Warszawie, jest członkinią Polskiego Stowarzyszenia Psychologii Rozwoju Człowieka, od wielu lat pomaga osobom, które m.in. przechodzą kryzys, zmagają się ze stratą bliskich osób, mają obniżone poczucie własnej wartości. W rozmowie z WP Kobieta opowiedziała na przykładzie swoich pacjentów, jak toksyczne relacje z matką mogą negatywnie wpływać na nasze życie.
Justyna Piąsta, WP Kobieta: Jaką rolę w naszym życiu odgrywa mama?
Zuzanna Butryn, psycholog i psychoterapeutka: Jedną z ważniejszych. Mama jest pierwszą, bardzo istotną osobą w życiu, która modeluje pewne zachowania u dziecka. Mowa tu o zjawisku internalizacji, czyli uwewnętrznianiu, przyjmowaniu za własne pewnych schematów, które pojawiają się w relacji z mamą. Jeśli mama spełnia potrzeby emocjonalne dziecka, opiekuje się nim, to tworzy się między nimi bezpieczna więź przywiązania. Ale nie zawsze tak jest. Mama może unikać dziecka, odrzucać je. To, jaki styl przywiązania stworzymy z rodzicem, będzie mieć wpływ na to, jak my będziemy budować relacje z innymi osobami w dorosłym życiu.
Czy często słyszy pani od swoich pacjentów słowa: "Nie chcę być jak moja mama"?
Absolutnie tak. Możemy wziąć za przykład mamę, która nadmiernie poświęca się córce. Jej cały świat kręci się wyłącznie wokół niej. Oddaje całą swoją przestrzeń, energię i nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że tak naprawdę w ten sposób ją krzywdzi. Często przy tym może mówić: "Ja to tylko ciebie mam w życiu" albo "Tylko ty jesteś dla mnie najważniejsza, nikt inny się dla mnie nie liczy". Wówczas ta córka wzrasta w poczuciu, że tylko od niej jest zależne szczęście matki. To niezwykle toksyczna relacja.
W gabinecie często spotykam się z tym, że przychodzi do mnie młoda kobieta, która mówi, że nie chce być jak swoja mama. Nie chce być taka nieszczęśliwa, wiecznie smutna. Mówi, że chciałaby żyć inaczej, ale jej nie wychodzi. Wtedy zaczynamy terapię i pracujemy nad tym, żeby tego rodzica odseparować, zdjąć z piedestału, żeby stanął obok nas jak partner. Przyglądamy mu się z perspektywy już osoby dorosłej, nie dziecka.
Zgłaszają się do pani osoby starsze, dojrzałe, które mają już dzieci, wnuki, a nadal nie przepracowały toksycznej relacji ze swoją mamą?
Tak, zdecydowanie, bo my takiego rodzica nosimy w sobie przez całe życie. Mogę podać przykład pacjentki, pani około 70 lat. Przyszła na terapię, jej mama już dawno nie żyła, a ona i tak każdą decyzję, która podejmowała, weryfikowała w głowie z głosem rodzica. Zastanawiała się, co jej mama by na to powiedziała, czy uznałaby, że coś jest dla niej dobre. Odrzucała każdego partnera, bo pewnie zdaniem matki żaden nie byłby dobry, wystarczający. Przez to moja pacjentka nie była w żadnym związku od wielu lat. Tego toksycznego rodzica może już dawno z nami nie być, a my dalej będziemy żyć według schematów, które nam wpoił. Najważniejsze, by pacjent nauczył się rozpoznawać, że te wewnętrzne przekonania nie są jego, to nie są jego opinie i poglądy.
Jak długo trzeba pracować z osobą, która miała taką niewłaściwą relację z mamą? Wystarczy kilka spotkań, a może trzeba nawet kilku lat?
To zależy. Terapia z jednym pacjentem trwała prawie trzy lata, zanim uniezależnił się emocjonalnie od mamy i zaczął samodzielnie podejmować swoje decyzje. Czasami na przebieg i czas trwania terapii może wpłynąć odseparowanie pacjenta od toksycznego rodzica. Ale to nie oznacza, że ma całkowicie zerwać z nim kontakt. Mogę podać przykład: 35-letni mężczyzna chce się uniezależnić od mamy. Zapisuje się na terapię, pracuje nad sobą, robi krok do przodu, ale wraca do domu, a mama mu mówi: "A daj sobie spokój z tymi psychologicznymi bzdurami". Wielce prawdopodobne, że jeśli ten mężczyzna jest we wczesnej fazie terapii, to jej posłucha i nastąpi regres. Dlatego w takim przypadku, by praca pacjenta z psychologiem nie trwała latami, warto pomyśleć o rozdzieleniu z mamą na jakiś czas.
Co się dzieje w głowie dziecka, gdy mama mu powie, że jest brzydkie, grube? Jaki to może mieć na niego wpływ w życiu dorosłym?
Krytykowanie dziecka takimi słowami jest absolutnie zabronione. Nie można tego robić. To się pamięta do końca życia. Pozostaje rysa, jakbyśmy wyżłobili ją w drewnie. Nawet gdy ją zamalujemy, ona nadal tam będzie. Dziecko jest niezwykle wrażliwą istotą i takie stwierdzenia może zabrać ze sobą na resztę życia. W taki sposób będzie siebie postrzegać. Przez to w dorosłym życiu często pojawiają się problemy z samoakceptacją, występuje wiele zaburzeń, niskie poczucie własnej wartości. Dorosły może postrzegać miłość warunkowo – jak będę chudy, mama mnie będzie kochać. Dojrzała dziewczyna, która to słyszała w dzieciństwie, będzie żyć w przekonaniu, że facet ją pokocha dopiero wtedy, gdy będzie chuda i ładna. To jest straszne. Takie problemy mogą się z czasem przekształcić w depresję, w różnego rodzaju uzależnienia, bo nie będziemy dawać sobie rady z emocjami
Czy toksyczny związek emocjonalny z mamą może wpływać na kontakty z partnerem?
Jak najbardziej. W tej kwestii warto wspomnieć o zjawisku fuzji emocjonalnej, gdy nie potrafimy się odłączyć emocjonalnie od rodzica. Bardzo często obserwuję to w mojej pracy, wiele osób przychodzi do mnie z takim problemem. Pacjentka mówi: "Jak moja mama ma zły humor, to dzwoni do mnie i mówi, co się u niej dzieje. Ja też się zaczynam złościć, denerwować, a potem wkurzam się i krzyczę na mojego partnera". Kobieta w tej fuzji przekierowała emocje na ukochanego i zaczęła się z nim kłócić, ale tak naprawdę to wcale nie była jej złość ani frustracja, tylko jej matki.
Jest jeszcze jedna kwestia. Nadmierne złączenie emocjonalne z rodzicem może powodować, że w dorosłym życiu nie potrafimy samodzielnie podejmować decyzji, boimy się tego, nie mamy sprawczości. A to jest niezwykle ważne i potrzebne do zdrowego funkcjonowania człowieka. Bo nieważne, jaką decyzję podejmiemy, czy będzie ona dla nas dobra, czy zła, to powinniśmy umieć wziąć na siebie jej konsekwencje i się z nimi zmierzyć, a nie katować przekonaniem: "Mama miała rację, mogłam jej posłuchać i zrobić inaczej". Tylko że mama za nas życia nie przeżyje, a każda porażka, której doświadczymy, może być dla nas cenną lekcją.
Jak często zdarza się, że pacjent przychodzi do pani z problemem w pracy, w związku z partnerem, a później okazuje się, że źródłem kłopotu była zaburzona relacja z mamą?
Bardzo często jest tak, że ta niewłaściwa relacja z rodzicem generuje problemy w życiu dorosłym. Pacjenci mówią: "Mama mnie odrzucała w dzieciństwie, a dzisiaj mam stany lękowe, unikam angażowania się w relacje, bo skoro odrzucała mnie najważniejsza osoba w moim życiu, to nie wierzę, że ktoś inny mnie pokocha, tym bardziej obca osoba, przez to nie umiem zaangażować się w relację z partnerem". Proszę zobaczyć, jakie to jest trudne.
Z psychologicznego punktu widzenia, jaka mama to dobra mama?
To taka, która potrafi sama zadbać o siebie, opiekuje się swoimi emocjami, pokazuje dziecku, że ma prawo do gorszych momentów, gorszego samopoczucia. Nie obarcza go swoimi problemami, nie obciąża troskami, które do niego nie należą. Podam dwa przykłady, które często opowiadam moim pacjentom, by rozróżnić "dobrą mamę" od "złej mamy".
Ola i jej mama idą wyboistą ulicą. Ola się przewraca, rozbija kolano, drze spodnie, które dopiero co dostała. Podchodzi do niej mama i bardzo na nią krzyczy, że jest niezdarą, że znowu podarła spodnie i teraz będzie musiała jej kupić nowe. W takiej sytuacji Ola się uczy, że wszystko, co zrobi, nawet nieintencjonalnie, jest jej winą. Uwewnętrznia w dorosłym życiu, że jak zepsuła się kserokopiarka w pracy i nie mogła wykonać zadania, to jest jej wina. Myśli o sobie, że jest beznadziejna, choć to nie ona, ale czynnik niezależny od niej sprawił, że coś nie poszło po jej myśli.
W drugim, gdy Ola upada na ziemię, mama przy niej kuca, przykleja plaster, mówi córce, że ma się nie martwić, spodnie się zszyje i nic złego się nie stało. Dziewczynka uczy się, że mimo takiego wypadku może być zaopiekowana, zrozumiana, otrzyma wsparcie, bo to, że się potknęła, nie było jej winą. Może następnym razem po prostu będzie bardziej uważna. Na tych dwóch przykładach pokazujemy, co oznacza bycie dobrą mamą. To rodzic decyduje, jakie wnioski z tej sytuacji wyciągnie dziecko.
Zobacz także: "Nudesy to nie wstyd". Kobiety włączają się do akcji