Blisko ludziTomasz chce spotkać się z córką. Przez pandemię wszystko się komplikuje

Tomasz chce spotkać się z córką. Przez pandemię wszystko się komplikuje

- Mam wrażenie, że w całej tej sytuacji niestety zapomniano o rodzinach takich jak moja, gdzie dzieci od miesięcy pozbawione zostały możliwości spotkania się z rodzicem - mówi Tomasz Mackiewicz, ojciec 10-letniej dziewczynki, która mieszka za granicą.

Tomasz chce spotkać się z córką. Przez pandemię wszystko się komplikuje
Źródło zdjęć: © Getty Images
Klaudia Stabach

29.05.2020 | aktual.: 29.05.2020 14:46

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Tomasz Mackiewicz jest ojcem 10-letniej dziewczynki, która mieszka z mamą w Szwecji. Rodzice rozwiedli się, ale kwestia wychowywania córki niezmiennie jest dla nich priorytetem, dlatego przykładają szczególną uwagę do tego, aby zarówno mama, jak i tata uczestniczyli w jej wychowaniu.

Pandemia z dnia na dzień pokrzyżowała im szereg planów i skazała na kontakt wyłącznie poprzez komunikatory internetowe. Ojciec dziewczynki nie ukrywa, że z trudem znosi kilkumiesięczną rozłąkę i czuje się niesprawiedliwie traktowany, słysząc o kolejnych zniesionych obostrzeniach. - O ile wyjazd do Szwecji nie jest problemem, o tyle, po powrocie musiałbym odbyć 14-dniową kwarantannę. Gdyby córka została przywieziona do Polski np. przez matkę, kwarantanną objęci zostaliby córka, osoba, która ją do Polski przywiozła i ja – tłumaczy.

Tomasz nie mógł pozwolić sobie na dwutygodniowy urlop w pracy, dlatego rodzina zrezygnowała z organizowania spotkań w dobie pandemii. – Nie doszedł do skutku zaplanowany na kwiecień tygodniowy przylot córki do Polski. Ponadto zrezygnowałem z wyjazdu majowego, który miał być dla niej niespodzianką – wspomina.

Wielkimi krokami zbliża się kolejne ustalone z dużym wyprzedzeniem spotkanie i tym razem ojciec 10-latki zamierza zrobić wszystko, aby doszło do skutku. – 12 czerwca zaczynają się wakacje dla uczniów w Szwecji, a moja córka ma zaplanowaną prezentację wieńczącą jej naukę w tej szkole. Chcę jej towarzyszyć, bo wiem, jak bardzo ważne jest to dla niej to wydarzenie – tłumaczy Tomasz i dodaje, że następnie, jak co roku, planuje zabrać córkę na miesiąc do Polski.

I tutaj zaczynają się największe komplikacje dla Tomasza. – Jeśli przyjadę z córką do Polski, to będziemy musieli połowę zaplanowanego czasu spędzić na kwarantannie. W moim jednopokojowym mieszkaniu, w czerwcu, na ostatnim piętrze bloku. Bez możliwości wyjścia do sklepu czy do lekarza, jeśli byłoby to konieczne – mówi.

Pomoc zaoferowała mama Tomasza i podsunęła pomysł, aby syn oraz jej wnuczka zamieszkali u niej na czas kwarantanny. – Tam córka będzie miała bardziej komfortowe warunki, tylko jednocześnie jej babcia również zostanie skazana na izolację – mówi.

Brak odpowiedzi

Mimo tego ojciec dziewczynki powoli przygotowuje się na przyjazd dziecka. – Wygospodarowałem pieniądze na większe zakupy, które muszę wcześniej zrobić. Zrobiłem rozeznanie wśród znajomych, kto mógłby dostarczać nam żywność i ewentualnie w czymś pomóc. Poprosiłem o urlop w pracy, zarówno na pierwszą kwarantannę, jak i na drugą, gdy już odwiozę córkę i wrócę do Polski – wylicza.

Tomasz opowiada nam o swoich planach, ale jednocześnie przyznaje, że czuje się mocno poszkodowany. - Systematycznie zdejmowane są przez rząd kolejne obostrzenia. Coraz więcej osób zostaje zwolnionych z obowiązku odbycia kwarantanny. Żłobki, szkoły są czynne. Zielone światło jest nawet w kwestii organizacji dużych przyjęć weselnych. Mam wrażenie, że w całej tej sytuacji niestety zapomniano o rodzinach takich jak moja, gdzie dzieci od miesięcy pozbawione zostały możliwości spotkania się z rodzicem. Kontakt przez internet, nawet codzienny nie zastąpi bezpośredniego spotkania – mówi.

10-letnia córka Tomasza jest świadoma, jak może wyglądać jej pobyt u taty, ale i tak zapewnia go, że chce przyjechać, bo bardzo za nim tęskni. – Cieszy mnie to ogromne, ale nie zmienia faktu, że chciałabym móc zapewnić jej piękne wakacje – przyznaje.

Tomasz Mackiewicz wziął sprawy w swoje ręce i skontaktował się z Rzecznikiem Praw Dziecka oraz z Rzecznikiem Praw Obywatelskich. W ubiegłym tygodniu ostatni organ wysłał w imieniu Tomasza Mackiewicza, pytanie do Ministerstwa Zdrowia. – W piśmie dołączono moje dane kontaktowe, ale jak dotąd nie dostałem żadnej odpowiedzi – mówi.

W związku z tym postanowiliśmy sami zapytać rządzących o to, czy zamierzają zainteresować się problemem wielu polskich rodzin. W pierwszej kolejności Ministerstwo Zdrowia stwierdziło, że oni nie zajmują się tą kwestią, po czym odesłano nas do Ministerstwa Sprawiedliwości. Tam z kolei rzecznik prasowy również odparł, że nie jest decyzyjny i zapewnił, że odpowiedź zna przedstawiciel Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Niestety i on nie potrafił udzielić odpowiedzi i zdawkowo skierował nas do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Czekamy na ich stanowisko.

Najlepszym rozwiązaniem dla rodziców takich jak Tomasz, byłoby otwarcie granic i zniesienie konieczności odbywania kwarantanny po powrocie do Polski. 28 maja Artur Soboń, wiceminister Aktywów Państwowych oszacował, że być może 15 czerwca nastąpi otwarcie granic, jednak decyzja będzie należeć do premiera Morawieckiego, który musi uwzględnić ocenę zagrożeń, jakie mogą powstać.

Czy to ma sens?

Tymczasem Tomasz Mackiewicz zastanawia się nad zasadnością doboru, które obostrzenia zostają zdjęte, a które nie. – Widząc, tłumy spacerowiczów czy ludzi w restauracjach, myślę, że tym bardziej powinno się pomyśleć o rozdzielonych rodzinach – podkreśla.

Mikrobiolog, Tomasz Wołkowicz, z Państwowego Zakładu Higieny przyznaje, że obecnie może coraz częściej rodzić się pytanie, do którego momentu kwarantanna ma sens. – Granice zamyka się w sytuacji, gdy w jakimś innym kraju jest ognisko zakażeń, a my chcemy uchronić się przed zaimportowaniem. Jednak w momencie, gdy w jednym i drugim państwie jest już wirus, to zasadność kwarantanny trochę spada – tłumaczy.

Jednocześnie ekspert podkreśla, że kwarantanny są jednym z najprostszych i najskuteczniejszych sposobów ograniczenia rozprzestrzeniania się zakażenia w obrębie danego kraju, dlatego nie można dziwić się, że nadal są stosowane. – Oczywiście są problematyczne, ale musimy patrzeć na sytuację pod kątem epidemiologicznym i pamiętać, że dopóki nie znikną ogniska, to cały czas istnieje duże prawdopodobieństwo zakażenia – dodaje mikrobiolog.

- Gdy nie mamy wokół siebie osoby z dodatnim wynikiem, to wszystkie obostrzenia wydają się nam bezsensowne i irytujące, jednak w momencie, gdy dowiadujemy się, że ktoś z kim mieliśmy kontakt, jest zarażony, to zaczynamy zupełnie inaczej postrzegać sytuację, a czasem nawet i uważać obowiązujące środki bezpieczeństwa za niewystarczające – dopowiada ekspert.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (79)