Tragiczna sytuacja surogatek w Ukrainie. Muszą radzić sobie same
Wojna w Ukrainie złamała życie tysiącom osób. Należą do nich także surogatki, których w Ukrainie wciąż jest bardzo dużo. Na co dzień korzystały z pomocy agencji, jednak po inwazji Rosji na Ukrainę ich los bywa dramatyczny. Kobiety próbują wydostać się z kraju.
Historie kobiet opisał w najnowszym numerze "Newsweeka" Jakub Korus, autor książki "Surogatki. Kobiety, które rodzą po cichu". Jak opisuje, sytuacja kobiet jest wyjątkowo trudna. Zarówno one, jak i rodzice intencyjni są często pozostawieni sami sobie i nie mają wsparcia agencji.
Surogatki próbują uciec z Ukrainy. Pomagają im NGO-sy
Jak zaznacza Korus, niektóre surogatki starają się uciekać za granicę, inne jednak zostają w kraju, wspierając się poprzez media społecznościowe i pocztę pantoflową. Rodzice z kolei często nie odbierają swoich dzieci, zostawiając je pod opieką matek zastępczych.
Taka sytuacja spotkała Olenę, bohaterkę tekstu Korusa, która sama prowadzi agencję surogatek. Opisuje, że ostatnio, po wybuchu wojny, rodzice odwołali lot z Chin. Teraz, jak czytamy, kobieta "przerobiła piwnicę na schron przeciwlotniczy i siedzi w nim z dwójką noworodków".
Dziennikarz podkreśla, że pracownicy NGO-sów starają się pomóc surogatkom wyjechać z Ukrainy. Powołuje się przy tym na wypowiedź Sama Everinghama z australijskiej organizacji "Growing Families", który pomaga matkom zastępczym w ucieczce. Everingham podkreślił, że niektóre państwa, gdzie surogacja jest nieuregulowana lub zakazana, dają przyzwolenie na urodzenie dzieci na ich terenie.
Tymczasem, jak opisuje Korus, największa ukraińska klinika surogacyjna BioTexCom, która mieści się w Kijowie, nie odpowiada na pytania redakcji. Na swojej stronie klinika zapewnia jednak o bezpieczeństwie matek i dzieci oraz o wyposażonych schronach, ale po wybuchu wojny kontakt z nią jest właściwie niemożliwy. Mimo wojny niektóre agencje i kliniki wciąż działają.
Surogacja jest prawnie dopuszczalna w Ukrainie
W Ukrainie surogacja jest prawnie dopuszczona, jeśli chodzi jednak o nadzór nad klinikami oraz agencjami, nie jest w pełni uregulowana. Jak podkreśla dziennikarz "Newsweeka", dawniej surogatkami zostawało prawie trzy tysiące Ukrainek rocznie. Zmieniła to pandemia – wtedy ich liczba spadła o około połowę. Wciąż jednak zgłaszają się chętne do rodzenia cudzych dzieci.
Kobiety podejmują taką decyzję przede wszystkim ze względów ekonomicznych. "Za zostanie surogatką 15-16 tysięcy dolarów plus 400 dolarów na lekarstwa, ubrania, utrzymanie" - mówił Korus w wywiadzie dla PAP.pl. Oprócz tego wskazał inne dodatki, które mogą otrzymać – 300 dolarów przy cesarskim cięciu oraz trzy tysiące dolarów w wypadku ciąży bliźniaczej.
Zaznacza, że jest to jednak niski koszt w stosunku do zdrowotnych kosztów, które trzeba ponieść i ryzyka oszustwa. Podkreśla to również Ludmiła Anannikowa w wypowiedzi dla Ofeminin, wskazując na ryzyko bycia oszukaną przez agencję i dużo mniejszego zarobku.