Blisko ludziUciechy w Kostrzynie. Festiwalowy seks pod lupą

Uciechy w Kostrzynie. Festiwalowy seks pod lupą

Uciechy w Kostrzynie. Festiwalowy seks pod lupą
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Agencja Gazeta
Paulina Brzozowska
31.07.2019 17:12, aktualizacja: 31.07.2019 19:50

Michalina zaznacza, że Sodomy i Gomory na Pol'and'Rock nie widziała. Patryk z rozrzewnieniem wspomina radosne odgłosy dobiegające z pola namiotowego. Seks na festiwalach istniał i istnieje, jednak wygląda nieco inaczej, niż się o nim plotkuje.

Spacery do lasku, trzęsące się namioty

Wokół rozwiązłości i braku higieny na dawnym Woodstocku krążą już niemal legendy. Opowieści z kostrzyńskiego lasku i trzęsące się namioty co rusz pojawiają się w koleżeńskich rozmowach, nawet w przypadku osób, które festiwal widziały tylko na zdjęciach w mediach społecznościowych.

Jak wyglądają festiwalowe czułości na jednej z największych i najbardziej znanych polskich imprez? – Wszystko, co słyszeliście o uprawianiu seksu na Pol'and'Rocku, to mit. Zdarza się, owszem, ale nie jest to jakieś masowe zjawisko – mówi Rafał, który do Kostrzyna nad Odrą jeździ regularnie od kilku lat.

Miałem 16 lat, ona 20

O festiwalowych igraszkach co innego ma do powiedzenia Patryk, który podczas jednej z edycji Woodstocku stracił cnotę. – Poznaliśmy się na koncercie. Zaczęliśmy ze sobą gadać, okazało się, że mamy wiele wspólnego, zaiskrzyło. Po jakichś 2-3 godzinach poszliśmy na spacer do lasku i tam jakoś to wyszło. Miałem 16 lat, ona 20. Do dzisiaj wspominam to z łezką w oku – mówi nam wielbiciel festiwalu.

Zobacz też: Na festiwalu też można. Zapytaliśmy o seks na Pol'and'Rock

Patryk wspomina, że takie sceny rodzajowe, jak jego pierwszy raz, nie są rzadkością. – Na polu namiotowym dzieją się czasem takie rzeczy, że aż miło posłuchać (śmiech). No, chyba że akurat chcesz spać, wtedy wolałbyś, żeby było cicho. Ale czy to coś zdrożnego, że ktoś uprawia seks w namiocie? Nie sądzę. Co miałoby być w tym dziwnego? – dodaje.

Częściej w klubie

Michalina jest fanką nie tylko festiwalu w Kostrzynie, ale wszelkich plenerowych imprez, jakie oferują jej polscy organizatorzy. Ragularnie jeździ na OFF Festival, Opener'a, Kraków Live Festival i wiele innych. O dziwo, przygodnego seksu się tam nie naoglądała. – Jakiś tam na pewno jest, ale szczerze mówiąc, częściej widziałam, jak w warszawskich klubach pary idą razem do toalety, niż ktoś daje się ponieść na polu namiotowym. Raz, że to niewygodne, dwa, że gorąco i wszyscy są spoceni, a trzy, że to mało higieniczne i można łatwo złapać jakiegoś syfa albo infekcję. Ale może po prostu mnie to ominęło – mówi.

– Na Woodstocku bardzo rzadko widywałam parki wychodzące z lasku i podciągające spodnie. Nie jest to zjawisko na jakąś wielką skalę, bez przesady. Ludzie uprawiają seks wszędzie, więc to, że robią to na festiwalach, nie jest jakimś objawieniem – tłumaczy Michalina.

Wiele marek oferujących środki antykoncepcyjne szczególnie promuje swoje produkty w sezonie festiwalowym. Na imprezach masowych rozdają prezerwatywy i ulotki o bezpiecznym współżyciu. Czy to oznacza, że Woodstockowe pola pokrywają się lateksem, a Odra spływa lubrykantem? Zdecydowanie nie. – Prezerwatywy nie walają się po ziemi. Może to przez tą eko-nagonkę z ostatnich lat – mówi Michalina.

Atmosfera bliskości

Są oczywiście osoby, które z uroku festiwalowego, przygodnego seksu korzystać chcą i lubią. Zalety swobodnej atmosfery docenia Kamil, student z Łodzi, który co roku jeździ do Kostrzyna. – Oczywiście, że łatwiej jest wtedy iść z kimś do łóżka. Chociaż z łóżkiem to raczej nie ma nic wspólnego. Festiwale mają w sobie aurę takiego wzajemnego zaufania i więzi z innymi uczestnikami, że dziewczyny o wiele chętniej się z nami "zaprzyjaźniają". Do tego dochodzi alkohol, czasem trochę trawki i wrzucamy na luz. Nikt nikogo nie naciska ani nie wykorzystuje, żeby nie było. Po prostu dobrze się bawimy. Bo czemu nie – tłumaczy 23-latek.

Ludzie, nie zwierzęta

Czy skrajne sytuacje związane z seksualnością w ogóle nie mają miejsca na festiwalu organizowanym przez Owsiaka? Mają, co do tego nie ma wątpliwości. Jest to jednak zaledwie garść przypadków. – Czasami, owszem, widujemy ludzi, którzy pod wpływem narkotyków kleją się do siebie na środku ścieżki albo oddają się uciechom pod płotem. Jednak równie dobrze mogliby to zrobić przy śmietnikach na Marszałkowskiej. Nie ma tutaj wyznacznika, że to akurat festiwal ich "odpala". Większość festiwalowiczów patrzy na takie osoby z niesmakiem i nie wykazuje aprobaty takiego zachowania. Bo na Woodstock, a teraz Pol'and'Rock przyjeżdżają ludzie. Nie zwierzęta – komentuje Kamil.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (131)
Zobacz także