Jej partner spędził lata w więzieniu. Wszyscy wiedzieli za co

- Józef powiedział, że musi na chwilę pojechać do Warszawy i do nas wróci. Nie wrócił - wspomina Halina Frąckowiak w najnowszym wywiadzie. Partner piosenkarki został aresztowany w 1985 roku i skazany w głośnym procesie politycznym. Nikt nie miał wątpliwości, że trafił do więzienia za działalność opozycyjną.

Halina Frąckowiak miała przed laty poważny wypadek samochodowy
Halina Frąckowiak miała przed laty poważny wypadek samochodowy
Źródło zdjęć: © AKPA

Halina Frąckowiak to uznana piosenkarka, a hit "Papierowy księżyc" śpiewała niegdyś cała Polska. Prywatnie związana była z politologiem i dziennikarzem Józefem Szaniawskim. Para nigdy nie wzięła ślubu, ale wychowywała syna Filipa. Jednak ich związek nie był usłany różami. W 1985 roku mężczyzna został aresztowany. Był ostatnim więźniem politycznym czasów PRL-u.

- Myślę, że wiedział doskonale, że cały czas balansuje na granicy, pisał do paryskiej "Kultury", pracował dla Radia Wolna Europa, wiedział, jakie grożą za to konsekwencje. Nigdy mi nie powiedział wprost, czym się zajmuje, ale intuicyjnie czułam, że coś się tam jeszcze kryje. W tamtych dniach byliśmy razem z synkiem na festiwalu w Opolu. Śpiewałam "Papierowy księżyc". Józef powiedział, że musi na chwilę pojechać do Warszawy i do nas wróci. Nie wrócił - opowiedziała piosenkarka w ostatniej rozmowie z magazynem "Viva!".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wszyscy wiedzieli, że był to proces polityczny, a wyrok dotyczył jego działalności opozycyjnej. Choć mierzył się z wizją 15-letniego wyroku, Szaniawski wyszedł na wolność po pięciu latach. Jednak radość Frąckowiak nie trwała zbyt długo, ponieważ dwa miesiące później w drodze na koncert miała poważny wypadek samochodowy. Teraz wróciła pamięcią do momentu, kiedy znalazła się w szpitalu.

Halina Frąckowiak w latach 80. miała poważny wypadek samochodowy

- Pamiętam taką scenę – już po wypadku leżałam w szpitalu, pan doktor wyjmował mi szkiełeczko po szkiełeczku, bo miałam zmasakrowaną twarz, rozszarpane czoło. Alusia Majewska, która razem ze mną jechała samochodem – szczęśliwie bez takich obrażeń – leżała po przekątnej pokoju i ja mówię: Alusiu, masz lusterko?, a ona z takim smutnym spokojem odpowiedziała: Lepiej nie patrz - wspomina artystka.

Mówi o "zmasakrowanej twarzy", ale groziło jej coś gorszego

Po dwóch dniach pielęgniarka podała jej lusterko. Halina Frąckowiak nie potrafiła rozpoznać w nim siebie.

– Patrzę, a tam nos po skosie, usta rozerwane, zmasakrowana skóra w kolorze śliwki. Widok był tak potworny, że aż się uśmiechnęłam: Nie ma się czym przejmować, bo to po prostu nie jestem ja - opowiada.

Dopiero w momencie, gdy wychodziła ze szpitala do domu, dowiedziała się od lekarza, iż groziła jej amputacja nogi. Na szczęście do tego nie doszło, a Frąckowiak do dziś dziękuje swoim "aniołom".

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

© Materiały WP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (51)