Blisko ludziW dwudziestoleciu międzywojennym Sejm Śląski wprowadził tzw. ustawę celibatową. Zakazywała mężatkom pracy w zawodzie nauczycielki

W dwudziestoleciu międzywojennym Sejm Śląski wprowadził tzw. ustawę celibatową. Zakazywała mężatkom pracy w zawodzie nauczycielki

Po przyłączeniu Górnego Śląska do Polski okazało się, że na gwałt brakuje w regionie wykwalifikowanej kadry pedagogicznej. Doszło do tego, że władze województwa zaapelowały do polskich pedagogów o przeprowadzkę na Śląsk. Odzew był spory. Około 3000 gotowych do pracy nauczycieli znalazło zatrudnienie w śląskich szkołach. Istniał jednak drobny szkopuł. Nie wszyscy byli "właściwej" płci.

Nauczycielki na Śląsku miały żyć w celibacie, by nie demoralizować uczniów (zdj. poglądowe)
Nauczycielki na Śląsku miały żyć w celibacie, by nie demoralizować uczniów (zdj. poglądowe)
Źródło zdjęć: © materiały partnera

27.05.2022 13:40

Szacuje się, że na początku lat 20. kobiety stanowiły na Śląsku nieco ponad 20 procent kadry nauczycielskiej.

W drugiej połowie lat 30. było ich już przeszło 30 procent. Znaczna ich część była przyjezdna. Pochodziły najczęściej z Galicji. Wychowane w zupełnie innej kulturze i nieznające gwary śląskiej spotykały się z niechęcią. Ba, rodzice prosili wręcz o zatrudnianie w szkołach mężczyzn!

Miejsce kobiety jest w domu

Skąd brała się ta awersja do nauczycielek? Chodziło przede wszystkim o specyfikę regionu. Górny Śląsk był – krótko mówiąc – bardzo konserwatywny. Jeden z "ojców niepodległości", Ślązak Wojciech Korfanty powtarzał: "pierwszym i najzaszczytniejszym polem działania katolickiej i polskiej niewiasty jest i będzie zawsze rodzina". W jego słowach odbijało się podejście znacznej większości mieszkańców ówczesnego województwa śląskiego, które w II RP jako jedyne cieszyło się autonomią (nadaną w 1920 roku przez polski Sejm Ustawodawczy).

Narzekano, że kobiety zatrudnione w szkołach gorszą młodzież. Pół biedy, że nosiły modne stroje i nie cieszyły się takim autorytetem wśród uczniów jak pedagodzy płci męskiej. Ich najgorszą "zbrodnią" był fakt, iż… zachodziły w ciążę. Efekt? "Dzieci stawiają rodzicom nieraz pytania, na które rodzice odpowiedzieć nie mogą". Najwyraźniej sam widok brzemiennej nauczycielki miał wzbudzać w młodych ludziach "niemoralne popędy". Recepta była prosta. Ciężarna ze swoim demoralizującym brzuchem powinna zamknąć się w domu. A już na pewno nie stawać na szkolnej katedrze.

Aby uchronić niewinność małych Ślązaków, postanowiono wprowadzić… celibat dla nauczycielek. Odpowiednio skonstruowane przepisy prawne miały odwieść panie od wybierania ścieżki kariery w systemie edukacji. Prace nad regulującą to ustawą ruszyły w 1925 roku. Wówczas to Śląska Rada Wojewódzka przesłała marszałkowi Sejmu Śląskiemu Konstantemu Wolnemu projekt nowego prawa.

Regionalna tradycja nakazywała, by Ślązaczka zajmowała się domem i rodziną (na zdj. bezrobotne kobiety ze Śląska)
Regionalna tradycja nakazywała, by Ślązaczka zajmowała się domem i rodziną (na zdj. bezrobotne kobiety ze Śląska)© materiały partnera

Celibat dla oszczędności i zdrowia?

Zmuszanie kobiet do wyboru – albo kariera, albo rodzina – uzasadniano koniecznością ujednolicenia stanu prawnego na terenie całego województwa śląskiego (celibat obowiązywał bowiem w części cieszyńskiej, za to w górnośląskiej już nie). Ale nie tylko. Według ówczesnego prezesa Sądu Apelacyjnego w Katowicach wprowadzenie przymusowego celibatu dla nauczycielek miało być też… oszczędne. Jak tłumaczył:

"Doświadczenie uczy bowiem, że nauczycielka mężatka jest siłą droższą niż nauczycielka niezamężna lub nauczyciel, gdyż nauczycielka – mężatka jest obowiązkami rodzinnymi tak zaabsorbowana, iż korzysta i korzystać musi z urlopów w większej mierze niż osoba, która obowiązków żony i matki nie ma".

Wtórowała mu posłanka Janina Omańkowska z Klubu Chrześcijańskiej Demokracji, która perorowała, iż podział ról w małżeństwie na zarabiającego dostatecznie na utrzymanie rodziny mężczyznę i oddającą się pracom domowym kobietę jest gwarantem "najzdrowszych stosunków socjalnych". Zatrudnianie zaś w szkolnictwie – o zgrozo – nauczycielek będących żonami zwierzchników placówek edukacyjnych lub urzędników mających wpływ na szkołę zaprowadza "ferment jakiś i po prostu popycha cały stan nauczycielski do pewnego rodzaju korupcji".

Ustawa celibatowa przyjęta jednogłośnie

Głosy przeciwników projektu ustawy celibatowej skutecznie uciszono. Nie były zresztą zbyt liczne. Głośno przeciw nowym przepisom zaprotestował w Sejmie jedynie poseł Klubu PPS Wiktor Rumpfeld. Jego wątpliwości, czy aby na pewno jest ona zgodna z konstytucją marcową, zignorowano. Uznano, że jest rzeczą niemożliwą dobrze pełnić równocześnie role żony, matki i nauczycielki. Zatem artykuł 101 ustawy zasadniczej, gwarantujący wszystkim – bez względu na płeć i stan cywilny – wolność wyboru zawodu, w tym przypadku nie obowiązywał.

Bez większych dyskusji ustawę przyjęto podczas obrad 134. posiedzenia Sejmu Śląskiego 29 marca 1926 roku. Oficjalnie nazywała się Ustawą w sprawie rozwiązania stosunku służby nauczycielskiej wskutek zawarcia przez nauczycielkę związku małżeńskiego. Pół roku później, na 145. posiedzeniu 1 października, niektóre jej postanowienia zmieniono. Jak referuje Józef Ciągwa z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach:

"Ustawa została opublikowana w "Dzienniku Ustaw Śląskich" Nr 23, poz. 39, wydanym 21 października 1926 r.; weszła w życie z dniem jej ogłoszenia, tj. 21 października 1926 r., "z mocą obowiązującą od dnia 10 kwietnia 1926 r." (art. 2 ustawy)". To rażące przekroczenie zasady lex retro non agit, na co wkrótce zwróci uwagę minister opieki społecznej.

Opłakane skutki nowych przepisów

W momencie uchwalenia ustawa celibatowa cieszyła się powszechną akceptacją społeczną. Na jej skutki nie trzeba było długo czekać. Skoro nauczycielkami na Śląsku mogły być tylko panny, zaczęło się masowe zwalnianie mężatek. Na pierwszy ogień poszły nauczycielki o stażu pracy krótszym niż rok. Później posady traciły już wszystkie. Niezależnie od doświadczenia i kwalifikacji. Jak podaje Magdalena Czyż "w samym tylko sierpniu 1926 r. z pracą w szkołach pożegnało się 250 nauczycielek, w kolejnych latach sukcesywnie zwalniano dziesiątki kobiet". Otrzymywały przy tym odprawę – lecz niższą od obowiązującej.

Dzięki ustawie udało się z pewnością osiągnąć jedno. Mężczyźni zlikwidowali "niebezpieczną" konkurencję. Ponieważ liczba miejsc pracy w szkołach była wówczas mocno ograniczona (obowiązek szkolny obejmował jedynie uczniów podstawówek), wyeliminowanie z rynku kobiet pozwoliło przeciwdziałać nieuchronnemu bezrobociu wśród pedagogów płci męskiej. Próżno jednak szukać w tym pozytywów. Z czasem zresztą zaczęto podnosić też kwestię demoralizującego działania… samego celibatu. Otóż nauczycielki, by zachować posadę, zaczęły wchodzić w związki nieformalne. A życie w konkubinacie było zdecydowanie bardziej gorszące niż nawet najbardziej widoczna ciąża z prawego łoża.

Nauczycielki za wyjście za mąż były karane zwolnieniem i niższą odprawą (zdj. poglądowe)
Nauczycielki za wyjście za mąż były karane zwolnieniem i niższą odprawą (zdj. poglądowe)© materiały partnera

Wiatr zmian

Nieszczęsna ustawa, skazująca nauczycielki na staropanieństwo lub życie "na kocią łapę" formalnie obowiązywała aż do zniesienia autonomii Śląska ustawą konstytucyjną z 6 maja 1945 roku. (W praktyce uchylono ją 9 kwietnia 1938 roku). Co ciekawe, prezydent Ignacy Mościcki oficjalnie zatwierdził ją dopiero w 1933 roku. Zdecydowane i liczne – choć poniewczasie – głosy sprzeciwu zaczęły się jednak pojawiać znacznie wcześniej. Już jesienią 1926 roku Józef Machej, poseł z Cieszyna, nawoływał w Sejmie do wycofania "uwłaczających kobietom przepisów". A jedna z nauczycielek w liście protestacyjnym pisała:

"Czy myślicie, że byłaby się która z nas tak kwapiła na Śląsk, wiedząc, że jest skazana na staropanieństwo? Że znęciłby ją 40-procentowy dodatek? Na pewno nie. Wolałaby zostać na tych terenach, gdzie nie jest kaleką, ale równouprawnioną obywatelką, gdzie jej wolno i za mąż wyjść, i pracować. (…) Przygotowane byłyśmy na szykany ze strony wrogich żywiołów i na syzyfowe trudy, jakie tu znalazłyśmy, ale zakonnej klauzury celibatowej, odmówienia nam praw obywatelskich, nie spodziewała się żadna z nas."

W pewnym momencie krytycznie o ustawie celibatowej zaczął się wyrażać nawet Kościół katolicki. Biskup katowicki Stanisław Adamski w liście z 28 maja 1937 roku do wojewody Michała Grażyńskiego wprost stwierdził, że: "przepis ten na Śląsku bardzo poważne powoduje szkody moralne. (…) Warunki nie tylko ciążą na nauczycielstwie osobiście, ale poza tym utrudniają wychowanie młodzieży". Wprawdzie kościelne argumenty obejmowały nie tyle zagwarantowanie kobietom pełni praw, co powstrzymanie nielegalnych stosunków, przeciwdziałania macierzyństwu i przerywania ciąż, ale efekt był ten sam. Zaczęto rozważać zlikwidowanie krzywdzącego prawa.

Śląskie dziwactwo

Trudno dziś ocenić skalę szkód, jakie wyrządziła ustawa celibatowa przez niemal dwie dekady obowiązywania. Z pewnością doprowadziła do wielu osobistych tragedii. Wiele ówczesnych nauczycielek było rozdartych między pragnieniem osobistego szczęścia a powołaniem do edukacji. Wszak przyjechały na Śląsk, by walczyć z germanizacją i popularyzować polskość wśród tamtejszych dzieci. A w zamian były karane za chęć prowadzenia zwyczajnego życia.

Wyeliminowanie pedagożek ze szkół wywołało też nieuchronnie braki w kadrze nauczycielskiej. Mężczyźni – wbrew najlepszym chęciom – nie byli w stanie ich uzupełnić. Ustawa nie przyniosła też spodziewanych oszczędności w budżecie. Za to w pozostałych rejonach Polski jeszcze długo naśmiewano się ze "śląskiego dziwactwa", które było jednym z najbardziej ponurych przykładów dyskryminacji kobiet w historii naszego kraju.

Bibliografia:

1.   Józef Ciągwa, Śląska ustawa z a z 29 marca 1926 roku o celibacie nauczycielek, "Verus amicus rara avis est: studia poświęcone pamięci Wojciecha Organiściaka" (s. 87-95), Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego 2020.

2.   Magdalena Czyż, Celibat śląski. Sejm zakazał mężatkom wykonywania pracy nauczycielkiAle Historia (dostęp: 14.04.2022).

3.   Magdalena Urbańska, Nauczycielki województwa śląskiego w czasie ustawy celibatowej (1926–1938), "Saeculum Christianum: pismo historyczno-społeczne 18/2", s. 169–178, 2011.

4.   Anna Żarnowska, Andrzej Szwarc (red.), Równe prawa i nierówne szanse. Kobiety w Polsce międzywojennej, Wydawnictwo DiG 2000.

Autor: Maria Procner

Źródło artykułu:ciekawostkihistoryczne.pl
ciekawostki historycznekobietyszkoła

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (82)