W dzieciństwie wołali za nimi "okularnica". Dziś z okularów uczyniły atut
Potrafią nadać twarzy niepowtarzalnego charakteru, złagodzić lub wyostrzyć rysy, stać się częścią ekstrawaganckiej stylizacji lub dodatkiem zmieniającym całkowicie jej charakter. Okulary, bo o nich mowa, mają coraz szersze grono wielbicielek.
Wśród nich są jednak takie, które najpierw musiały się z nimi przeprosić, później polubić, by wreszcie pokochać całym sercem. Z wzajemnością.
Margaret ma ponad 300 par okularów. Zimą najbardziej lubi nosić te w złotych oprawkach, a wiosną w zielonych. Traktuje je jak biżuterię. Dobiera do nastroju, koloru ubrań, charakteru stylizacji. Jak sama mówi - bawi się nimi bez ograniczeń, a gdy gdzieś wyjeżdża, szuka niepowtarzalnych oprawek, odwiedza sklepy optyczne i do domu przywozi kolejne modele, dzięki którym może powiększyć swoją wyjątkową kolekcję.
"Wstyd" i "druga kategoria"
Jednak nie zawsze tak było. - Urodziłam się w małej wsi. Szybko zorientowałam się, że z moim wzrokiem jest coś nie tak - nie widziałam liter i cyferek na tablicy. Matka wyśmiewała mnie, że będę okularnicą. Sama, choć bardzo słabo widzi, okularów nie nosi. Nie pomogło nawet kupno pięknego egzemplarza. Wybrałyśmy go razem po tym, gdy już jako dorosła osoba, zawiozłam ją do lekarza okulisty - opowiada.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Margaret nie mogła liczyć na pomoc mamy, która utwierdzała ją w przekonaniu, że okulary to "wstyd" i "druga kategoria". Na szkolnych korytarzach o okularnikach również nie mówiło się najmilej.
- Męczyłam się okropnie. W końcu sama poszłam do okulisty. Po badaniu był przerażony. Postawił diagnozę: duże niedowidzenie i astygmatyzm. Przepisał okulary, a ja wcale nie byłam zachwycona - wspomina.
Od nienawiści do miłości
Wszystko zmieniło się, gdy skończyła 20 lat i wyjechała za granicę. - Poszłam do salonu optycznego, w którym uświadomiono mi, że okulary są piękne. Moje podejście zmieniło się o 180 stopni - zapewnia.
Okulary pokochała tak bardzo, że zaczęła brać udział w pokazach okularów i promujących je sesjach zdjęciowych. Jej delikatna, słowiańska uroda świetnie współgra zarówno z wyrazistymi, jak i delikatnymi oprawkami.
- Nigdy nie zakładam soczewek. Mogłabym operacyjnie skorygować wadę, ale nie chcę, bo kocham moje okulary - przekonuje.
Swoim podejściem zaraziła syna, który - jak zapewnia - "jest nauczony kochać siebie i swoje okulary".
- Jestem krótkowidzem. W lewym oku mam astygmatyzm - przyznaje Marta, która okulary zaczęła nosić w szóstej klasie szkoły podstawowej. - Pamiętam słowa lekarza jakby to było wczoraj. Powiedział, że nie robię przerw między czytaniem książek, oglądaniem telewizji i korzystaniem z komputera. Gdy korzystałam z tego ostatniego, używałam zresztą specjalnej nakładki na monitor, która rzekomo miała chronić wzrok - dodaje.
Dziś czasy szkolne wspomina z uśmiechem na ustach, ale gdy miała naście lat, słyszała raczej, że "okularnicy to kujony". - Specjalnie buntowałam się i bywałam niegrzeczna, żeby przypadkiem nikt o mnie w ten sposób nie pomyślał. Pamiętam, że było mi czasem przykro, że akurat ja muszę je nosić, a większość dziewczynek nie - wspomina Marta.
- Starszy brat też się ze mnie śmiał. Na szczęście mam normalnych rodziców i wytłumaczyli mu, że ma przestać. W międzyczasie sama zaczynałam dostrzegać plusy okularów. Chociaż niewygodnie oglądało mi się w nich telewizję - leżenie właściwie odpadało - zaczęłam np. widzieć z daleka numery autobusów, a korzystać musiałam z nich często, bo dojeżdżałam na treningi koszykówki. Dzięki nim mogłam też siedzieć w ostatnich ławkach - tak jak lubiłam - i nadal widzieć, co jest napisane na tablicy - dodaje.
"Okulary dają mi niezależność"
Gdy w gimnazjum trafiła do klasy sportowej, okularników wokół przybyło. - Kiedyś udawałam dwie różne Marty - w okularach i bez, choć tę drugą zdecydowanie rzadziej. Jednak dzięki latom spędzonym w szkole o większej tolerancji przywykłam do nich. Nie lubię polegać na innych, a to właśnie okulary dają mi niezależność - zauważa moja rozmówczyni.
- W pewnym momencie odkryłam, że zakrywają twarz, więc makijaż nie jest taki niezbędny - żartuje. I z pełnym przekonaniem podkreśla, że dziś swoje okulary uwielbia. - Traktuję je jak biżuterię. Zmieniają całkowicie wygląd twarzy i odwracają uwagę od podkrążonych oczu (śmiech). Mam nawet przeciwsłoneczne okulary korekcyjne, żeby łatwiej żyło mi się latem - mówi Marta.
Dodaje także, że kupowanie nowych okularów jest dla niej zawsze wielkim wydarzeniem. - Trochę jak zmiana fryzury - porównuje. Dlatego nigdy nie chodzi do okulisty sama. - Rodzina czy znajomi doradzają, pomagają odnaleźć mi się w nowym. Na początku zawsze komplementują, a ja nie dociekam prawdy - śmieje się.
Obecnie ma dwie pary okularów. Nowe - fioletowe z wytłaczanymi różyczkami - spodobały się jej, gdy tylko wzięła je w ręce. No zmiany na twarzy przyzwyczaiła się po około miesiącu.
- Ostatnio oglądałam filmik pokazujący, jak świat widzą ludzie z astygmatyzmem. Okulary umożliwiają mi oglądanie rzeczywistości takiej, jaka ona naprawdę jest, a oprócz tego są piękne, "moje" i nie wyobrażam sobie bez nich życia - puentuje.
W przeprowadzonym we współpracy z serwisem WP abcZdrowie przez BioStat sondażu "Zdrowie Polaków - świadomość dotycząca higieny wzroku" aż 69,6 proc. badanych przyznało, że nosi okulary korekcyjne lub używa soczewek kontaktowych.
W badaniu przeprowadzonym w 2022 roku przez serwis wokularach.pl przez aż 41 proc. respondentów odpowiedziało, że okulary wpływają na bardziej atrakcyjny wygląd. Dwie trzecie pytanych uznało, że ich noszenie dodaje powagi, a ponad połowa stwierdziła, że okulary podkreślają profesjonalizm i sprawiają wrażenie większej inteligencji i oczytania.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl