W leczeniu otyłości olbrzymiej operacja lepsza niż leki
Operacyjne leczenie tzw. otyłości olbrzymiej nie tylko znacznie zmniejsza masę ciała ale i poprawia sprawność mięśnia sercowego - wynika z badań opublikowanych na łamach najnowszego wydania "Journal of the American College of Cardiology".
Operacyjne leczenie tzw. otyłości olbrzymiej nie tylko znacznie zmniejsza masę ciała ale i poprawia sprawność mięśnia sercowego - wynika z badań opublikowanych na łamach najnowszego wydania "Journal of the American College of Cardiology". Dr Sheldon Litwin ustalił, że po odchudzeniu serce ulega samoistnej przebudowie. To dobra wiadomość również dla polskich pacjentów, bo podobne operacje wykonywane są także w naszym kraju.
Kardiolodzy Medical College of Georgia przez 2 lata po zabiegu obserwowali 400 chorych, którzy byli operowani gdy ich wskaźnik masy ciała BMI osiągnął już 48 jednostek. Chcieli sprawdzić, czy po zrzuceniu nadmiernej masy ciała udaje się również odwrócić niekorzystne w organizmie zmiany w budowie serca. Najnowsze badania nie pozostawiają co do tego żadnych wątpliwości.
Mniejsza masa ciała, średnio o 50 kg, sprawiła, że mniej obciążone serce u zoperowanych osób uległo przemodelowaniu. Badanie echokardiograficzne wykazało, że zmniejszyła się objętość prawej komory, która wcześniej była powiększona. Zmniejszyła się też masa lewej komory spowodowana pogrubieniem jej ścian. W efekcie po obniżeniu wskaźnika masy ciała do 32 jednostek, poprawiła się wydolność mięśnia sercowego.
- Operacja bariatryczna to najlepszy sposób leczenia otyłości olbrzymiej - twierdzi dr Mariusz Wyleżoł, kierownik kliniki chirurgii Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej w Warszawie. - Korzyści jakie daje nie można osiągnąć w żaden inny sposób. Przede wszystkim po zabiegu pacjenci odczuwają poprawę jakości życia pod każdym względem. Cofają się skutki otyłości. W 90 proc. przypadków ustępuje cukrzyca, wydłuża się życie i ustępuje depresja. A na dodatek mniejsze są koszty leczenia takich osób.
Leczenie chirurgiczne jest zwykle zalecane, gdy u osób w wieku 18-60 lat wskaźnik masy ciała BMI przekracza 40 jednostek (jest to tzw. otyłość III stopnia). Chirurdzy bariatryczni twierdzą jednak, że powinno być ono wykonywane także u osób ze wskaźnikiem 35 jednostek (z otyłością II stopnia), jeśli widoczne są u nich powikłania otyłości, takie jak cukrzyca i choroba wieńcowa. A takie komplikacje występują aż u 80 proc. osób z tym typem otyłości.
- Pozostałe 20 proc. otyłych z BMI powyżej 35 to zazwyczaj osoby źle zbadane, bo trudno znaleźć osobę otyłą, która nie cierpiałaby na schorzenia towarzyszące - mówi dr Wyleżoł. Tak naprawdę leczenia bariatrycznego wymagają zatem wszystkie osoby z otyłością II i III stopnia.
W Polsce jest 1,5 mln osób ze wskaźnikiem BMI powyżej 35 jednostek, a powyżej 40 - od 300 do 600 tys. Jeśli nawet przyjąć, że tylko osoby z otyłością III stopnia wymagają operacji bariatrycznej, daje to i tak ogromną liczbę co najmniej 300 tys. otyłych, którzy powinni być operowani. Tymczasem w Polsce co roku operuje się zaledwie 1000 osób.
Nie ma lepszego sposobu leczenia tak dużej otyłości.
- U chorych z II i III stopniem otyłości leczenie zachowawcze - przy użyciu diety i leków - jest mało skuteczne. Można je porównać jedynie do leczenia nowotworu ziołami - wyjaśnia dr Wyleżoł. Ryzyko operacji bariatrycznej jest niewielkie. Tylko u 1 proc. operowanych dochodzi do zgonu z powodu powikłań. "Ich przyczyną zwykle nie jest jednak sama operacja, lecz liczne komplikacje wynikające z tak dużej otyłości - mówi prof. Krzysztof Paśnik z kliniki chirurgii ogólnej Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. - Nie należy zatem zwlekać z operacją, bo chorzy z powodu otyłości będą w jeszcze gorszym stanie".
Najczęściej wykonywane są trzy rodzaje operacji. Pierwsza polega na wszczepieniu do żołądka opaski regulowanej. Zakłada się ją w górnej części żołądka. Opaska dzieli żołądek na dwie części, mniejszą u góry i większą na dole. Wąski przesmyk pomiędzy nimi sprawia, że pokarm wolniej przechodzi i dłużej daje uczucie sytości.
Drugi typ zabiegu to resekcja żołądka. Polega na wycięciu 80 proc. tej części żołądka, gdzie wytwarzana jest grelina, hormon odpowiedzialny za łaknienie.
Trzecia operacja to tzw. by-pass żołądkowy. Żołądek dzielony jest na dwie części, przy czym ta mniejsza ma zaledwie 10 proc. objętości i jest łączona z jelitem cienkim, gdzie pokarm jest wchłaniany. Większy fragment żołądka oraz dwunastnica i kawałek jelita cienkiego są wyłączone z trawienia, ale uczestniczą w produkcji enzymów i hormonów.
- W Polsce stosujemy wszystkie techniki chirurgii bariatrycznej jakie wykorzystywane są na świecie. Nie odstępujemy ani o krok - mówi prof. Paśnik. Niestety, tego typu operacje wciąż są postrzegane jako ekstrawagancja, a nie zabiegi ratujące życie. Potrzebne są nowe ośrodki bariatryczne w kraju i lepsze finansowanie tych operacji przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
(PAP/ma)