Walczą za Ukrainę i otrzymują setki gróźb. "Wiemy, gdzie mieszkacie"
Ukraińscy żołnierze i proukraińscy aktywiści otrzymują setki gróźb śmierci i napaści, a także gwałtu na bliskich osobach, po systematycznym udostępnianiu ich danych osobowych na prokremlowskich kanałach społecznościowych - ustaliło BBC w ramach swojego śledztwa.
Według informacji ujawnionych przez BBC, Rosjanie prowadzą na Telegramie kanały, które stosują wobec ukraińskich żołnierzy oraz aktywistów doxing. Zjawisko polega na wyszukiwaniu, gromadzeniu i ujawnianiu wrażliwych danych dotyczących zaatakowanych osób.
Jak ujawniają dziennikarze BBC istniejące na Telegramie kanały "Pracujcie, bracia" oraz "Trybunał", założone 1 marca, udostępniły prywatne dane prawie 300 ukraińskich aktywistów, żołnierzy i ich krewnych. Zapoznało się z tym ponad 120 tysięcy obserwatorów kont.
Dostają groźby od Rosjan. "Gdzie są zdjęcia waszych martwych ciał?"
BBC opisuje m.in. historię Oleksiego i Anastazji. Para mieszkała w Berdiańsku, ukraińskim mieście portowym okupowanym przez wojska rosyjskie od pierwszych dni wojny. Byli jednymi z niewielu cywilów, którzy próbowali walczyć z najeźdźcą. Rzucili koktajlem Mołotowa na rosyjski pojazd pancerny przejeżdżający przez ich miasto. Udało im się szybko ukryć.
"Staraliśmy się nie używać naszych telefonów, więc nie mogliśmy być śledzeni. Ale kiedy je włączyliśmy, widzieliśmy setki wiadomości z groźbami od nieznajomych, mówiącymi, że nas powieszą, spalą nas naszymi własnymi koktajlami Mołotowa. To był absolutny koszmar" - opowiada Anastazja dziennikarzom BBC.
Okazało się, że o wyczynie pary poinformowała rosyjska telewizja państwowa, a na kanale "Pracujcie, bracia" opublikowano ich daty urodzenia, adresy domowe, numery telefonów, informacje podatkowe, konta w mediach społecznościowych, a nawet numery rejestracyjne ich samochodu.
Para dostawała nawet tysiąc wiadomości dziennie. "Gdzie są zdjęcia waszych martwych ciał?", "Wiemy, gdzie mieszkacie" - cytuje BBC.
Publikują dane żołnierzy i ich rodzin. Rosjanie grożą śmiercią i gwałtem
Podobny los spotkał Oleksandra, ukraińskiego żołnierza, który walczy na froncie na wschodzie Ukrainy. Na Telegramie zamieszczono nagranie jego batalionu niszczącego rosyjski pojazd opancerzony, wraz z datą urodzenia, numerem telefonu i adresem e-mail. Mężczyzna dostawał wiadomości, których nadawcy grozili, że w Nowej Kachowce, z której pochodzi, znajdą jego matkę oraz siostrę i je zgwałcą.
Z groźbami spotkał się także Wiktor. Żołnierz przed wojną był aktywistą LGBT+. Spotykał się wtedy z hejtem na Telegramie i zawsze to zgłaszał, jednak bez reakcji ze strony serwisu. Po inwazji Rosji opublikowano jego dane osobowe oraz zdjęcia. Komentujący grozili śmiercią jemu oraz jego rodzinie.
"Wymienili adresy moich rodziców, a nawet mojej babci. Napisali do mojej siostry. Umieścili nawet jej adres" - opowiada Wiktor.
BBC skontaktowało się z administratorką kanału "Pracujcie, bracia". Kobieta zaprzeczyła, że publikowane są tam dane osobowe i groźby w kierunku ukraińskich żołnierzy. Po przesłaniu przez redakcję zrzutu ekranu, przestała odpowiadać na wiadomości. Założycielka "Trybuny", Olesja Orlenko, również zaprzeczyła udostępnianiu danych na Telegramie.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl