FitnessWenezuelskie zapłodnienie

Wenezuelskie zapłodnienie

Wenezuelskie zapłodnienie

Czy można zajść w ciążę robiąc cytologię? W polskim serialu, niestety, tak. Szkoda tylko, że skutkiem scenariusza może być myślenie: „Nie pójdę na cytologię, bo zajdę w ciążę”.

Czy można zajść w ciążę robiąc cytologię? W polskim serialu, niestety, tak. Szkoda tylko, że skutkiem scenariusza może być myślenie: „Nie pójdę na cytologię, bo zajdę w ciążę”.

Zrobić dobry serial to nie lada sztuka. Potrzeba dobrego scenariusza, charyzmatycznych aktorów, świetnego reżysera i mamy klasyk jak np. „Przyjaciele” czy „Seks w wielkim mieście”. Kiedy brakuje którejś z części składowych, produkcja zaczyna kuleć, mimo świetnej reklamy czy sprawnie poprowadzonych działań public relations.

Czasami zdarzają się jednak cuda – np. polska „BrzydUla” stała się hitem dopiero podczas drugiej serii. Serial zakończył się w swoim najlepszym momencie, zostawiając widzów w niedosycie. A stacja TVN obiecała fanom hit na miarę historii perypetii o Uli Cieplak – serial „Po prostu Majka”.

Na zdjęciu odtwórczyni roli Majki - Joanna Osyda.

1 / 7

Wenezuelskie zapłodnienie

Obraz
© AKPA

Fabuła serialu, kręconego w malowniczych plenerach Krakowa, jest prosta i opowiada losy studentki ASP, Majki, granej przez debiutującą na ekranie, Joannę Osydę. Serial, zaczyna się jak u Hitchcocka, trzęsieniem ziemi. Śliczna Majka zapisuje się na badanie cytologiczne w doskonale prezentującej się klinice i przez feralną pomyłkę personelu medycznego, zostaje poddana zabiegowi sztucznego zapłodnienia przez inseminację nasienia. Dawcą nasienia (czego jeszcze Majka nie wie) jest przystojny architekt, w którym główna bohaterka prawdopodobnie się zakocha, a w każdym razie ich drogi będą stale się krzyżować. Do tego w serialu jest jeszcze piękna i wyrachowana żona, apodyktyczny ojciec, matka i jej kochanek oraz bezrobotny wuj.

2 / 7

Wenezuelskie zapłodnienie

Obraz
© AKPA

Brzmi to wszystko jak z wenezuelskiej telenoweli – i rzeczywiście takową jest. Scenariusz „Po prostu Majka” został oparty na latynoamerykańskiej licencji, którą przystosowano do polskich realiów. Chyba jednak nie do końca dokładnie, co widać np. na podstawie historii feralnego zapłodnienia głównej bohaterki oraz dość luźno przedstawionej kwestii sztucznego zapłodnienia u surogatki. W naszym kraju kwestia in vitro u matki zastępczej, nadal nie ma regulacji prawno–etycznej i nie jest stosowane w klinikach medycznych.

Kwestie lekarskie i farmaceutyczne to zmora scenarzystów. Wiadomo, że mimo opieki konsultanta medycznego, o pomyłki łatwo. Podobno lekarze uwielbiają oglądać seriale, których akcja rozgrywa się w szpitalnych lub laboratoryjnych plenerach: mogą wtedy do woli naigrywać się z autorów scenariusza, popełniających pomyłki w fachowej terminologii. Błąd, a działanie celowe to jednak dwie różne sprawy. W egzotycznym klimacie telenowel z Ameryki Południowej nie dziwi, gdy syn ma dziecko ze służącą, która jest córką byłej żony pierwszego męża jej ciotki. Nawet jeśli to dziecko poczęte zostało metodą pomyłkowej inseminacji nasienia. W polskim serialu taka sytuacja po prostu razi.

3 / 7

Wenezuelskie zapłodnienie

Obraz
© AKPA

W TVN-owskiej produkcji główna bohaterka to „dziewczyna pełna energii, niepokorna, lubiąca postawić na swoim” (materiały promocyjne stacji). Czy można założyć, że taka dziewczyna, mimo szeroko zakrojonej akcji promocyjno-medialnej w ostatnich latach, nie była na badaniu cytologicznym? Mogła nie być, ale trudno uwierzyć w to, że dwudziestoparolatka, studiująca w dużym mieście, wybierająca się na stypendium do Włoch, nie wie jak przebiega badanie cytologiczne. Zaś lekarkę, która ma wykonać badanie, uprzedza spanikowana: „Proszę mi oszczędzić szczegółów”. Te słowa okażą się momentem zwrotnym w serialowym życiu Majki.

4 / 7

Wenezuelskie zapłodnienie

Obraz
© Jupiterimages

Jak widać, wzbranianie się przed wiedzą, nie popłaca. Prawdopodobnie, gdyby w serialu padło kilka słów komentarza na temat zabiegu, urocza studentka dowiedziałaby się, że właśnie do jej macicy wstrzykiwane jest nasienie. Tak się jednak nie dzieje.

– Czy nieświadoma pacjentka może nie zorientować się, że zabieg, który jest wykonywany, nie jest pobraniem cytologii, lecz inseminacją nasienia? – zastanawia się Agnieszka Nowicka z warszawskiej Kliniki Nova, wykonującej zabiegi in vitro. – Tak, pacjentka może nie zorientować się, że jest poddawana takiemu zabiegowi. Tłumaczy ją stres, napięcie i niezbyt komfortowa sytuacja. Oba zabiegi nie trwają długo i nie są obłożone dyskomfortem, ale jest to historia fikcji filmowej – uważa rzecznik kliniki. – Nieświadoma pacjentka, podczas badania ginekologicznego, wzbrania się przed informacją dotyczącą jej zdrowia? Pacjentki zwykle chcą być dobrze poinformowane.

5 / 7

Wenezuelskie zapłodnienie

Obraz
© Jupiterimages

Potwierdza to Aleksander Wiecki z kliniki leczenia niepłodności Invicta w Gdańsku. - Lekarz zawsze zna swoją pacjentkę, zwłaszcza jeśli mówimy o procedurze tak złożonej, jak zabieg inseminacji nasienia – uważa. - W renomowanej klinice wszelkie procedury związane z obsługą pacjenta traktowane są priorytetowo. Lekarz, wykonujący zabieg inseminacji nasienia, nie może nagle się zmienić, w praktyce lekarskiej raczej nie zdarza się też, aby zastąpił go inny, nieznany pacjentce. (Przypomnijmy, że w serialu zabieg wykonuje po raz pierwszy w swojej karierze zawodowej lekarka, która nie sprawdziła wcześniej personaliów pacjentki).

Aleksander Wiecki z Invicty zaznacza też, że w klinikach ginekologicznych na całym świecie, jeśli pacjentka przychodzi wyłącznie na pobranie cytologii, zabiegu nie wykonuje lekarz, tylko przeszkolony personel medyczny w laboratorium, zwykle jest to położna. - Oczywiście, jeśli badanie cytologiczne jest częścią ogólnego badania lekarskiego, w trosce o komfort pacjentki oraz jej czas, materiał pobiera lekarz – kontynuuje Aleksander Wiecki. - Błędem jest pokazywanie, tak jak w serialu, że oba zabiegi – inseminacji oraz cytologii - mają miejsce w tym samym gabinecie lekarskim.

6 / 7

Wenezuelskie zapłodnienie

Obraz
© Jupiterimages

Serialowa rzeczywistość często nijak ma się do realnego życia i rządzi się własnymi prawami. Twórcy scenariusza serialu „Po prostu Majka” prawdopodobnie nie zamierzali robić tzw. „czarnego PR” placówkom medycznym, ale mimowolnie osiągnęli ten skutek.

- Przedstawianie procedury zapłodnienia pozaustrojowego oraz badania cytologicznego w atmosferze bałaganu oraz pomyłek nie przybliża problematyki in vitro ani nie popularyzuje obowiązkowego dla każdej kobiety badania cytologicznego – uważa Aleksander Wiecki, rzecznik gdańskiej kliniki leczenia bezpłodności. - Akcja serialu toczyć się będzie wartko przez takie zwroty akcji, jak pomyłkowe zapłodnienie pacjentki, skierowanej na cytologię. Nie można wykluczyć, że w niektórych młodych głowach damskiej widowni zakiełkuje myśl: „Nie pójdę na cytologię, bo zajdę w ciążę”.

7 / 7

Wenezuelskie zapłodnienie

Obraz
© Jupiterimages

Ciąża to nie koniec świata i zdarza się zarówno w serialu, jak i w życiu. Seriale z kolei, w mniejszym stopniu, niż kilka lat temu, kształtują świadomość widzów. Nie znaczy to jednak, że ich twórcy, mogą nie zwracać uwagi na szczegóły i „sprzedawać” odbiorcom niedociągnięcia i fałsze, ubrane w piękne plenery oraz urodę głównych aktorek. A jaka z tego nauka? Należy poddawać się systematycznym badaniom cytologicznym i zawsze pytać lekarza, co robi.

Tekst: Aleksandra Pielechaty

cytologiaserialzapłodnienie

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (244)