Święta Bożego Narodzenia za pasem. Poznajcie trzy rodziny, trzy historie, trzy różne podejścia
W polskiej tradycji przyjęło się, że Boże Narodzenie spędzamy z bliskimi. Choć Sylwia kultywuje ten zwyczaj, Beata i Kamil od barszczu z uszkami wolą drinki z palemką. Z kolei Kasia w tym roku mówi dość i kolację wigilijną przygotuje sama – z dala od teściów, u których alkohol leje się litrami.
Z badań przeprowadzonych dla Wirtualnej Polski w panelu Ariadna wynika, że najwięcej osób (29 proc.) spędza święta Bożego Narodzenia we własnym domu bez odwiedzania rodziców czy też teściów. Na drugim miejscu (23 proc.) znalazła się grupa osób, która stara się odwiedzić swoich rodziców oraz rodziców partnera. Natomiast najmniej osób (2 proc.) decyduje się na zagraniczny wyjazd, by odpocząć i uniknąć okołoświątecznego zamieszania. Postanowiłam zatem sprawdzić, jak Polacy spędzają święta. Dla każdej z moich rozmówczyń Boże Narodzenie oznacza coś innego.
Święta? Dziękuję, mam wtedy urlop
Beata i Kamil, wczasowicze z korporacji. Oboje pochodzą z Warszawy. Są ateistami. Dla nich gwiazdka to jedyny czas w roku, kiedy mogą gdzieś "wyskoczyć". Mówią wprost: nie chcą "stać przy garach" czy też jechać zmęczeni po pracy – przecież 24 grudnia to dzień roboczy – na kolację wigilijną do bliskich. Tegoroczne święta Bożego Narodzenia zaplanowali 6 miesięcy wcześniej. Pojadą na Bali. Robią tak od 4 lat, zmienia się tylko cel podróży.
– Zmieniliśmy koncepcję świąt. Rodzice Kamila zaakceptowali naszą decyzję. Gorzej było z moimi. Za pierwszym razem, kiedy lecieliśmy na święta do Kambodży, mama się obraziła, a tato żartował, żebym opłatek zabrała i gałązkę świerku, bo przecież tam nie będzie choinki. Teraz już się przyzwyczaili. Można powiedzieć, że nawet się cieszą. Chwalą się rodzinie, gdzie znowu jedziemy. W Wigilię łączymy się na Skype, składamy życzenia i tyle – opowiada Beata.
Pytam ich, czy nie brakuje im tych świątecznych zapachów i atmosfery. – Jak dorosłem, to zrozumiałem, że święta są na pokaz. Kto ile wydał na prezenty, kto jaką potrawę przygotował. Kłótnie na co dzień, a przy stole nagle wszyscy święci. I zawsze wybuchała awantura na temat polityki, bo w rodzinie są zwolennicy różnych opcji. Teraz w końcu mogę spędzać święta tak, jak chcę – odpowiada Kamil.
Czy to oznacza, że tradycyjne święta odchodzą do lamusa? – Przyjmujemy, że święta związane są z tradycją religijną. Obecnie w dużym stopniu uległy one zeświecczeniu. W związku z tym są coraz częściej traktowane jako czas, który można wykorzystać w inny sposób niż spotkanie się z rodziną – wyjaśnia dr Marek Szopski z Uniwersytetu Warszawskiego.
Socjolog zauważa, że spotkania rodzinne mogą odbywać się w innym terminie. Nie dziwi go, że ludzie wyjeżdżają, ponieważ obecnie inaczej funkcjonujemy. – Ludzie w wielkich miastach żyją szybko i po prostu chcą odpocząć. Natomiast jeszcze kilkadziesiąt lat temu ci mieszkający na wsiach pracowali w polu, więc ta Wigilia to była dla nich możliwość spotkania się przy zastawionym stole. Zmieniła się więc sytuacja materialna Polaków – wyjaśnia ekspert.
Święta chce spędzić po swojemu
Kasia, lat 35, niezależna. Od lat jeździła na święta do rodziny męża. W tym roku postanowiła, że sama zorganizuje Wigilię – bez teściów, ciotek czy wujków. Jedynymi zaproszonymi są: ona, jej mąż i dziecko. – Moi rodzice nie żyją od kilku lat, więc co roku jeździliśmy do teściowej. Nie chcę już spędzać gwiazdki w obcym domu i wysłuchiwać wścibskiej teściowej, która dyktuje mi, jak mam wychowywać dziecko – tłumaczy 35-latka.
Mąż Kasi nie jest zachwycony tą decyzją. Wyznaje zasadę, że póki rodzice żyją, to trzeba. Pomimo że Kasia ma poczucie obowiązku względem męża i jego rodziców, w te święta postawiła na swoim. Opowiada po kolei, co planuje przygotować. – Oczywiście 12 potraw: śledzie, karp, barszczu z uszakami tez nie może zabraknąć. Kto wie, może nawet kutię spróbuję zrobić – rozmyśla.
35-latka chce poczuć rodzinną atmosferę, której brakowało jej co u roku teściowej. – Nie lubię obchodzić świąt w domu męża. O 20:00 zaczyna się dosłownie impreza przy stole. Kolacja na 17 osób, szybkie podzielenie się opłatkiem i na stół wkracza… wódeczka. Jak można się domyślić, przed 24:00 pół rodziny pijana jak szpadel, a potem na pasterkę, bo przecież trzeba – mówi z niesmakiem Kasia.
Pięć lat temu po raz pierwszy została mamą. Jeszcze gdy była w ciąży, zawoziła pijane towarzystwo do kościoła. Chce oszczędzić takich widoków swojej córce. To kolejny powód, dla którego tegoroczną Wigilię spędzi bez teściów. Woli, aby rodzina się na nią obraziła, niż jej dziecko kojarzyło Boże Narodzenie ze stołem suto zastawionym alkoholem.
Dr Marek Szopski podejrzewa, że ludzie coraz częściej będą zadawali sobie pytania, jak i z kim spędzić święta. Zakłada, że będą dwie dominujące grupy – ci, którzy będą bardzo dużą wagę przykładać do tradycyjnych świąt i zaczną wręcz wymagać od innych, przestrzegania tradycji oraz ci, którzy dojdą do wniosku, że Boże Narodzenie to czas rodzinny, wolny od pracy, ale niekoniecznie związany z obrzędowością. – I tych drugich moim zdaniem będzie więcej – kwituje.
Święta? Tradycji stało się zadość
Sylwia, 52 lata, tradycjonalistka. Dzielenie świąt na dwa domy to dla niej coś zupełnie naturalnego. Nie wyobraża sobie Bożego Narodzenia bez rodziny. Co roku Wigilia to wielkie przedsięwzięcie, trudne logistycznie. Najpierw kolacja o 16 u rodziców Sylwii, potem o 19 kolejna, tym razem u teściów.
– Całe szczęście od jednej miejscowości do drugiej jest blisko. Uwielbiam te wyprawy świąteczne. Zarówno u jednych, jak i drugich rodziców stoły uginają się od potraw. Ma to swoje plusy. Nic nie szykuję na święta. Zawsze pakują wałówkę do pojemników: kapustę, sałatkę jarzynową czy makowiec. Lodówka zapełniona – śmieje się 52-latka.
Sama nie może się doczekać, aż zostanie babcią i to do niej będzie się zjeżdżała cała rodzina. – Wychowałam się w rodzinie wielopokoleniowej. U nas zawsze kobiety krzątają się w kuchni, by szykować przysmaki świąteczne, natomiast mężczyźni dbają o to, żeby karp był wypatroszony, choinka ubrana. A potem wspólnie zasiadamy do stołu, śpiewamy kolędy i idziemy na pasterkę – wyjaśnia Sylwia.
Te same wartości chce przekazać dzieciom. Nie wyobraża sobie świąt na plaży i jedzenia kolacji przy ubranej w bombki palmie, popijając drinka z kolorową palemką. Zwłaszcza w towarzystwie obcych osób.
Nie wyobraża sobie, że taki nowoczesny sposób świętowania mogłyby wybrać jej dzieci. Gdy dowiedziała się, że syn jej koleżanki z pracy przestał przyjeżdżać do rodziców na święta, wystraszyła się. – Podobno zostaje ze swoją dziewczyną w domu, śpią do południa i oglądają seriale. Aneta jest przerażona, a on jej tłumaczy, że nie chce już słuchać prób urządzania mu życia. Nie wyobrażam sobie świąt bez rodziny. Gdyby moje dzieci tak postąpiły, złamałyby mi serce – kwituje.
Marek Szopski uważa, że święta nie mają już wymiaru metaficzyno-religijnego. – To jest postrzeganie globalne. Boże Narodzenie obchodzone jest na całym świecie również jako swego rodzaju święto handlowe. Prezenty to wynalazek amerykański, z kolei św. Mikołaj – holenderski. Nic dziwnego, że Boże Narodzenie traktowane jest jako najbardziej konsumpcyjne święto. A wobec tego staje się coraz mniej religijne – wyjaśnia.
Badanie Ariadna zostało przeprowadzone na próbie ogólnopolskiej liczącej N=1028 osób w wieku od 18 lat wzwyż.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl