Zdjęła buty i wyciągnęła nogi. Tak zareagowała, gdy ktoś ją upomniał

Rozrzucone chrupki, zabawki na ziemi, a na siedzeniach papierki po batonikach - tak wyglądał przedział, który zastał jeden z pasażerów. Czasem początek urlopu staje się koszmarem, a przejazd pociągiem - mocnym testem naszej cierpliwości i wrażliwości.

Podróż pociągiem może być przykrym doświadczeniem
Podróż pociągiem może być przykrym doświadczeniem
Źródło zdjęć: © East News | Marek Michalak

15.07.2024 | aktual.: 15.07.2024 08:55

Każdy z nas ma za sobą podróż, którą wspomina jak najgorszy koszmar. Zepsuta klimatyzacja, ogromne opóźnienie, hałaśliwi współpasażerowie i biegające po przedziale dzieci to tylko niektóre z elementów, które mogą zmienić początek wymarzonego urlopu w prawdziwą gehennę.

Przedział grozy

Michał podróżował pociągiem z Krakowa do Gdańska. Bilety rezerwował późno, więc zostało mu jedynie wolne miejsce w wagonie z przedziałami. - Pech chciał, że trafiłem na rodzinę z trójką dzieci. Wszedłem do przedziału, który wyglądał jak pobojowisko. Rozrzucone chrupki, zabawki na ziemi, a na siedzeniach papierki po batonikach. Rozumiem, że czasem ciężko jest upilnować maluchy, ale rodzice nawet nie starali się na nic reagować - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

Gdy zajął swoje miejsce, wcześniej odsuwając leżące na siedzeniu śmieci, najstarsza, około siedmioletnia córka powiedziała na głos do mamy, że to ona chciałaby usiąść przy oknie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- W tym momencie mama dziewczynki popatrzyła na mnie litościwym wzrokiem i spytała, czy nie przeszkadzałoby mi, gdybym usiadł na środku. Do teraz tego żałuję, ale postanowiłem się zamienić. Tym samym usiadłem między nią a jej młodszą siostrą - wyznaje mężczyzna.

Wtedy zaczął się prawdziwy koszmar. - Siostry co chwilę przerzucały się zabawkami, podawały sobie jedzenie, wymieniały kolorowankami. Najgorsze jest to, że rodzice w ogóle na to nie reagowali. Nawet w momencie, gdy chrupki z paczki wysypały się wprost na moją koszulę - wyznaje Michał.

Opiekunowie w ogóle nie reagowali na zachowanie swoich dzieci.

- Ojciec szybko poszedł spać, niczym się nie przejmując (przy okazji strasznie głośno chrapał), a mama tylko wyciągała ze swojej wielkiej torby nowe chrupki i zabawki, aby zająć czymś dziewczynki.

Na tym jednak się nie skończyło. W przedziale był jeszcze najmłodszy z rodzeństwa, kilkumiesięczny chłopiec. - Na początku cały czas spał, więc nie sprawił zbyt wielu problemów. To, co jednak stało się później, przeszło moje najgorsze oczekiwania. Malec obudził się i zaczął płakać. Gdy mama zorientowała się, że ma pełną pieluchę, zamiast pójść z nim do łazienki, zaczęła przebierać go na siedzeniu w przedziale. Smród był okropny! Nie chciało mi się już dyskutować z tą rodziną, więc wyszedłem i pozostałą część podróży spędziłem, stojąc przy oknie na korytarzu. Ludzie nie mają wstydu - stwierdza mężczyzna.

Skarpetki do kontroli

O ile niektóre zachowania są niedopuszczalne, o tyle inne pozostają mocno dyskusyjne. Chodzi np. o ściąganie butów w pociągu. Dla jednych może być to postrzegane jako naruszanie przestrzeni osobistej współpasażerów i brak szacunku dla innych. Zwracają uwagę na uciążliwy niekiedy zapach oraz kwestie higieny i estetyki.

- Najgorzej jest w wagonach z przedziałami - mówi Adrian, który do dziś wspomina nieprzyjemną sytuację z pociągu. - Pamiętam, jak pani (około 50-letnia) ściągnęła buty i wyciągnęła swoje stopy na siedzenie naprzeciwko. Prawie mnie nimi dotykała! Gdy zwróciłem jej uwagę, bardzo się obruszyła. Tłumaczyła, że ma żylaki i musi wyciągać nogi, by poprawić krążenie. Ja wszystko rozumiem, ale naprawdę niekomfortowo było mi jeść kanapkę z widokiem na nagie, opuchnięte stopy - mówi w rozmowie z WP Kobieta.

Są jednak tacy, którzy uważają, że - o ile nie trzymamy stóp na czyimś siedzeniu - nie ma nic złego w chwilowym pozbyciu się obuwia. - Sama ściągam buty - stwierdza Natalia. - Uważam, że jest to zdrowe dla moich stóp i zwiększa komfort podróży. Oczywiście staram się szanować przestrzeń innych i nikomu nie podkładam ich pod nos. Ludzie już powariowali! Niedługo będzie im przeszkadzać, że ktoś za głośno oddycha w pociągu! Zachowuję podstawowe zasady higieny osobistej, więc nie uważam, żeby to był dla kogoś dokuczliwy problem - wyznaje.

- Team skarpety górą - stwierdza Mateusz. - Kto nigdy nie poczuł ulgi, ściągając ciężkie obuwie po całym dniu pracy w pociągu, ten tego nie zrozumie - dodaje.

Ponad godzinę rozmawiał przez telefon

Kolejną zmorą podróżnych są hałaśliwi współpasażerowie. Głośne rozmowy, odgłosy oglądanych filmów bez słuchawek, chrapanie czy nawet śpiewanie - wszystko to może być uciążliwe dla innych pasażerów.

- Niektórzy ludzie nie mają wstydu - przyznaje Anna. - Ostatnio jechałam obok młodego studenta prawa, który obronił aplikację, niedawno zostawiła dziewczyna i jedzie do swojej mamy na obiad, ale zdecydowanie bardziej niż golonkę woli kotlety schabowe. Poza tym trzy dni temu był u dentysty, który zalecił mu wyczyszczenie kamienia gromadzącego się na zębach. Myśli również nad zmianą odżywki do włosów, bo zauważył, że jego zakola są coraz bardziej widoczne. Skąd to wiem? Z jego ponad godzinnego maratonu rozmów telefonicznych. Naprawdę nie rozumiem, jak można tak bardzo nie przejmować się innymi, by omawiać wszystkie szczegóły ze swojego życia, gdy obok siedzi zupełnie obca osoba? - zastanawia się pasażerka.

W saunie z logiem PKP

Innym problemem, który może uprzykrzyć podróż, jest brak klimatyzacji. W upalne, letnie dni, gdy temperatura na zewnątrz sięga powyżej 30 stopni Celsjusza, to prawdziwe utrapienie. Podróżni są znużeni i drażliwi, a podróż wydaje się nie mieć końca.

- Napis "Życzymy przyjemnej podróży" brzmiał jak kiepski żart - mówi jedna z pasażerek, która poinformowała Wirtualną Polskę o nieprzyjemnej sytuacji, która niedawno miała miejsce w pociągu na trasie Warszawa - Wrocław.

W pociągu ledwo można było wytrzymać. Temperatura w zamkniętych wagonach wynosiła aż 38 stopni Celsjusza. Pasażerowie zostali uwięzieni w pociągu z zepsutą klimatyzacją.

© WP

Zmęczeni i poirytowani pasażerowie próbowali dopytywać konduktora o przyczyny i czas naprawy awarii. Pytali, co się stanie, gdy ktoś straci przytomność. Spotkali się jednak z kompletną ignorancją.

- To będziemy wzywać karetkę i wszyscy będą czekać - miał skomentować konduktor, cytowany przez czytelniczkę WP.

Na domiar złego nie można było sobie kupić tam nawet butelki wody, bo Wars był zamknięty. Nie było też wózka z napojami i przekąskami.

Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

© Materiały WP
Źródło artykułu:WP Kobieta
pociągwakacjepkp
Zobacz także
Komentarze (240)