Wychowanie na odległość

Bardzo chętnie wyjeżdżamy do pracy za granicę. Jednak dla dziecka, którego rodzice wyjeżdżają „na saksy”, nawet rok, czy dwa to cała wieczność.

Wychowanie na odległość

Bardzo chętnie wyjeżdżamy do pracy za granicą, bo w krajach Europy Zachodniej zarabiamy dużo lepiej niż w Polsce. Polacy zatrudnieni w Unii Europejskiej potrafią być bardzo przedsiębiorczy. Wyjeżdżają ze świadomością, że chcą zarobić jak najwięcej i często pracują na dwa etaty. Chodzi o to, by wyjazd się kalkulował i by nie trwał za długo. Dwa – trzy lata to w chyba końcu nie tak dużo? Może dla dorosłego – nie, ale dla dziecka, którego rodzice wyjeżdżają „na saksy”, to cała wieczność.

Wydawać by się mogło, że dzieci nie odczują tak boleśnie nieobecności rodziców – w końcu mówi się, że są tak zajęte. Przedszkole czy szkoła, zajęcia dodatkowe, koleżanki i koledzy, kanał z kreskówkami, Play Station… Poza tym zwykle wyjeżdża tylko jedno z rodziców, a nawet jeśli oboje, to dziecko zostaje z dziadkami lub z kimś innym z rodziny. Teoretycznie nie ma powodu do histerii. Gdyby rodzice pracowali w Polsce, siedzieliby do późna w pracy i też nie mogliby spędzać z dzieckiem tyle czasu, ile by chcieli. A tak parę lat wzmożonego wysiłku, dodatkowych wyrzeczeń i życie będzie wyglądało tak idealnie, jak w reklamach. Tak widzą to dorośli. Dla dzieci przedłużająca się nieobecność mamy lub taty to prawdziwa tragedia.

Po pierwsze dlatego, że maluchy stykają się na co dzień z innymi wzorcami. Ich rówieśnicy mają oboje rodziców na wyciągnięcie ręki. Mogą widywać się z nimi kiedy tylko mają na to ochotę. Nawet jeśli rodzice dużo pracują, to dziecko ma świadomość, że są. Przecież czasami niepotrzebna jest nawet namacalna obecność drugiego człowieka, by czuć, że jest tuż tuż. Rodzic za granicą nie pójdzie na wywiadówkę, by dowiedzieć się, jakie ma zdolne dziecko i by posłuchać, jak je chwalą nauczyciele. Nie przyjdzie obejrzeć szkolnego przedstawienia. Nie pomoże przygotować kostiumu na bal karnawałowy. W wietrzny dzień nie pójdzie ze swą latoroślą puszczać latawca na łąkę. Nie uspokoi po nocnym koszmarze. Dziecko czuje się gorsze od innych, bo nie ma tego, co jego rówieśnicy.

Drugim powodem, dla którego dziecko tak źle znosi wyjazd rodzica, jest fakt, że zagranica to dla dziecka niewyobrażalnie daleka kraina. Dostanie się do niej jest czasochłonne i kosztowne. Z tego powodu takie podróże odbywa się niezmiernie rzadko. Jeśli już, to najpierw trzeba szkrabowi wyrobić paszport, a potem lecieć samolotem lub spędzić wiele godzin w autobusie. Dla dziecka Wielka Brytania jest tak daleko, jak dla nas Japonia, czy Nowa Zelandia. To dystans, którego nie jest w stanie pojąć.

Za granicę w odwiedziny nie jeździ się też zbyt często, bo osoba, która może dziecko zabrać ze sobą, ma przecież swoje obowiązki i zarzucenie ich na tydzień nie jest prostą sprawą. Poza tym, jeśli dziecko chodzi do szkoły, nie może urywać się z niej, bo narobi sobie zaległości, które później trudno nadrobić. Rodzic zarabiający „na saksach” funty czy euro, stara się nie tracić sprzed oczu celu, jaki mu przyświeca. Wyjechał, by zarabiać. Nic nie odłoży, jeśli co weekend będzie latał do Polski, więc przyjeżdża na ogół na specjalne okazje, takie jak święta czy uroczystości rodzinne. Kiedy już przyjedzie, ma mnóstwo spraw do załatwienia, całą listę osób do odwiedzenia i nie poświęca dziecku tyle uwagi, ile by ono sobie życzyło.

Dziecko jest zazdrosne o to, z kim rodzic spędza czas w tym odległym, obcym kraju. Maluch boi się, że mama czy tata znajdzie sobie nowego partnera życiowego, nowe dzieci i zapomni o swojej rodzinie w Polsce. W końcu każdy chciałby mieć takiego świetnego rodzica. Rosnąca liczba rozwodów spowodowana wyjazdami do pracy za granicą jest najlepszym dowodem na to, że obawy dzieci nie są tak irracjonalnie, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka. Dzieci obawiają się także tego, że mama czy tata tak przyzwyczają się do życia za granicą, że nie będą chcieli wrócić do kraju. Przywożone przez rodzica prezenty – zabawki i ubrania są dużo tańsze i o wiele fajniejsze, niż te dostępne na miejscu. Zarobki takie wysokie. Życie takie ciekawe. Aż dziw, że komukolwiek chce się przyjeżdżać z powrotem do Polski.

Rodzice decydują się na wyjazd za granicę w imię wyższego dobra. Chcą, by całej rodzinie żyło się lepiej, by dzieciom niczego nie zabrakło. Często zapominają, że jego latorośli najbardziej potrzeba miłości i bliskości. Owszem, pieniądze są nieodzowne – nikt tego faktu nie neguje. Jednak w procesie wychowawczym najważniejsze są nie rekwizyty, ale uczucia. Nawet najdroższa i najoryginalniejsza zabawka nie zrekompensuje maluchowi długiej nieobecności mamy czy taty. Malucha nie da się wychować przez telefon czy Internet.

Potrzebna jest systematyczność i konsekwencja – nieosiągalne na odległość. Dzieci, których rodzice są długo i często nieobecni, są przeczulone na swoim punkcie. Łatwo je urazić. Przez to, mają pewne kłopoty z funkcjonowaniem w grupie. Są obrażalskie. Źle znoszą odmowę czy odrzucenie. Cierpią na częste huśtawki nastrojów i przejawiają skłonność do skrajnych zachowań. I naturalnie wszystko to ma wpływ na ich dorosłe życie.

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)