Zarabia krocie jako influencerka. Zaczynała "na kasie" w sklepie
Mówi, że jest indywidualistką, ale bardzo lubi ludzi. Ta sympatia działa też w drugą stronę — codziennie "podgląda" ją 1,7 mln par oczu. Trudno jej nie polubić. Jest spontaniczna i naturalna, chociaż twarz maluje wszystkimi kolorami tęczy. Czasem "palnie coś głupkowatego", ale w tym tkwi jej przepis na sukces.
Aga Grzelak — numer jeden w rankingu najpopularniejszych influencerów — opowiada o swoich początkach i wyznaje, dlaczego kiedyś nie mogła na siebie patrzeć. Wspomina szalone wyzwania i zdradza, co robi, kiedy jest offline.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Aleksandra Szablak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Twój ulubiony trend w makijażu?
Aga Grzelak: Zdecydowanie kolorowe eyelinery i rysowanie po twarzy. Uwielbiam, gdy coś jest intensywne i efektowne, a nie wymaga godziny dłubania.
A teraz trend, które nie przypadł ci do gustu. Strzelam – clean girl make-up? Wydaje się zbyt mało wyrazisty dla tak barwnej osoby jak ty.
Clean girl make-up nie jest w moim stylu, ale rozumiem, dlaczego dużo osób to lubi. Dziewczyny są znudzone ciężkimi podkładami i dużą ilością produktów. O dziwo, nigdy nie byłam też fanką błyszczyków. Włosy wpadające w kleisty błyszczyk to horror.
Najbardziej kontrowersyjny makijaż lub manicure w twoim wykonaniu?
Paznokcie, które robię za granicą, zawsze wzbudzają sensację. Ostatnio robiłam manicure w Miami. Oryginalne zdobienia na paznokciach są hitem. W Polsce ich po prostu nie ma. Chociażby specjalne żelki do paznokci, które wyglądają jak prawdziwe misie Haribo.
Co najbardziej inspiruje cię do stworzenia niebanalnego makijażu?
Gry, filmy i seriale - szczególnie "Stranger Things" i "Wiedźmin". Chociaż zabrzmi to banalnie – inspiracje są wszędzie. Czasem, kiedy jestem w hotelu i widzę ładną tapetę, myślę sobie "jakie fajne połączenie kolorów". Można to przenieść na make-up. To zależy, jak komu głowa pracuje – czy ogranicza się do tego, co widzi, czy przetwarza po swojemu.
Testowanie kosmetyków to dla ciebie codzienność. Czy w twojej ocenie jakość zazwyczaj idzie w parze z ceną?
Jeśli chodzi o najdroższe kosmetyki, to wcale nie uważam, żeby były najlepsze. Zazwyczaj za ceną stoi po prostu firma. A jeśli porównujemy kosmetyki za 15 zł versus 150 zł - już tutaj widać różnicę. Ale to też nie jest regułą, bo często znajduję tanie "perełki". Ostatnio zaskoczył mnie róż w kremie "za grosze". Z kolei kumpel namówił mnie do zakupu rozświetlacza za 300 zł. I szczerze? Nie jest wart takich pieniędzy. To przesada i fanaberia.
Niektóre z kobiet wychodząc z domu bez makijażu czują się jakby były nagie. To skrajne porównanie, ale prawda jest taka, że makijaż często dodaje pewności siebie. A jak ty czujesz się w wersji sauté?
Totalnie spoko. Bardzo często pokazuję się w sieci bez makijażu. Nawet na zdjęciach z podróży, które wrzucam na Instagram. Niekiedy mamy z Jędrkiem sesje z odjechanymi stylizacjami, a ja jestem bez makijażu - zwyczajnie nie mam czasu go zrobić. Najlepsze zdjęcia powstają w spontanicznych warunkach.
Zawsze akceptowałaś swój wygląd? Znane makijażystki wyznają, że ich przygoda z makijażem początkowo byłą próbą ucieczki od tego, co rano widzą w lustrze.
Przez 10 lat borykałam się z trądzikiem hormonalnym. Do perfekcji opanowałam "sztukę" kamuflowania niedoskonałości skóry. Rzeczywiście, jak widziałam się w lustrze bez podkładu, to była tragedia, nie mogłam na siebie patrzeć. Pytałam "czemu ja tak wyglądam?". Z moją skórą czułam się źle, ale nie powstrzymywało mnie to przed nagrywaniem na YouTubie. Tylko najczęściej miałam już na twarzy gotową bazę. Teraz śmieję się, że przez pierwsze lata wszystkie filmy rozpoczynałam, mówiąc "mam już nałożony podkład, korektor i puder".
Włóżmy skromność do kieszeni. Nie bez powodu jesteś numerem jeden w rankingu najpopularniejszych influencerów See Bloggers. Masz coś, czego innym brakuje. Co cię wyróżnia? Mnie przyciągnęłaś naturalnością i swobodą bycia. Dobrze to odczytuje?
Myślę, że masz rację. Naturalność jest mocno szanowana przez ludzi. Bardzo lubię, gdy ktoś jest naturalny. Czasem przejęzyczy się albo powie coś "głupkowatego" i nie eskaluje tego do rangi problemu. Nie robi pięciuset poprawek aż dobrze wymówi dane słowo. Ja też bardzo często "rzucę" coś w filmach, a później głośno mówię, że nie wiem, czy dobrze się wypowiedziałam.
Ludzie nie szukają ideałów? Nie chcą już perfekcji?
To ciekawe jak czasy się zmieniły. W latach 50., aż do 90. ludzie poszukiwali ideału. Stąd pojawiła się obsesja na punkcie Marilyn Monroe czy Brada Pitta – im ktoś był piękniejszy, tym lepszy. Teraz mam wrażenie, że wszystko obrało przeciwny kierunek. Sprowadza się do niedoskonałości, do pokazywania siebie surowym i prawdziwym. Ludzie mają już dość perfekcji, sztuczności, ideału, którego w rzeczywistości nie ma.
Jak wyglądały twoje początki?
Najpierw pracowałam w sklepie Zara w jednej z warszawskich galerii. To jednak nie były moje klimaty, dlatego zatrudniłam się jako makijażystka w stacji telewizyjnej. Nie była to super łatwa praca, ale ludzie byli genialni. Newsy startowały o 6 rano, więc przez rok, może półtora musiałam wstawać o godzinie 4 - miałam godzinę drogi do studia. W przerwach między makijażami zaczęłam montować filmy.
W którym momencie zawód youtuberki zaczął przynosić wymierne korzyści?
Myślę, że około dwóch lat od startu. Wcześniej nie było to na tyle szybkie i znane. Rezygnacja z pracy na etacie była dla mnie trudną decyzją. Między malowaniem poszczególnych osób, siedziałam i montowałam filmy - dawałam radę pogodzić te dwa światy. Ale stwierdziłam, że w pewnym momencie będę musiała postawić na siebie.
Nie uderzyła ci "woda sodowa do głowy"?
Nie, ale dzięki temu, że dość długo dochodziłam do tego momentu. Wcześniej miałam też "zwykłą" pracę. Chociaż delikatne doświadczenie pracy na etacie daje ci szacunek do tego, jak zarabia się pieniądze.
Ile czasu pracuje twórca internetowy?
Nie liczę świąt, nie liczę dni wolnych, nie liczę weekendów. W mojej pracy, a raczej życiu, te dni nie mają znaczenia. To inny tryb pracy – nie idziesz do biura i nikt nie mówi ci, co masz robić. Ale za to możesz pracować cały czas. Wtedy ważne jest, żeby próbować wyznaczać sobie czas wolny "sztucznie". Nie zmienia to faktu, że kiedy sama go sobie organizuję, to inaczej też odczuwam "ciężar" pracy i potrzebę wypoczynku.
Pamiętam twój halloweenowy makijaż ze sztucznym trądzikiem, który w sieci odbił się głośnym echem. Zarzucano ci brak empatii i wyśmiewanie osób z niedoskonałościami skóry. Spotkałaś się z falą hejtu. Co najbardziej utkwiło w twojej pamięci?
Nie zapamiętuję tego typu komentarzy, bo bardzo często są to subiektywne odpowiedzi na czyjeś doświadczenia i emocje. Sama miałam problem z trądzikiem, ale nie podchodzę do tego jak do traumy swojego życia. Jeśli ktoś ma trądzik, to nie zwracam na to uwagi. To naturalne, to jest ludzkie. Makijaż był elementem charakteryzacji i tworzenia postaci. Kiedyś zrobiłam też charakteryzację "nerda". Wykorzystałam w tym celu okulary i nikt wtedy nie mówił, że kpię z okularników.
Masz takie momenty, w których chcesz być offline?
Offline – tak. Czasem wyjeżdżam pod namiot do lasu. Bez Internetu i zasięgu. Odkładam telefon na tydzień. To bardzo zdrowe. Każdy powinien zrobić to przynajmniej raz w roku.
Lubisz malować, podróżować i gotować. A najbardziej?
Nie jestem w stanie wybrać. Te trzy rzeczy to kwintesencja mnie. Równie dobrze mogę w trakcie podróży malować rzęsy i jednocześnie jeść śniadanie (śmiech).
Chętnie wchodzisz w interakcje z odbiorcami. Masz za sobą jakiś nietypowy "challenge"?
Mam ich mnóstwo. Kocham challenge. Uważam, że wychodzenie ze strefy swojego komfortu jest rozwijające, chociaż na samym początku nieprzyjemne. Wiele razy wyjeżdżając za granicę prosiłam widzów, aby wymyślali ciekawe zadania. Wyzwania są dużą częścią mnie. Jeśli ktoś mi ich nie rzuca, to sama je sobie narzucam. Obserwatorzy wpadli na pomysł, żebym w Korei poszła na karaoke, a później zrobiła tatuaż. Długo nie musieli mnie namawiać.
Co 33-letnia Aga Grzelak powiedziałaby Agnieszce, która zaczynała swoją przygodę z YouTube'em?
To bardzo dobre pytanie. Hm... Nie żałuję niczego i podążam za intuicją. Było jednak kilka sytuacji, w których musiałam się "nagiąć" i nie do końca dobrze się z tym czułam. Mogłam w pewnych momentach iść swoim torem. Powiedziałabym sobie "nie zastanawiaj się, tylko rób". Czasami mam takie momenty, że myślę nad czymś zbyt długo, zanadto analizuję. Dlatego moja rada brzmi "działaj".
Rozmawiała Aleksandra Szablak, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl