Zawód: trucicielka, czyli historia markizy de Brinvilliers
Zabójcze mikstury testowała na biedakach z paryskiego przytułku, w którym uchodziła za „anioła dobroczynności”. Z zimną krwią zamordowała ojca i dwóch braci, aplikując im potężne dawki arszeniku. Planowała też otrucie szwagierek, męża oraz kochanka, ale na szczęście nie zdążyła zrealizować przerażającego planu.
22.07.2016 | aktual.: 22.07.2016 12:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
30 lipca 1672 roku zmarł w Paryżu Godin de Sainte-Croix, arystokrata o dość zszarganej opinii, dłużnik i bankrut, znany z zamiłowania do wiedzy tajemnej.
W piwnicy swojego pałacyku posiadał laboratorium alchemiczne. Dla nikogo nie stanowiło też tajemnicy, że przystojny mężczyzna był kochankiem markizy de Brinvilliers, żony Antoine’a Gobelina - margrabiego de Brinvilliers, barona de Nourar.
Początkowo przypuszczano, że zmarły popełnił samobójstwo, ale po przeszukaniu mieszkania de Sainte-Croix śledczy zaczęli podejrzewać, że mógł zostać otruty. Ich ciekawość wzbudziła odnaleziona w piwnicy czerwona skórzana kasetka, na wierzchu której leżała kartka z informacją, by w razie śmierci gospodarza szkatułkę oddać jego kochance. Jednak policjanci nie zamierzali wypełnić woli zmarłego. Kasetkę zabrali na komisariat. Niebawem pojawiła się tam markiza de Brinvilliers, żądając od sędziego śledczego wydania szkatułki. Prosiła, płakała i groziła, a nawet zaproponowała stróżom prawa łapówkę. Bezskutecznie.
Gdy otworzyli pudełko, w środku znaleźli kilka małych buteleczek z różnokolorowymi płynami, listy miłosne od markizy de Brinvilliers do de Sainte-Croix i otrzymane od niej dwa pokwitowania na wysokie sumy. Gdy zawartość flaszek wypróbowano na psach, gołębiach i kurach, biedne zwierzęta natychmiast zdechły. Nie ulegało wątpliwości, że jest to bardzo silna trucizna, a nerwowe zachowanie markizy de Brinvilliers ma związek ze śmiercią de Sainte-Croix i nie tylko, bo - jak wynikało z listów - uśmierciła też ojca i dwóch braci. Przerażona arystokratka postanowiła uciec przed odpowiedzialnością.
Dama z arszenikiem
Marie Madeleine Marguerite d'Aubray przyszła na świat 22 lipca 1630 roku w rodzinie radcy stanu Antoine'a Dreuxa d’Aubraya, ważnej postaci na dworze króla Ludwika XIV.
„(…) Umiejętność uwodzenia wykazywała już we wczesnej młodości. W tej malutkiej, ale jakże ponętnej osóbce, było coś pociągającego. Jej aksamitna cera sprawiała, że robiła wrażenie anioła, aż do chwili, kiedy wpadała w złość. Wówczas ta niebiańska postać ulegała metamorfozie i zmieniała się w demona, a przerażający wyraz twarzy zapowiadał nadchodzącą burzę” - opisuje José María López Ruiz w książce „Tyrani i zbrodniarze. Najwięksi nikczemnicy w dziejach świata”.
Marie miała 21 lat, gdy poślubiła Antoine’a Gobelina, jednak nie zaznała szczęścia w tym małżeństwie i szybko wpadła w ramiona przystojnego i temperamentnego Godina de Sainte-Croix. Jej mąż wiedział o romansie, ale tolerował taki układ. Mniej wyrozumiały okazał się natomiast ojciec markizy de Brinvilliers, który postarał się, by kochanek córki trafił na kilka miesięcy do więzienia.
Podczas pobytu za kratkami de Sainte-Croix nawiązał sporo nowych znajomości, m.in. poznał znanego włoskiego truciciela, który chętnie podzielił się z nim wiedzą dotyczącą sposobów uśmiercania ludzi. Po wyjściu na wolność razem z ukochaną zaczął eksperymentować z rozmaitymi miksturami, a zwłaszcza tlenkiem arsenu, zwanym arszenikiem. Już w starożytności i średniowieczu ten biały proszek był chętnie wykorzystywany do walki o władzę i wpływy. Członkowie słynnej rodziny Borgiów mieli zwyczaj częstować przeciwników potrawami oraz winami „doprawionymi” trucizną nieposiadającą smaku ani zapachu. Arszenik jest bardzo toksyczny, zażycie dużej dawki powoduje nasilone wymioty, ból głowy, utratę przytomności, a w końcu śmierć. Markiza de Brinvilliers postanowiła sprawdzić jego skuteczność w praktyce.
Ucieczka trucicielki
Arystokratka uchodziła za kobietę o wielkim sercu, podziwiano jej charytatywną pracę w paryskim przytułku dla biedaków. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że markiza po prostu potrzebowała „królików doświadczalnych” i testowała trujące substancje na podopiecznych.
Gdy zachorował jej ojciec, otoczyła go troskliwą opieką. Jednak d'Aubray niebawem zmarł, jak się później okazało otruty przez córkę, aplikującą staruszkowi coraz większe dawki arszeniku. Liczyła na przejęcie rodzinnego majątku, ale na drodze do realizacji planu stało jeszcze dwóch braci. Wkrótce także oni nie żyli.
Pieniądze ze spadku szybko się skończyły, ponieważ de Brinvilliers była bardzo rozrzutną kobietą, w dodatku musiała cały czas wspierać kochanka, który wciąż miał kłopoty finansowe. Żyła w strachu, że de Sainte-Croix lub wtajemniczony w zbrodnie markizy lokaj La Chauffee ujawnią jej rolę w zgonach członków rodziny. Potrzebowała więcej pieniędzy, dlatego postanowiła zlikwidować męża. Jednak Gobelin okazał się bardzo ostrożny, dwóch wiernych służących czuwało nad jego życiem, osobno przyrządzając i podając mu potrawy. Trucicielka miała znacznie utrudnione zadanie, w dodatku wybuchł skandal z kasetką de Sainte-Croix. Przerażona markiza uciekła do Londynu, a później pojawiła się w Holandii i zaszyła w klasztorze w Liege, lecz szczęście ją opuściło, bo w mieście pojawiły się francuskie wojska. W 1675 roku de Brinvilliers została aresztowana.
W pokutnym worku
Po zatrzymaniu markiza próbowała popełnić samobójstwo, połykając szkło i szpilki, jednak została odratowana i odtransportowana pod eskortą stu uzbrojonych żołnierzy do Paryża. Przy de Brinvilliers znaleziono manuskrypt, w którym opisywała dotychczasowe życie. Cynicznie relacjonowała zamordowanie ojca i braci, trucie chorych i biednych powierzonych jej opiece w szpitalu, a także dzieliła się planami zlikwidowania szwagierek, męża i kochanka. Dziś uważa się, że de Sainte-Croix zmarł jednak śmiercią naturalną lub popełnił samobójstwo.
Mimo to początkowo nie przyznawała się do zabicia kogokolwiek i całą winę starała się zrzucić na nieżyjącego de Sainte-Croix. Zdanie zmieniła dopiero pod wpływem tortur. Twierdziła jednak, że morderstw dokonywała po to, by zapewnić edukację i odpowiednią pozycję społeczną swoim dzieciom.
Sąd skazał ją na śmierć. 16 lipca 1676 roku markiza w pokutnym worku przeszła pod katedrą Notre Dame wyznając swoje winy, a następnie została ścięta na placu de Grève. Jej zwłoki spalono.
Zobacz także: Które kwiaty doniczkowe są trujące?