Blisko ludzi"Zawsze traktowała mnie jak przyjaciółkę". Uczniowie Małgorzaty przywracają wiarę w ludzi

"Zawsze traktowała mnie jak przyjaciółkę". Uczniowie Małgorzaty przywracają wiarę w ludzi

Miała wylew na oczach dzieci. Kiedyś Małgorzata była uśmiechniętą brunetką i pełną pasji nauczycielką. Dziś jest zależna od innych. Dzięki pomocy uczniów, rodziców i nauczycieli ma szansę na lepsze życie. A na to potrzeba 24 tys. zł.

"Zawsze traktowała mnie jak przyjaciółkę". Uczniowie Małgorzaty przywracają wiarę w ludzi
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Magdalena Drozdek

21.02.2018 | aktual.: 12.06.2018 14:23

- Pewnie chciałaby pani wiedzieć, jak wygląda Gosia teraz? Na plakacie informującym o zbiórce specjalnie dałyśmy zdjęcie, na którym siostra jest uśmiechnięta, taka pełna życia. Nie chciałabym, żeby ktoś widział siostrę w takim stanie, w jakim jest teraz. Nie taką mają ją zapamiętać – mówi.

Rozpoczęcie roku

- Małgosia była razem z uczniami w sali gimnastycznej na uroczystości rozpoczęcia roku. Wyszła z sali z potwornym bólem głowy. Mdlała na oczach dzieci – wspomina Beata, nauczycielka z tej samej szkoły.

Małgorzata Włoch przez wiele lat pracowała jako pedagog, nauczyciel i wychowawca, wicedyrektor gimnazjum nr 16 w Krakowie (dziś to szkoła podstawowa nr 33). Trzy lata temu rozpoczynając rok szkolny, Małgorzata doznała poważnego wylewu, który uniemożliwił jej dalsze normalne funkcjonowanie.

Danuta, też nauczycielka, o tym, że jej siostra źle się czuje, dowiedziała się kilka minut później. – Pracuję w sąsiedniej szkole. Dowiedziałam się, że siostrę boli głowa, że bardzo wolno mówi, gubi się w słowach, że chyba będzie trzeba zadzwonić na pogotowie. Byłam chwilę później u nich. Gosia siedziała w gabinecie pielęgniarki. Zadzwoniliśmy na pogotowie. Powiedziałam dyspozytorce, żeby przysłała karetkę, bo siostra jest po jednym wylewie, po operacji. Karetki nie wysłała. Usłyszałam, że skoro z siostrą jest kontakt, to jeszcze nie ma potrzeby. Dzwoniłam do szpitala jeszcze dwa razy. Za trzecim zdenerwowana powiedziałam, że żądam, by ktoś przyjechał nam pomóc. Dyspozytor powiedział, że w takim razie przyjadą na moją odpowiedzialność – opisuje. - Zanim Gosia dotarła do szpitala wojskowego, gdzie mogła trafić na odpowiedni oddział, minęły godziny. Nikt nam nie chciał wierzyć, że sytuacja jest poważna – mówi Danuta.

Obraz
© Archiwum prywatne

Mdlała na oczach uczniów, dziś jej pomagają

Małgorzata w końcu trafiła na oddział. Diagnoza: wylew. Operacja, leki, wybudzanie. Była kompletnie sparaliżowana. Ostatnie trzy lata spędziła w zakładzie opieki lekarskiej. Jest całkiem zależna od innych ludzi. Pomaga 83-letnia mama i siostra. Tyle że Danuta musi pracować i ma dwójkę dzieci, którymi trzeba się opiekować. Nie dają rady. I tu w pomoc włączyli się nauczyciele i uczniowie.
Od kilku dni w sieci krąży przygotowany przez nich plakat i link do zbiórki. Własnymi siłami zebrali już ponad 7 tysięcy złotych.

Sylwia jest jedną z byłych uczennic Małgorzaty, dziś pracuje jako dziennikarka. Wspomina: - Zawsze uśmiechnięta, pomocna, kobieta z sercem na dłoni. To ona zaraziła mnie miłością do języka polskiego. Pod jej okiem powstawały moje pierwsze wypracowania. To ona zachęcała mnie do szlifowania warsztatu i pisania jeszcze lepszych prac, wreszcie to ona namówiła mnie do podjęcia nauki w liceum w klasie o profilu humanistycznym. W dużej mierze to jej zawdzięczam to, jak dzisiaj pisze teksty do moich telewizyjnych materiałów. Była moim mentorem i przyjacielem.

- Po skończeniu gimnazjum przychodziłam do gimnazjum właśnie po to, by ją odwiedzić i porozmawiać o tym, jak mi się układa w życiu. Zawsze traktowała mnie nie jako swoją uczennicę, ale partnerkę do rozmowy i przyjaciółkę. Często pytała o moje koleżanki i kolegów z klasy, jak im się wiedzie. Pamiętała o nas wszystkich – mówi Sylwia.

Beata przyznaje: - Była niezwykle ciepłym nauczycielem. Teraz dzwonią do mnie absolwenci, by pytać o Małgorzatę. Wcześniej często ją odwiedzali, teraz mogą wspierać zbiórkę. To dzięki nim udało się już uzbierać tyle pieniędzy. Ale wciąż wiele nam brakuje, żeby opłacić leczenie Gosi.

Obraz
© Archiwum prywatne

Nadzieja w nowych technologiach

Po pierwszym wylewie Małgorzata była w stanie wrócić normalnie do pracy. Rok później zdarzył się drugi, po którym już nie odzyskała zdrowia. - Była niezwykłą pacjentką. Lekarka powiedziała nam, że nie widziała jeszcze, żeby ktoś tak szybko odzyskał zdrowie. W kilka miesięcy mogła chodzić, mówić, wykonywać wszystkie prace. Wróciła więc szybko do szkoły. Niesamowicie pracowita kobieta. Zawzięta. A teraz nie udało jej się wrócić do zdrowia – wspomina Beata.

- Przeszłam gehennę – mówi z kolei siostra nauczycielki. Długo szukała informacji, jak pomóc siostrze. I przeczytała, że na Politechnice Gdańskiej wynaleziono CyberOko. To jedyna szansa na to, by Małgorzata mogła kontaktować się z bliskimi. Tyle że koszt wynalazku przekracza możliwości finansowe rodziny. Beata i Danuta przekonały się już, że CyberOko działa. Podczas prób przeprowadzanych na sprzęcie potrafiła przekazać kilka wiadomości. Rodzina jest przekonana, że dzięki temu dalsze życie Małgorzaty nie będzie polegało tylko na wegetacji.

- Przyjechał do nas jeden z autorów tego wynalazku. Wytłumaczyłam siostrze, że chcemy jej jakoś pomóc, by mogła z nami rozmawiać. Pan pokazywał jej obrazki. Nawet nie chciała na nie patrzeć. Potem powiedziałam przy Małgorzacie: "Wie pan, jeśli może pokazać siostrze jakieś słowa, to może spróbujmy. Może pamięta jeszcze, jak się czyta". Pokazał jej ekran z kilkoma pojęciami – opowiada Danuta.

- Gosiu, przeczytaj i zatrzymaj wzrok na słowie, które oddaje, co chcesz teraz robić – powiedział naukowiec.

Danuta wspomina: - Siostra zatrzymała się na "chcę wyjść". CyberOko powtórzyło to słowo. Zapytaliśmy, co chciałaby częściej robić. Odpowiedź była: "chcę być na wózku". Potem pan zapytał, kogo chciałaby spotkać, gdyby miała taką możliwość. Wie pani, co odpowiedziała? Zwróciła uwagę na słowie "tata". Tata nie żyje już wiele lat. Chciałam się rozpłakać, bo wiedziałam, o co jej chodzi. Potem jeszcze pan powiedział Gosi, że jestem tu obok i co chciałaby mi przekazać. Zaznaczyła "kocham cię".

Obraz
© Archiwum prywatne

CyberOko to jeden z tych wynalazków, które dokonują dziś niemożliwego. Jeszcze do niedawna nie było praktycznie możliwości porozumiewania się z osobami w stanie wegetatywnym. Dziś dzięki technice możliwe jest śledzenie wzroku, analiza fal mózgowych, a w konsekwencji badanie świadomości danego pacjenta.

Nowy system opracował w 2013 roku zespół prof. Andrzeja Czyżewskiego z Katedry Systemów Multimedialnych Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki Politechniki Gdańskiej we współpracy z zakładem opiekuńczo-leczniczym fundacji "Światło". Biorąc pod uwagę to, że w Polsce co roku na śpiączkę zapada tysiąc osób, CyberOko jest ogromną nadzieją dla rodzin. Tak jak w przypadku Małgorzaty.

- Zakup CyberOka znacznie zmieni możliwości dalszego leczenia i codziennego życia Małgorzaty – piszą organizatorzy zbiórki. Potrzeba 24 tys. złotych. Pomóc w zbiórce może każdy. Więcej informacji o tym, gdzie wpłacać pieniądze znaleźć można na stronie internetowej szkoły podstawowej nr 33 w Krakowie lub pod tym linkiem.

- Podziwiam Małgorzatę, bo to wszystko znosi. Jest uzależniona całkiem od innych i liczy się nawet to, jak ją ktoś ułoży w pościeli. Musi liczyć na innych, jeśli chodzi o jedzenie. Razem z mamą robimy Gosi zupę codziennie rano i zawozimy na oddział. Musi liczyć na innych, jeśli chodzi o mycie. Sama nic nie zrobi. Potrafi się uśmiechnąć. Opowiadam jej, co dzieje się w domu. Podziwiam ją, bo nie płacze. Wie pani, ona walczy – mówi Danuta.

Komentarze (24)