Zdobyła tytuł "najbrzydszej kobiety na świecie". Smutna historia Mary Ann Bevan
Mary Ann Bevan była nazywana "najbrzydszą kobietą na świecie". Paradoksalnie, jej aparycja uratowała ją w pewnym momencie od głodu, ale sprawiła także, że życie Brytyjki tylko przez chwilę należało do udanych.
05.03.2021 10:20
Bean przyszła na świat w 1874 roku w Londynie. Prowadziła normalne życie: pracowała jako pielęgniarka, zakochała się, wzięła ślub i urodziła czwórkę dzieci. Stając na ślubnym kobiercu miała 29 lat i uchodziła za atrakcyjną kobietę. Wszystko zmieniło się jednak przez chorobę, na którą zapadła trzy lata później.
Straszne konsekwencje "choroby gigantów"
Mary cierpiała bowiem na akromegalię, nazywaną nieprzypadkowo "chorobą gigantów". U cierpiących na nią osób dochodzi do nadmiernego wydzielania hormonu wzrostu przez hormonalnie czynnego gruczolaka przysadki mózgowej. Na akromegalię zapadają wyłącznie dorośli, a objawy choroby są widoczne gołym okiem.
Deformacji ulegają najczęściej: żuchwa, nos, czoło, język, wargi i dłonie. Stają się poszerzone i pogrubione, a wygląd chorego zmienia się diametralnie. Tak było też w przypadku Bevan. Kobieta zaczęła nierównomiernie rosnąć i odczuwać chroniczny ból. W końcu stała się adresatką szykan otoczenia i straciła pracę.
Mąż Mary Ann trwał przy żonie mimo jej choroby, ale niestety zmarł kilka lat po ślubie. Obowiązek utrzymania rodziny spadł na chorującą kobietę, która miała do wykarmienia czwórkę dzieci. W desperacji zdecydowała się na wzięcie udziału w konkursie na "najbrzydszą kobietę świata". Cierpiąca i chora Bevan wygrała i zdobyła 50 funtów.
Kolejnym krokiem byłej pielęgniarki były pokazy "ludzkiego cyrku". By zapewnić dzieciom byt, podróżowała po całej Anglii i występowała w charakterze dziwadła oraz właśnie "najbrzydszej kobiety świata". Wkrótce wątpliwa sława Mary sięgnęła także poza granice kraju, a kobieta zaliczyła pokazy w gabinecie osobliwości w Paryżu oraz Nowym Jorku.
Zmarła w wieku 59 lat, a dzieci sprowadziły jej ciało do ojczyzny. Inny ogląd na historię Mary Ann zawdzięczamy holenderskiemu lekarzowi, który, już po jej śmierci, rozpoznał akromegalię.