Zdradziła kulisy "Sprawy dla reportera". "Jak wracałam, wymiotowałam"
Dr Edyta Pagel zdobyła rozpoznawalność dzięki programowi "Sprawa dla reportera", w którym występuje w charakterze ekspertki. Choć na co dzień poświęca się aktywizmowi, niewiele mówiąc o swoim życiu prywatnym, w rozmowie z youtuberką Bogusławą "Bugi" Kusiak zdradziła, z jakimi inwektywami i przykrymi sytuacjami musi się mierzyć.
23.01.2023 | aktual.: 24.01.2023 09:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pagel z wykształcenia jest antropolożką kultury. Jako wykładowczyni akademicka pracuje od 25 lat. Piastuje także stanowiska prodziekany i prorektorki. Angażuje się również w działania aktywizujące mieszkańców dzielnicy Białołęka. Prowadzi tam m.in. stworzony przez siebie Klub Wolnej Książki, w ramach którego możliwe są sąsiedzkie wymiany lektur. W miarę możliwości działa także wśród polonii niemieckiej (jej mąż, Peter, jest Niemcem).
Edyta Pagel broni "Sprawy dla reportera"
Ze "Sprawą dla reportera" naukowczyni związana jest od czterech lat. We wspomnianej rozmowie z Bogusławą "Bugi" Kusiak przyznała, że zły PR programu, zwłaszcza ze strony młodych ludzi, jest dla niej bolesny.
- Z mojej perspektywy, mimo różnych opinii, niedociągnięć, które są tak jak w innych programach, bardzo dużo tutaj jest zrobionych spraw pozytywnych, bardzo wielu dzieciom pomogliśmy - państwo, którzy wpłacacie pieniądze, pomogli. Brałam udział w wielu akcjach charytatywnych, gdzie tych pieniędzy udało się zebrać mnóstwo. Zbudowaliśmy domy dla tych osób czy pomogliśmy w budowie. Nie wszystko się udało, ale przez czas, kiedy jestem w programie, mogę powiedzieć, że 80 proc., a nawet 90 proc., to były akcje skuteczne - powiedziała Edyta Pagel.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednocześnie antropolożka wyznała, że odkąd pojawia się w programie, musi mierzyć się z hejtem.
- Są ludzie, którzy bardzo pozytywnie reagują na to, co robię, ale pojawia się też hejt. "Nie krzycz na Polaków w tym programie" czy "Przestań drzeć mordę" - czytam. Kiedyś taksówkarz mnie nie wziął taksówką, bo powiedział, że mnie nie lubi. Zadzwoniłam do korporacji, pan został usunięty, ale kosztowało mnie to dużo nerwów. Wziął mnie za osobę, która nie lubi mężczyzn, co jest nieprawdą. Ja uwielbiam mężczyzn, często w programie walczę w ich sprawie - zdradziła ekspertka.
Edyta Pagel mówi, o swoje pracy i szantażu jakiego doznała
Z pewnego rodzaju szantażem spotkała się także na uczelni. Choć - jak podkreśla - uwielbia studentów, raz musiała zmierzyć się z trudną sytuacją. Cały rok zażądał od niej jako dziekany zwolnienia jednego z profesorów.
- Jego przewinienie według mnie nie było duże. Zarzuty były takie, że jest nieestetyczny, drapie się po brzuchu, ma rozpiętą koszulę. Powiedziałam, że to nie są argumenty, by usuwać człowieka, który jest kompetentny, wykształcony z zajęć. Natomiast pojawiły się potem takie informacje, że pojawiają się żarty seksistowskie. Nie było jednak konkretnych cytatów, żadnych dowodów. Postawiono mnie pod murem, że albo zmieniam wykładowcę, albo sprawa zostanie nagłośniona - wspominała w rozmowie z Bogusławą "Bugi" Kusiak.
Edyta Pagel o kulisach "Sprawy dla reportera"
Poruszyła także jeszcze jeden aspekt udziału w "Sprawie dla reportera". Opowiedziała, że rozmowy z jego bohaterami znacznie obciążają ją psychicznie.
- Zdarzało się, że jak wracałam z programu, wymiotowałam. To kosztowało mnie bardzo dużo emocjonalnie. Państwo widzicie 15-20 minut, my siedzimy dużo dłużej, spotykamy się z osobami przed programem, po programie, korespondujemy z nimi, żyjemy ich życiem - uczuliła.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!