"Zostałam zgwałcona trzy razy". Studentki opowiadają, co dzieje się na kampusach
- Zostałam zgwałcona trzy razy. Przez kogoś, kogo znałam, kogo lubiłam i kogoś, kogo kochałam – opowiada jedna z dziewczyn. Studentki z Bristolu za pomocą Snapchata postanowiły opowiedzieć o tym, co spotkało ja na kampusie w trakcie studiów.
19.05.2017 15:33
Nie wszystkie chcą pokazywać twarz. Ukrywają się za emotikonkami. Brytyjki, które na co dzień uczą się w jednym z najbardziej prestiżowych uniwersytetów w kraju, postanowiły opowiedzieć, że oprawcą nie zawsze jest podejrzany mężczyzna z ciemnej uliczki. Czasem jest to kolega, który spotyka się z tobą na zajęciach. Czasem ktoś z tego samego akademika. A czasem zwyczajnie ktoś, kogo pokochałaś.
23-letnia Hanna Price opublikowała pod koniec tygodnia wideo, w którym opowiada, że coraz więcej dziewczyn zgłasza gwałty i przypadki napastowania seksualnego. Jednak są takie studentki, które boją się opowiadać o tym, co je spotkało. Hannah przekonała je, że mogą zrobić to anonimowo za pomocą popularnej aplikacji Snapchat i przy tym wszystkim zwrócić uwagę władz uczelni na problem.
Pod hasztagiem #RevoltAgainstSexualAssault dziewczyny publikują nagrane przez siebie krótkie filmiki, w których opowiadają:
"Była taka jedna studentka, która została napadnięta na terenie uniwersytetu. Była przekonana, że w tym miejscu może być bezpieczna. Zgwałcił ją ktoś, kogo bardzo dobrze znała z akademika. To pokazuje, że oprawca nie zawsze czai się w ciemnym zaułku".
"Byłam razem z przyjaciółką. Podeszli do nas chłopacy z uczelni. Łapali mnie za pośladki, dotykali. Odwracałam się i powtarzałam im, żeby tego nie robili. Im bardziej się złościłam, tym bardziej ich to śmieszyło".
"W pierwszym tygodniu studiowania poznałam chłopaka. Spotkaliśmy się kilka razy, poszliśmy na randkę. Którejś nocy zostałam u niego. Zrobił mi zdjęcie bez mojej wiedzy, gdy byłam praktycznie naga. Potem wrzucił je na Snapchata z dopiskiem: uniwersyteckie życie. Prosiłam go, żeby to usunął, ale nic z tym nie zrobił. Zgłosiłam sprawę władzom uniwersytetu. Zaprosili go na rozmowę, ale nigdy nie przyszedł. Potem powiedzieli mi, że dostanę od tego chłopaka list z przeprosinami. Wciąż na niego czekam".
"To stało się, gdy odprowadzałam wieczorem pijaną przyjaciółkę do domu. Nie chciałam, żeby do czegoś doszło. Ten chłopak powiedział mi po wszystkim: to nie gwałt. Chciałaś tego".
Według policyjnych statystyk w Wielkiej Brytanii jedna na pięć kobiet doświadczyła jakiejś formy przemocy seksualnej. Jak przyznaje pomysłodawczyni akcji na uniwersytecie w Bristolu, media społecznościowe mogą pomagać rozwiązywać takie problemy – pod warunkiem, że będzie się robiło to rozważnie.
Takich akcji jest w sieci coraz więcej. Ostatnio głośno było o studentkach z Indii, które opowiadały na Snapchatcie o tym, że zostały zgwałcone. W kraju, gdzie takich historii władze nie biorą na poważnie, ich wyznanie przebiło się nie tylko do opinii publicznej, ale też do światowych mediów.
- Media społecznościowe to dla nastolatków druga natura. Snapchat to platforma stworzona stricte dla nich. Doszliśmy do perfekcji w posługiwaniu się filtrami, emotikonami, firmy wykorzystują przecież fenomen selfie. Dlaczego więc nie wykorzystać takich aplikacji w bardziej "społeczny" sposób? – podkreśla Hanna Price.
- Zadawałam im wszystkim to samo pytanie: o jakim incydencie chcecie opowiedzieć? Cisza, która po tym następowała, była straszna. One musiały zastanowić się, o którym z wielu chcą opowiedzieć. Bo nigdy nie była to tylko jedna sytuacja – dodaje Brytyjka.
W odpowiedzi na wideo umieszczone w serwisie Youtube rzecznik Uniwersytetu w Bristolu wydał oświadczenie: "Dobro naszych studentów jest priorytetem. Panuje zero tolerancji dla tych, którzy stosują przemoc seksualną, fizyczną i jakąkolwiek inną na naszym uniwersytecie. Chcemy zapewnić, że każdy student, który doświadczy takiego zachowania, wie, jak zgłosić to do odpowiednich władz. Teraz rozwijamy system online, który pozwoli na zgłaszanie się ofiarom przemocy".
W poprzednim roku akademickim zginęło 15 studentek z tego uniwersytetu.
Problem z przemocą na kampusach znany jest nie od dziś. Najgłośniej jednak o historiach Amerykanek. Amerykańskie uczelnie, również tak prestiżowe jak Harvard czy Berkeley, są tylko z pozoru bezpieczne. Na terenie kampusów dochodzi do regularnych gwałtów, które są najczęściej przemilczane. Władze najpotężniejszych uniwersytetów w USA bardziej dbają o wizerunek niż o ludzi. Trzy lata temu Biały Dom zlecił przygotowanie raportu o sytuacji na uczelniach w kraju. Na „czarną listę” trafiło 55 uczelni podejrzanych o ukrywanie gwałtów i ataków na tle seksualnym.
Co roku jedna piąta studentek pada ofiarą przemocy seksualnej.