Zrzucamy staniki i wcale się tego nie wstydzimy. Gapcie się, jeśli chcecie
"Albo zwariowałem, albo dziś wszystkie kobiety zapomniały założyć biustonoszy" - zagaił redakcyjny kolega. "Nie zapomniały, tylko już nie noszą" - odpowiedziałam, wywołując konsternację na jego twarzy. Jeśli i twój wzrok wędruje bezwiednie w stronę dekoltów, ten tekst jest właśnie dla ciebie.
04.07.2018 | aktual.: 04.07.2018 15:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Od lwiej części dziennikarzy można usłyszeć, że tematy leżą na ulicy. Z tematami w redakcjach lifestyle'owych sprawa wygląda nieco inaczej. Zdarza im się, co prawda, polegiwać na ulicach ze szklanką lemoniady. Najczęściej jednak rodzą się w przerwach na kawę i na spotkaniach towarzyskich. Wtedy, gdy rozmawiamy o życiowych – ale jednak – głupotach.
Tematem do odhaczenia w luźnych small-talkach na początku astronomicznego lata stają się kobiece piersi. I nie chodzi tu o biusty topless (bezbluzkowe) prezentowane w sezonie od Międzyzdrojów po Krynicę Morską, ale raczej biusty "braless" (bezstanikowe) występujące w miastach. Temat pojawił się i w naszej redakcji.
Zanim jednak zaczęliśmy dyskusję, zadumaliśmy się chwilę nad przyszłością branży bieliźniarskiej. W sumie biustonosz noszony nie obligatoryjnie, ale raczej tak jak fikuśna broszka, mógłby być całkiem fajny. Przynajmniej od czasu do czasu.
Kolega dziwiący się, że kobiety postanowiły zaniechać noszenia tej części garderoby do pracy, wcale nie był odosobniony w swoim zdziwieniu. Koleżanki, które niezależnie od pogody i dnia tygodnia, nie wyobrażają sobie wyjść z domu bez stanika, usiłowały dokonać pobieżnej auto-psycho-analizy. Jak to się dzieje, że w wieku lat 30 z okładem, wstydzą się własnych piersi, jak gdyby wciąż były nastolatkami? Paradoksalnie, zawsze uważały, że biust mają niczego sobie!
Natomiast te z nas, które latem unikają biustonoszy, zaczęły sarkać, że może to i wygodne, ale nie byłybyśmy takie pewne, czy w bilansie komfortu wychodzimy na plus. Koledzy z pracy gapiący się - pardon le mot - w cycki, to raczej sytuacja z gatunku niezręcznych. Problem z "uciekającym oczkiem" wbrew pozorom nie dotyczy tylko facetów.
A zaczęło się całkiem niewinnie.
Moda na bieliźniarskie równouprawnienie, gdzie wszystkich, niezależnie od płci, obowiązuje jedynie prawo majtek, rodziła się dwutorowo, choć raczej nie w bólach.
Pierwszą twarzą tej walki mogłaby z powodzeniem zostać Pamela Anderson, która na własnych barkach wniosła sztuczne piersi do mainstreamu.
Silikonowe biusty to zupełnie inna kategoria niż biusty biusty. Żadna silikonowa pierś pokaźnych rozmiarów, nie naśladuje swojej naturalnej siostry bliźniaczki. Co zatem naśladuje? Ano raczej miseczkę stanika typu push-up, w kształcie robiącym z piersi dwie piłki. Skoro już ma się te piękne, nowe piersi wyglądające pod bluzką w zasadzie jak biustonosz, po co komu stanik? Można po prostu zakleić sutki specjalnymi plastrami. Nic nie przydusza, a ramiączko nie wrzyna się w ramię.
Nie ma się co oszukiwać, że za rosnącą frekwencję piersi nieodzianych w polskich biurach, domach i ogrodach, odpowiadają feministki drugiej fali, tytułowane czasem "bra burners" (palaczki staników).
Gdyby tak miało być w istocie, równie chętnie rezygnowałybyśmy z tuszu do rzęs, różowych golarek i butów na obcasach. Pomijając już fakt, że historyczne palenie biustonoszy, o którym pisałam szerzej przy okazji "Lewandowska-bez-stanika-Gate" (nieomal) odbyło się dobre pół wieku temu.
Rezygnacja z biustonoszy to raczej stopniowe oswajanie się z własnym biustem _au naturel _w przestrzeni publicznej. Nie od razu Rzym zbudowano i nie od razu stanik ściągnięto. Zaczęło się dobrych kilka lat temu, od mody na koronkowe biustonosze – śliczne, kobiece, a dla dziewczyn, które ostatnie 15 lat spędziły w klatkach z metalowych fiszbin, także szokująco wygodne.
Trudno pozbawić się zdobytego już komfortu, można co najwyżej kombinować z poszerzeniem go. Dodatkowo do "dobrej zmiany" motywują wszystkie ładne obrazki, ładnych pań w ładnych ciuchach (z niczym pod spodem!). W internetowych sklepach popularnych sieciówek łatwiej znaleźć zdjęcie modelki bez biustonosza niż w nim.
Jeśli chodzi o negatywne strony rezygnacji z noszenia staników, pozostaje drażliwa kwestia "gapienia się w cycki". Nie plujcie sobie w brodę i nie rumieńcie się pod wąsem, panowie. Kiedy widzę koleżankę bez stanika, sama bezwiednie wlepiam wzrok w jej piersi i myślę, że nie jestem jedyną kobietą reagującą w ten sposób. W obecnej fazie rozwoju superwygodnego trendu "no bra", to chyba odruch. Na podobnej zasadzie kilka lat temu nasz wzrok przyciągały pastelowe włosy, a jeszcze wcześniej - piercing. Naturalne piersi po prostu się nam jeszcze nie opatrzyły. Powinno pójść gładko. W końcu to coś, co ma (prawie) każdy.