Blisko ludzi17 pierwszych randek, czyli speed dating od podszewki

17 pierwszych randek, czyli speed dating od podszewki

17 pierwszych randek, czyli speed dating od podszewki
Źródło zdjęć: © Forum
Magdalena Drozdek
15.02.2017 11:00, aktualizacja: 15.02.2017 13:49

Podobno polski singiel wydaje przeciętnie 3 tys. złotych w ciągu roku na szukanie partnera czy partnerki. W cenę wliczyć można m.in. abonamenty na portalach randkowych, wyjścia na imprezy itd. Cóż, ja postanowiłam wydać 30 złotych i sprawdzić okiem laika, jak wygląda speed dating.

Single stanowią 26 proc. polskiego społeczeństwa. Ci, którzy deklarują życie w pojedynkę, to przeważnie 30-latkowie. Główny Urząd Statystyczny bezlitośnie punktuje, że singli będzie przybywać. Portale randkowe rozgrzewają serwery, a w klubach coraz częściej organizowane są spotkania speed datingu, czyli szybkie randki.

- Speed dating to przede wszystkim świetna zabawa. To pomysł na wyjście z domu i spędzenie wieczoru pełnego śmiechu i wrażeń - brzmi tak sobie, ale kiedy znalazłam ogłoszenie o walentynkowym spotkaniu, nie mogłam tego przegapić. A że o speed datingu nie miałam za wiele pojęcia, zaczęłam od przejrzenia opinii w sieci. Dobry research to podstawa.

- Na spotkanie przyszłam z pesymistyczną myślą, że pewnie i tak nikogo nie poznam, ale może chociaż będzie fajna zabawa. Jednak poznałam kogoś i jesteśmy razem już 8 miesięcy. Tak więc warto próbować, bo szczęście może przyjść w każdej chwili - pisze Paulina z Wrocławia.

- Decyzję podjęłam spontanicznie, pomyślałam, że fajnie byłoby zobaczyć, jak coś takiego się odbywa, jak to w ogóle wygląda, bo słyszałam o tym już dużo wcześniej. Atmosfera była nieco stresująca. Widać było, że uczestnicy się krępują, ale kiedy poznawaliśmy swoje imiona i rozpoczynaliśmy rozmowy, nie było już takiego stresu - opowiada Milena z Lublina. Ma 22 lata.

- Kiedy czytałam opinie par poznanych na szybkich randkach, nie wierzyłam, że można spotkać kogoś na całe życie. Myślałam, że to historie wyssane z palca. A jednak u nas tak właśnie było! Randka 15 lutego 2014 roku. Oświadczył mi się dokładnie rok później, a ślub był już 27 czerwca 2015. Jesteśmy naprawdę szczęśliwi, a znajomi są pod wrażeniem, że tak szybko się zdecydowaliśmy. Myśleli, że to wpadka - to z kolei historia Justyny i Jarka z Łodzi.

Dobra, czas na mnie. Czas akcji: 14 lutego, walentynki. Miejsce akcji: jedna z modnych trójmiejskich kawiarni.

Obraz
© Forum

Na czym to polega?

W spotkaniu bierze udział 17 kobiet i 17 mężczyzn. Przedział wiekowy? 21-27 lat. Pierwsze przychodzą dziewczyny.

- Moja droga, pierwszy raz jestem i tak się stresowałam, że nawet sobie tego nie wyobrażasz. Z ciekawości przyszłam. Tyle się o tym mówi, to trzeba spróbować - mówi mi jedna z uczestniczek. Dziewczyno, doskonale cię rozumiem.

- Kumpel mnie wystawił - opowiada inna. - Dwa tygodnie temu, po imprezie uznaliśmy, że to byłoby zabawne przyjść na taki speed dating. Pijani byliśmy, kiedy się zarejestrowaliśmy. No i on mi wczoraj powiedział, że jednak nie idzie. Wykręcił się pracą. A że moja ciekawość została rozbudzona, to jestem. Czy ty wiesz, jakie się pytania zadaje? Patrz na tych gości, o czym my będziemy z nimi rozmawiać? - dodaje. Więc patrzę na tych gości i nie wiem.

Kiedy wszyscy są już na miejscu, koordynatorka spotkania objaśnia zasady. Skomplikowane nie są. Panie siadają przy stolikach, a panowie się do nich dosiadają i rozmawiają ze sobą jak na normalnej randce. To znaczy, prawie jak na normalnej, bo na całą konwersację, opowiedzenie o pracy i ukochanym psie, mamy 6 minut, po czym następuje zmiana - panowie przesiadają się do kolejnego stolika.

Jak mawiał Jarosław Psikuta z „Chłopaki nie płaczą” to: „wystarczy dziesięć pierwszych słów, pięć pierwszych gestów jakiegokolwiek koleżki i już wiem”. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze. To właśnie na jego podstawie decydujemy, czy nowo spotkana osoba zostanie kimś więcej, czy tylko przelotnym nieznajomym. I coś w tym jest.

Filozof, wariat i miłości poszukiwacz

Od wielkiego „WOW” się nie zaczęło. Wszyscy zestresowani. Do stolika podchodzi niewysoki brunet. Na pierwszy rzut oka widać, że się stresuje. Maskuje to uśmieszkiem. Zaczyna się seria standardowych pytań. Skąd jesteś? Co robisz w życiu? Brunet jest lekarzem, chociaż w rubrykę „zawód” mógłby wpisać równie dobrze „nudziarz”. Naprzeciwko mojej kanapy wisi telewizor. Nastawione serwisy informacyjne. Konferencja z Sejmu po raz pierwszy wydaje się taka ciekawa. Czym brunet się interesuje? Nie mam pojęcia. Pytam o ulubiony serial. Ostatnia deska ratunku, bo jakiś musiał widzieć. - „Wikingów” oglądam. Fajny jest. Można się wkręcić. Wiem, że nie wszyscy lubią, bo to takie bardziej dla facetów - nie będę się spierać. Dzwoni dzwonek.

Drugi w kolejce jest monter z własną firmą. Kiedyś pracował na czyjś rachunek, teraz założył swój biznes. Filmów i seriali nie lubi. Typ faceta, z którym może nie pooglądasz kina skandynawskiego, ale jak pójdziesz z nim na imprezę, to wrócisz z odciskami na piętach.

Kolejny jest miłośnik muzyki. - Wiesz, uważam, że nie można ograniczać się do jednego gatunku. Każdy może zaoferować coś innego. Najważniejsza jest estetyka. Tak, to właśnie poczucie estetyki jest kluczowe, bo tylko tak ocenisz, że coś jest dobre, a coś nie - opowiada. Miłośnik muzyki organizuje koncerty. I tyle. Minęło 6 minut.

Nadchodzi miłości poszukiwacz. Studiuje, jeszcze do niedawna mieszkał w Krakowie. Postanowił przyjechać do Trójmiasta na staż. - Nikogo tu nie znam. Pomyślałem, że to dobry pomysł, by nawiązać z kimś znajomość, żeby nie być tu sam. Szukam miłości, partnerki na dłużej. A ty? - mówi. W głowie widzę scenę z „Forresta Gumpa”. Run, Forrest, run. Dzwonek.

Nauczyciel historii najchętniej rozmawiałby o książkach. Uwielbia uczyć, bo każdy dzień przynosi coś innego. A że pracuje w gimnazjum, to pewnie swoje wie. Filozof z kolei nie miał już siły rozmawiać, więc opowiada o samej idei tego spotkania. - Kiedyś miałem taką fajną rozmowę. O polityce chyba rozmawialiśmy. Mieliśmy się spotkać, nie wyszło coś tam. Mówię ci, to ciekawe móc tak z kimś się spotkać, no bo nie ma za wiele okazji, żeby tak pogadać na luzie z nieznajomą. O, dzwonek? No i nic o tobie nie wiem. Ale imię masz piękne - dzięki. Miłości i z tego nie będzie.

O informatyku w koszuli nie wiem nic, o innym studencie tylko tyle, że był ostatnio na Woodstocku. Blondyn w niebieskiej koszuli był typem, który słucha dziewczyny i patrzy jej przy tym głęboko w oczy. Nie musimy opowiadać swojej historii życia. Najlepiej rozmawia się o niczym. Wariat z rozwianą grzywą opowiada o podróżach pociągami SKM. Ostatnio zasnął i musiał wracać pieszo do domu. Student opieki medycznej miał chociaż jakieś pasje. Pracuje z chorymi, marzy o wyjeździe za granicę. Na razie studiuje i haruje po godzinach. Od farmaceuty dowiedziałam się, że ludzie w jego zawodzie wcale nie znają na pamięć wszystkich leków. - Zapamiętujesz np. kwas acetylosalicylowy i potem wiesz, że to będzie aspiryna itd. - mówi.

I wreszcie pojawia się policjant. - Nieciekawą taką mam pracę - zaczyna. Pracuje w prewencji. Kiedyś chciał zaczepić się w drogówce, ale po latach mu przeszło. O tym, co wydarzyło się w ciągu dnia, próbuje zapomnieć, jak tylko wróci do domu. Po godzinach kończy budować ranczo na obrzeżach miasta. Mają być turyści, konie i dużo spokoju. Facet marzenie, historia jak z Harlequina. Na speed dating przyszedł, bo był ciekawy, kto się pojawi. Typ faceta, który nie musi robić wiele, żeby dziewczyna wpadła po uszy. A więc przychodzą i tacy.

Warto czy nie warto?

Choć tylko jeden przyznał wprost, że szuka partnerki, to każdy myśli o tym, czy nie byłoby warto poszukać swojej drugiej połówki. Teoria pierwszych gestów jest jak najbardziej prawdziwa. Wszystko zależy jednak od nastawienia. Jedni przychodzą przecież dla zabawy, inni z ciekawości, jeszcze inni podchodzą do tego na poważnie. Ktoś w internecie zadał pytanie: czy to przypał iść na speed dating? Absolutnie nie.

- Ciekawe doświadczenie. Można sobie na luzie pogadać, bez napinania się. Przecież to tylko 6 minut. Jak jest słabo, to da się wytrzymać - opowiada jedna z dziewczyn, która siedziała przy stoliku obok.

Speed dating to wymysł rabina Yaacova Deyo z Los Angeles. W 1998 roku wpadł na pomysł organizacji takich spotkań, by ocalić żydowską społeczność z Miasta Aniołów. Deyo chciał chronić swoich wiernych przed zgubnymi pokusami, które stwarza nowoczesna metropolia. Sama idea była bardzo zbożna. Zamiast szukać osób po knajpach, imprezach i klubach, weź udział w bezpiecznej imprezie, podczas której będziesz mieć wiele randek naraz. Pierwszy speed dating miał miejsce w Pete’s Café w Beverly Hills w 1998 roku. Choć od tego czasu wiele się zmieniło, to szybkie randki wciąż fascynują.

Średni koszt udziału w takim spotkaniu to 30 zł. Trochę więcej niż bilet do kina, trochę mniej niż bilet do teatru, mniej więcej tyle co butelka wina. Niewiele. - Największą wartością, jaką wyciągniesz z błyskawicznego spotkania z 15 osobami płci przeciwnej, jest odkrycie, że sposób, w jaki zaczniesz rozmowę, nie ma znaczenia. Istotne jest, żeby w ogóle ją zacząć - to chyba najlepsza zachęta, by spróbować.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (92)
Zobacz także