3,5‑letnia dziewczynka wyłysiała w dwa tygodnie. Trycholodzy mają przepełnione grafiki
- Miałam łysy placek. Byłam przerażona. Nie mieściło mi się w głowie, że mogłabym łysieć w tak młodym wieku i na początku sądziłam, że ktoś mi po prostu zrobił głupi żart podczas snu - mówi 19-letnia Agata Pietrewicz, która zmaga się z łysieniem plackowatym.
Agata Pietrewicz w czerwcu przypadkiem zorientowała się, że traci włosy. Po zakończeniu egzaminów maturalnych 19-letnia dziewczyna wyjechała z koleżankami na kilkudniowe wakacje do Berlina. Podczas szwendania się po mieście jedna z nich nagle z przerażeniem krzyknęła. "O kurde! Agata ty nie masz włosów!". – Przewróciłam oczami i jedynie odparłam: "sama nie masz włosów" – wspomina tegoroczna maturzystka w rozmowie z WP Kobieta.
Po powrocie do hotelu koleżanki Agaty zrobiły jej zdjęcie głowy i pokazały, co się dzieje. – Miałam łysy placek. Byłam przerażona. Nie mieściło mi się w głowie, że mogłabym łysieć w tak młodym wieku i na początku sądziłam, że ktoś mi po prostu zrobił głupi żart podczas snu – mówi.
Po powrocie do kraju dziewczyna udała się do dermatologa, który stwierdził łysienie plackowate i przepisał garść tabletek na każdy dzień. Agata zaczęła przyjmować leki, ale włosy w obrębie łysiny wypadały na potęgę. – To był jeden z gorszych momentów w moim życiu. Widziałam, jak ludzie przyglądali się mojej głowie, a niektórzy znajomi po prostu mnie wyśmiewali – opowiada.
Kilka tygodni temu Agata zrobiła sobie u fryzjera doczepy w miejscu, gdzie była plama. – Pomaga, ale musiałam uważać, żeby włosy nie opadły na drugą stronę. Gdy wychodzę z domu nieustannie myślę o nich i zwracam uwagę, czy nikt dziwnie mi się nie przygląda – przyznaje. – Uważam też, żeby nikt nie dotykał mnie po głowie. Bardzo tego nie lubię, odkąd mam tę łysinę –dodaje.
19-latka już trochę przyzwyczaiła się do sytuacji i potrafić głośno o niej mówić. – Komuś może się wydawać, że to tylko włosy, więc po co dramatyzować. Jednak, gdy wiesz, że jeszcze dojrzewasz, a już łysiejesz, to naprawdę jest dobijające – podkreśla.
Dramat kilkulatki
Powodem łysienia plackowatego okazał się silny stres, który towarzyszył Agacie od dłuższego czasu, a tuż przed maturą miał swoje apogeum. Z tego samego powodu wyłysiała 3,5 letnia córeczka Ewy i Krzyśka. Dziewczynka była przez pół roku pod opieką dziadków, a w tym czasie jej rodzice wyjechali za granicę na prace sezonowe.
W trakcie sześciomiesięcznej rozłąki dziecko często płakało za mamą i tatą, ale nikt nie podejrzewał, jak bardzo stres odbija się na jej zdrowiu. Gdy we wrześniu Ewa i Krzysiek wrócili do kraju dziewczynka znowu zaczęła być radosna.
Trzy tygodnie później jej mama zaczęła zauważać, że 3,5-latka traci włosy pełnymi garściami. – Gdy przyszli do mnie na wizytę, dziecko było już łyse. Straciło 100 procent włosów w ciągu kilkunastu dni – przyznaje trycholog Anna Mackojć z Instytutu Trychologii w Warszawie w rozmowie z WP Kobieta.
Anna Mackojć nie miała zbyt dużego pola do manewru, jeśli chodzi o pomoc dziecku, ponieważ wszystkie zlecone przez nią badania oraz analiza skóry głowy wyszły dobrze. – Daliśmy preparaty do stosowania zewnętrznego, które są bezpieczne dla dzieci oraz zaleciliśmy leczenie psychologiczne. W przypadku osób dorosłych można byłoby zastosować terapię laserową exciplex, ale to było mała dziewczynka – tłumaczy.
Trycholog zauważa, że coraz więcej osób zmaga się łysieniem. – Kilka lat temu miałam jednego pacjenta na tydzień. Teraz w naszej klinice pracuje czternastu specjalistów (lekarze i trycholodzy) i mamy zapełnione grafiki – mówi.
Anna Mackojć podkreśla, że ludziom nadmiernie wypadają włosy przede wszystkim z trzech powodów. Zła dieta, stres i uwarunkowania genetyczne. Jednak to te dwa pierwsze czynniki są plagą w dzisiejszych czasach. – Włosy są na samym końcu łańcucha. Najpierw musi "najeść się" cały organizm, a włosy dostają witaminy jako ostatnie. O ile coś dla włosów ogóle zostanie – tłumaczy.
Włosy mogą dostać rykoszetem również, gdy jesteśmy narażeni na wdychanie szkodliwych substancji. – Miałam pacjentkę, która na co dzień pracowała w Norwegii, ale regularnie przyjeżdżała do nas na wizyty. Przeprowadziliśmy półroczną terapię, niestety bezskutecznie. Po zleceniu dodatkowych badań okazało się, że kobieta miała zaburzone pierwiastki w organizmie, w tym 300 procent normy cyny – opowiada Anna Mackojć, która osobiście kontaktowała się z laboratorium w Stanach Zjednoczonych, ponieważ nie dowierzała wynikom.
Po tym odkryciu pacjentka powiedziała, że pracuje jako inżynier i zajmuje się układami scalonymi w samolotach. – Musiała mieć na co dzień do czynienia z tym pierwiastkiem, ale ja i tak byłam zaskoczona, że aż tak negatywnie odbił się na jej zdrowiu i włosach – mówi trycholog.
Nic na siłę
Podczas rozmowy z Anną Mackojć poruszamy kwestię utartych przekonań na temat pielęgnacji włosów. Trycholog uspokaja wszystkich, którzy w trosce o kondycję cebulek unikają częstego mycia włosów. – Nie ma sensu na siłę przetrzymywać włosów przez dwa dni, jeśli widzimy, że się przetłuszczają. To ich nie odżywi – tłumaczy. – Problem robi się, gdy skóra głowy nie wytrzymuje do siedmiu godzin – dopowiada.
Ekspertka odradza natomiast wiązanie włosów w ciasne i wysokie kucyki. Tego typu fryzury mogą doprowadzić do łysienia plackowatego. – Prowadziłam terapię dla światowej sławy baletnicy, która na potrzeby występów nosiła mocno upięte włosy i skończyło to wielkim łysym plackiem na jej głowie – wspomina Mackojć.
Co do stwierdzenia, że każdy człowiek traci dziennie sto włosów, trycholog odpowiada krótko. – Nie. Jeśli ktoś ma od zawsze rzadkie włosy, to na pewno nie powinien tracić aż 100 dziennie. Z kolei w przypadku gęstych włosów, spokojnie może wypaść nawet 150 na dobę – wyjaśnia. – Zaniepokoić powinny nas sytuacje, gdy zaczynamy dostrzegać swoje włosy na poduszce, gdy zbieramy z podłogi całe ich kępki lub gdy codziennie musimy oczyszczać szczotkę – dodaje ekspertka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl