Tak objawiał się guz mózgu. Adrian ze "ŚOPW" mówi, co go zaniepokoiło
Adrian Szymaniak usłyszał dramatyczną diagnozę – guz mózgu. Po rozpoczęciu leczenia dzieli się swoim doświadczeniem w sieci. Uczestnik programu "Ślub od pierwszego wejrzenia" ujawnił m.in., jakie miał objawy.
Adrian Szymaniak, znany z udziału w popularnym programie TVN "Ślub od pierwszego wejrzenia", mąż Anity Szydłowskiej i ojciec dwójki dzieci mierzy się z najtrudniejszym wyzwaniem w swoim życiu. Lekarze zdiagnozowali u niego guza mózgu, co wymagało natychmiastowego wdrożenia leczenia, w tym przeprowadzenia operacji.
O swoim stanie zdrowia i codzienności w szpitalu opowiada w mediach społecznościowych, gdzie dzieli się zarówno emocjami, jak i szczegółami pobytu na oddziale.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sylwia Bomba o samodzielnym wychowywaniu córki, zarobkach w sieci i relacji z Collinsem
W jednym ze wpisów Instagramie przyznał, że nigdy wcześniej nie był poważnie hospitalizowany, dlatego pobyt w placówce to dla niego całkowicie nowe doświadczenie. Relacjonował też, że jest za nim już szeroka diagnostyka i liczne specjalistyczne badania. "Niemniej jednak, mimo najszczerszych chęci, chciałbym w tej publikacji napisać "happy end", jednak to dopiero początek mojej walki" - napisał 28 lipca na Instagramie.
Relacjonowanie choroby spotkało się z dużym odzewem internautów. Wielu wyrażało wsparcie i współczucie, za co mężczyzna wielokrotnie dziękował w swoich wpisach. "Dziękuję Wam z całego serca za setki wiadomości, dobre słowo i ogrom pozytywnej energii". Jednak ostatnio pojawiły się też głosy krytyki, zarzucające mu "lansowanie się na chorobie". Na takie komentarze odpowiedział stanowczo. Wyjaśnił, że wolałby w tym czasie realizować swoje pasje i spędzać chwile z bliskimi, jednak hospitalizacja narzuca liczne ograniczenia.
"Uwierz mi, wolałbym realizować swoje pasje i spędzać czas z rodzoną przyjaciółmi, ale w warunkach hospitalizacji nie da się robić wszystkiego jak na wolności w domu. Rodzina też nie może sobie wpaść w odwiedziny tak po prostu. Nawet dzieci nie widziałem przez sześć dni, bo była prośba oddziału, na jakim obecnie się znajduje, ze względu na jego specyfikę. Co do tego, czy jedni chorują w ciszy, a inni nie to już indywidualna sprawa" - napisał.
Szymaniak odpowiedział również na pytanie dotyczące objawów, które skłoniły go do badań. Odpowiedział wprost: "Nie było czasu na badania, karetka pogotowia ratunkowego zabrała mnie w środku nocy. Wtedy pojawiły się następujące objawy: halucynacje, mdłości i wymioty, bardzo mocny ból głowy, gorączka, dreszcze".
Znasz kobiety, które robią coś bezinteresownie dla innych? Zgłoś ją w plebiscycie #Wszechmocne