Blisko ludziAlżbeta Lenska trzy lata temu otarła się o śmierć. "Gdy wypowiadam słowo 'tętniak', łamię się gdzieś w środku"

Alżbeta Lenska trzy lata temu otarła się o śmierć. "Gdy wypowiadam słowo 'tętniak', łamię się gdzieś w środku"

Alżbeta Lenska trzy lata temu przeszła operację usunięcia tętniaka
Alżbeta Lenska trzy lata temu przeszła operację usunięcia tętniaka
Źródło zdjęć: © Instagram.com
Marta Kutkowska

01.11.2021 10:16

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Z Alżbetą Lenską niełatwo jest się umówić na wywiad. Jest w ciągłych rozjazdach, dzieli czas między plany zdjęciowe, rodzinę i akcje charytatywne. Wszystko dlatego, że chce na 100 proc. wykorzystać każdy dzień. W intymnej rozmowie z WP Kobieta opowiada o głęboko ukrytych lękach i potrzebie nadziei. - Czuję, że jestem tu ponad czas, który powinnam tu być - mówi aktorka znana z filmów "Lejdis", "Smoleńsk", "Kobiety mafii 2", a także wielu polskich seriali.

Marta Kutkowska, WP Kobieta: Zaintrygował mnie pani wpis na Instagramie sprzed kilku dni. Napisała pani, że "tęskni za sobą po operacji". Co miała pani na myśli?

Alżbeta Lenska: Po operacji fizycznie czułam się nie najlepiej. Wyglądałam też niezbyt dobrze - byłam ogolona, popodłączana do kroplówek. Natomiast psychicznie czułam się fantastycznie. Byłam szczęśliwa, nie miałam stresu, niczym się nie przejmowałam. To był stan, który utrzymywał się przez kilka miesięcy. Moi bliscy byli szczęśliwi, że udało mi się przeżyć operację. Wokół widziałam same uśmiechnięte twarze. Czasem się śmieję, że to był taki nierzeczywisty, bajkowy świat, taki Disneyland. Już dwa miesiące po operacji wróciłam do pracy. Byłam przeszczęśliwa, że ta praca jest. Nie czułam jeszcze wtedy takiej codzienności. Po prostu cieszyłam się, że przeżyłam.

Nauczyła się pani doceniać siebie, swoje życie?

Tak, zaczęłam doceniać swoją pracę. Jestem z siebie dumna, bo wiem, jak długą drogę przeszłam. Doceniam, że mam siłę, że mi się chce wstawać rano. Doceniam to, że w ogóle chodzę, bo po tej operacji było ogromne ryzyko, że będę sparaliżowana, że będę miała problem z mówieniem, z pamięcią. Niedługo po operacji miałam przyjemność prowadzić program dla niepełnosprawnych. Jak przychodziłam na plan, to przytulałam te osoby i mówiłam, że przepraszam, że mnie się udało, a im nie. A oni odpowiadali, że niepotrzebnie, bo są szczęśliwi, mimo tego, co ich spotkało. Motywowali mnie do pozytywnego patrzenia na świat i chwytania tego, co dajemy radę chwytać.

Pani wygląd, jako aktorki, jest poddawany nieustannej ocenie. Jak się zmienił pani stosunek do ciała po operacji?

Jako kobieta doceniam ciało, bo jest niezwykłym, skomplikowanym instrumentem. Natomiast jako aktorka wciąż przyglądam mu się pod względem atrakcyjności. Muszę utrzymywać formę, choćby po to, by zmieścić się w swoje kostiumy w teatrze i nadal wypominam sobie każdą zjedzoną kostkę czekolady. Jak każdy cały czas pracuję nad pełną akceptacją swojego wyglądu.

Niedawno skończyła pani 40 lat. Jaki miała pani stosunek do tej rocznicy?

Paradoksalnie wcześniej nie wydawało mi się, że to może być dla mnie jakiś problem. Dziwiłam się, że kobiety tak to przeżywają, ale kilka dni przed urodzinami dopadło mnie takie lekkie załamanie. Pomyślałam: "teraz już czwórka z przodu i będzie szło wyżej". Musiałam przez chwilę się zatrzymać, zastanowić, pomedytować, żeby się z tym faktem pogodzić.

Ma pani jakieś postanowienia, plany w związku z wejściem w kolejną dekadę życia?

Nie potrafię planować. Kiedyś, gdy byłam młodsza, miałam różne cele, rzeczy do osiągnięcia. Do tej pory mam karteczkę z młodości, na której mam zapisane "chciałabym pracować w agencji Gudejko". Wiele z tych młodzieńczych marzeń się spełniło. Chciałabym pozwolić sobie na marzenia, ale ciągle mi brzęczy z tyłu głowy, że nie wiadomo, co będzie, ile czasu mi zostało. Czasami czuję, że jestem tu ponad czas, który powinnam być. Często, jak się modlę, medytuję, to pytam, jaki jest na mnie plan. Czy powinnam jeszcze pomagać innym czy mogę zrobić coś dla siebie? Biorę udział w bardzo wielu akcjach charytatywnych - traktuję to jako podziękowanie za darowane życie. 

Skąd ten lęk o przyszłość? Czy po operacji odczuwa pani jeszcze zdrowotne konsekwencje?

Na początku powiedziano mi, że ten tętniak to nie jest coś, co może się powtórzyć. Potem zaczęto mi sugerować, że jest OK, ale zawsze coś się może wydarzyć. Minęły trzy lata, a ja się boję, że znów trafię na stół operacyjny. Staram się wykorzystać na 100 proc. każdy dzień, mając podskórną obawę, czy nie zostało mi ich mało. Pojawił się u mnie tzw. stres pourazowy. Teraz za każdym razem, gdy zaczyna mnie boleć głowa, gdy się gorzej czuję, martwię się, czy nie dzieje się coś złego. Nawet teraz trudno mi wymówić słowo "tętniak". Łamię się gdzieś w środku. Gdy czytam swoją dokumentację medyczną, myślę sobie: "o matko, ty to przeżyłaś, naprawdę"?

Wspomina pani o modlitwach, medytacji. Pomaga to pani odnaleźć wewnętrzny spokój?

Tak. Mata to jest takie miejsce, które pomaga mi się uspokoić. Zatrzymać gonitwę myśli, przekonać samą siebie, że wszystko jest OK. Na co dzień żyję w bardzo dużym pędzie, to jest moje antidotum, powrót na ziemię.

Alżbeta Lenska z mężem Rafałem Cieszyńskim
Alżbeta Lenska z mężem Rafałem Cieszyńskim© AKPA | AKPA

Ostatnio na Instagramie opowiedziała pani o swoich stanach depresyjnych. Skąd potrzeba podzielenia się tym z internautami?

Na Instagramie wszyscy są zawsze uśmiechnięci i piękni. Chciałam pokazać moim obserwatorom, że każdy ma gorsze dni. Dodać ludziom otuchy. Ja sprawiam wrażenie osoby, która jest zawsze uśmiechnięta, ma dużo energii. Tymczasem miewam takie dołki, że trudno jest mi nawet wstać z łóżka. Gdy akurat nie mam pracy, zaczynam kwestionować swoją wartość, zastanawiam się, czy idę w dobrym kierunku, martwię się o zdrowie. Dostałam duży odzew po tym wyznaniu. Ludzie pisali, że dzięki mnie czują się bezpieczniej, że nie są sami, że mają prawo czuć się gorzej. 

Korzystała pani z terapii?

Tak. Byłam bardzo wiele lat w terapii. Próbowałam różnych nurtów. Ma to związek z moim dzieciństwem, które nie było tak kolorowe, jakbym tego chciała. Mój tata był muzykiem i odszedł od nas, gdy miałam 5 lat. To wszystko we mnie zostało. Terapia pozwoliła mi to przepracować. Jestem jednak przykładem, że mimo znajomości wszystkich mechanizmów psychologicznych, nadal miewam gorsze dni. 

Ma pani wielkie wsparcie w swoim mężu, Rafale Cieszyńskim. Żyjecie państwo w bardzo dużym pędzie. W jaki sposób dbacie o swoje uczucie?

U nas brak stabilizacji jest stabilizacją. Kochamy swoją pracę, ale tęsknimy za normalnością, za wspólnie spędzanymi weekendami, świętami. Kiedyś mieliśmy taką romantyczną przestrzeń. Gdy dzieci były małe, zostawialiśmy je z nianią i urywaliśmy się na weekend. Teraz próbuję spędzać z nimi każdą wolną chwilę, żeby miały dobre wspomnienia, żeby stworzyć z nimi więź. Chcę dać im to, czego sama nie dostałam w dzieciństwie. Staram się je zarzucać tą swoją miłością.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta