Anna Dymna o działalności charytatywnej. "Niektórzy, gdy słyszą, że ktoś komuś pomaga, to opluwają, obrażają, doszukują się oszustwa"
"Mam kontakt z wieloma ludźmi i widzę, że samotność dotyka coraz więcej osób" – mówi Anna Dymna w wywiadzie dla Gazety Wyborczej. Ocenia, że stąd w wielu ludziach agresja, ból, a następnie wylewający się jad na osoby, które próbują robić dobre rzeczy.
01.07.2020 08:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Anna Dymna udzieliła wywiadu, w którym opowiedziała o swojej fundacji "Mimo wszystko", młodzieży oraz o tym, jak wykorzystała czas pandemii.
Aktorka powiedziała, że gdy rozmawia z młodymi ludźmi pyta ich o autorytety, a ci często mają kłopot z odpowiedzią. Podkreśla, że ona miała łatwiej, bo to rodzice byli dla niej największymi autorytetami, którzy pokazali jej, czym jest dobro, czym zło, że trzeba kochać przyrodę, pomogli jej też odnaleźć pasję. "Bez zbędnych słów, nakazów i zakazów" – powiedziała aktorka. Oceniła, że aktualnie jest inaczej. "Młodzi ludzie naprawdę nie wiedzą, co jest dobre, co złe, nikt im tego nie powiedział" – opowiada. Dodaje, że obecnie co czwarty Polak i co piąte dziecko mają kłopoty psychiczne.
Anna Dymna o okresie pandemii
Aktorka zapytana, jak przeżyła czas izolacji, mówi, że początkowo bardzo się ucieszyła z przymusowego wolnego. "Od lat przecież mówię, że chcę choćby tydzień wolnego. Ileż mam w domu do zrobienia, papierów do uporządkowania, bałaganu w szufladach" – wyznaje. Dodaje, że zabrała się do pracy, a za chwilę wyszło coś zupełnie innego. Kolejne projekty, praca ze studentami – wszystko odbywa się online. "Jest wspaniale, bo czujemy się wciąż potrzebni, ale nadal brak czasu. Mam przecież jeszcze fundację" – podsumowuje.
Anna Dymna podkreśliła, że w czasie pandemii wiele ważnych rzeczy zaczęto odkładać na później i ta sytuacja dla wielu stała się wymówką. "Ludzie niepełnosprawni potrzebują pomocy, rehabilitacji – jak zawsze (…). Musimy teraz działać czujniej i wspierać ludzi, stowarzyszenia, które sobie nie radzą" – wymieniła.
Zapytana, czy widzi też zaniedbanie w kwestii klimatu i ochrony przyrody wyznała, że oprócz tego trzeba ratować całe społeczeństwo. "Jesteśmy coraz bardziej nerwowi, smutni, przerażeni kłopotami, które się pojawiają. My już nie umiemy ze sobą rozmawiać, warczymy tylko na siebie. Wystarczy tylko, że ktoś ma inne poglądy czy coś innego lubi. Tyle energii, czasu, pieniędzy, tracimy na nienawiść" – podkreśliła w rozmowie z redaktorem Gazety Wyborczej.
O tym, że nazywana jest czasami ironicznie "Matką Teresą", powiedziała, że ludzie samotni, skrzywdzeni, często zadają ból tym, którzy pomagają drugiemu człowiekowi. "Niektórzy, gdy słyszą, że ktoś komuś pomaga, to opluwają, obrażają, doszukują się oszustwa" – mówi Anna Dymna.