Psychiatrzy przestrzegają, że coraz więcej Polaków nie radząc sobie z problemami, dokonuje aktów autoagresji. Ta wyniszczająca choroba, pozostawiająca pamiątki w postaci szpecących blizn, może doprowadzić nawet do śmierci.
Psychiatrzy przestrzegają, że coraz więcej Polaków nie radząc sobie z problemami, dokonuje aktów autoagresji. Ta wyniszczająca choroba, pozostawiająca pamiątki w postaci szpecących blizn, może doprowadzić nawet do śmierci.
Rodzice Ani długo nie zdawali sobie sprawy, że ich córka niszczy swoje ciało. Ona wiedziała, jak to ukryć. Nie cięła rąk, ale uda i brzuch, albo nakłuwa się igłą, ślad niewielki, a przynosił ulgę. Zaczęło się tuż przed maturą. Najgorszy czas w życiu, ojciec wyprowadził się z domu do nowej rodziny, matka szalała, a ona miała zdać na medycynę. Kiedyś kłóciła się z ojcem, który przyszedł po resztę rzeczy. Chciała mu powiedzieć, co sądzi o jego postępowaniu. Walnęła ręką w szybę w drzwiach, pękła, zobaczyła krew, ale uspokoiła się, rozładowała. Potem już za każdym razem, kiedy była zdenerwowana, w ruch szła żyletka, po chwili pojawiała się strużka krwi i ulga. Ból i wyrzuty sumienia przychodziły później.
Niszczą ciało, żeby ukoić nerwy
Różne są powody, dla których ludzie mają potrzebę, żeby zadawać sobie ból. Najczęściej biorą się z problemów emocjonalnych, urazów doznanych w dzieciństwie: bicia, poniżania, zaniedbywania, molestowania. Samookaleczają się też dorośli, których rodzice kochali za bardzo, byli zaborczy, nadopiekuńczy, czy narzucali chore ambicje. Powodem może być również brak rodziców, bo nie żyją, rozwiedli się, albo zaniedbali dziecko, które wychowywało się w domu dziecka. Autoagresja działa jak narkotyk. Osoby samookaleczające się najczęściej nie czują bólu w trakcie tej czynności, bo we krwi pojawia się endorfina, która eliminuje go niemal całkowicie, jednocześnie poprawia samopoczucie, znosi napięcie.
Granice autoagresji
Ból przychodzi dopiero później. Okaleczanie się staje się nałogiem. A kiedy zabroni się im tych wyniszczających praktyk, mają objawy odstawienia. I w końcu zachowania autoagresywne mogą być związane z przebytymi chorobami: syndromem Retta, Lascha–Nyhana, autyzmem, chronicznym zapaleniem mózgu, kiłą układu nerwowego oraz uszkodzeniem mózgu. To skomplikowane zjawisko, które ma różne oblicza. Jednym z nich jest tzw. autoagresja bezpośrednia: cięcie się, przypalane, połykanie przedmiotów, polewanie się kwasem, łamanie kości, uszkadzanie lub wycinanie fragmentów ciała, także narządów płciowych, powiek, gałek ocznych, ogryzanie paznokci i opuszków palców, drapanie, gryzienie warg, wyrywanie włosów, ale też autoagresja psychiczna, kiedy osoba samooskarża się i poniża.
Agresja sprowokowana
Do zachowań autodestrukcyjnych zaliczyć można także: zaburzenia łaknienia, bulimię, anoreksję, czy kompulsywne objadanie się. Inni udają choroby psychiczne, halucynacje, albo nadużywają środków, które je wywołają. Niektórzy zmagają się z autoagresją pośrednią. Jest ona trudniejsza do wykrycia, bardziej zawoalowana, kiedy osoba prowokuje, a czasami wymusza agresję ze strony innych ludzi. Rodziny całymi latami mogą nie wiedzieć, że osoba cierpi na autoagresję, bo trzeci raz w tym roku potrącił ją samochód, ma pecha, nie uważa, kierowcy jeżdżą jak wariaci.
Wyrwać się z autoagresji
Osoby chore na autoagresję po fakcie najczęściej wstydzą się tego, co robią, chcieliby to zmienić. Jednak nie potrafią sobie z tym poradzić. Kiedy napięcie jest nie do zniesienia, niszczenie swojego ciała przynosi ulgę. Myśli krążą wokół noża, czy żyletki. Najbliżsi, nawet jeśli zauważają autoagresję, to często nie traktują tego jak poważnej choroby, ale wybryk. Tymczasem często, jeśli jest nieleczona, prowadzi do skrajnego wyniszczenia organizmu i zostawia wiele blizn. Ania jest w trakcie terapii. Najpierw trafiła do szpitala z wyrostkiem. Lekarz zaniemówił, kiedy zobaczył w jakim stanie jest jej brzuch. Przyszedł do niej psycholog.
Wstydzę się swoich blizn
Matka nic nie mówiła, tylko płakała. Ania chce przestrzec wszystkich przed autoagresją. Gdyby po pierwszych cięciach zgłosiła się na terapię, dziś nie wstydziłaby się tak bardzo swojego ciała, które nie daje zapomnieć o przeszłości. Spotyka się z chłopakami i kończy znajomości, kiedy dochodzi do intymnych kontaktów. Nie jest jeszcze gotowa, żeby wytłumaczyć się z dziesiątek małych blizn na nogach i brzuchu. - Jak powiedzieć człowiekowi, który tego nie doświadczył, że cięłam się i nakłuwałam. Dlaczego? Po co? Można to porównać do nałogu, do alkoholika, który stracił już wszystko, ale nie wypuszcza kieliszka z rąk. Wstydzę się swojego ciała. Żałuje, że nie mogę cofnąć czasu - mówi Ania.
Tekst: Monika Doroszkiewicz