Barbara Nowacka wspomina swoją mamę

- To miał być zupełnie normalny dzień - mówi o 10 kwietnia 2010 roku Barbara Nowacka. W katastrofie rządowego tupolewa straciła mamę - polityczkę Izabelę Jarugę-Nowacką. Nam mówi o tym, jak zapamiętała mamę.

Obraz
Źródło zdjęć: © PAP
Katarzyna Gruszczyńska

- To miał być zupełnie normalny dzień - mówi o 10 kwietnia 2010 roku Barbara Nowacka. W katastrofie rządowego tupolewa straciła mamę - polityczkę Izabelę Jarugę-Nowacką. Nam mówi o tym, jak zapamiętała mamę, która pod Pałacem Kultury i Nauki kupowała jej glany. Tłumaczy też, że do dziś nie może oglądać wspólnych filmów rodzinnych i zmienia kanał, gdy w telewizji pokazywany jest wrak samolotu. Rozmawia Katarzyna Gruszczyńska.

WP: : W jaki sposób dowiedziała się pani o katastrofie rządowego tupolewa?

- To miał być zupełnie normalny dzień. 10 kwietnia 2010 roku to dzień, o którym wolę nie rozmawiać.

WP: : To że była pani w zaawansowanej ciąży, doprowadzało panią do pionu, nie pozwalało na załamanie?

- Zmuszało, tak samo jak trzylatek w domu – do tego, żeby się zebrać, swojego smutku nie przenosić na innych, żeby za bardzo nie płakać i nie powodować niepotrzebnych skurczy. Wiadomo, że trzeba było zadbać o Zośkę. Moja córka urodziła się 26 maja 2010 roku. Czasami są takie sytuacje, że trzeba być dużo twardszym, niż się chce i umie.

WP: : Musiała pani przeżywać najsmutniejsze i zarazem najszczęśliwsze chwile w życiu.

- Tak, to emocje, które towarzyszą nam w życiu. Każdy, kto przeżył śmierć swoich najbliższych, doskonale wie, jak to potwornie boli. Jak cierpimy nawet wiele lat po śmierci rodziców, z którymi byliśmy bardzo związani. Z drugiej strony ważne jest wsparcie reszty rodziny. W takich sytuacjach trzeba być razem z najbliższymi, którzy zostali.

WP: : Wraca pani do wspólnych zdjęć czy filmów z mamą, jeśli takie też były w rodzinnym archiwum?

- Zdjęcia - tak. Na oglądanie filmów nie mam jeszcze odwagi. Jeszcze „chwila” musi minąć. Czasami trafiam w telewizji na fragment wystąpienia mamy, gdzieś mi miga. Sama z siebie ostatnich filmów nie oglądam. A zdjęcia muszę pokazywać dzieciom, żeby one pamiętały.

WP: : Nie ukrywała pani przed synem prawdy o śmierci babci.

- Od razu staraliśmy się mu to wytłumaczyć. Syn ciężko zniósł informację o tym, że babcia zginęła. Do dziś przeżywa, bo był bardzo związany z moją mamą. Jako, że jest to temat debaty publicznej, na który wypowiada się polskie społeczeństwo, to nie ma co ukrywać prawdy. Oczywiście nie śledzimy przy nim żadnych serwisów informacyjnych, w których epatuje się wrakiem, ale sama też nie oglądam tych zdjęć, na których pokazywany jest wrak. Zawsze zmieniam wtedy kanał telewizyjny.

WP: : Była już pani w Smoleńsku albo planuje tam pojechać?

- Jeszcze nie teraz, na razie tam nie byłam. Mam w pamięci ponad 30 lat życia z moją matką i nie chciałabym, żeby smoleńskie błota wyparły mi te szczęśliwe chwile.

WP: : Jakie ostatnie wspomnienie mamy zachowała pani w pamięci?

- Ostatni raz widziałam mamę w czwartek. Byłam w dość zaawansowanej ciąży i szliśmy z moim partnerem na badania kontrolne. Mama i tata zostali w naszym domu z wnukiem - Kubą. Wróciliśmy, opowiedzieliśmy, jak było, pokazaliśmy wyniki. Umówiliśmy się na niedzielę i omówiliśmy, jakie owoce Kuba dostanie od babci.
Mieliśmy taki zwyczaj, że jak ktoś wychodził od nas, podchodziłam do okna i machałam. Mama, wiedząc, że to zrobię, odwróciła się. Pomachali mi razem z tatą i wsiedli do samochodu. W piątek nie zdążyłyśmy się spotkać, rozmawiałyśmy wieczorem przez telefon. A w sobotę dowiedzieliśmy się o katastrofie.

Obraz
© Izabela Jaruga-Nowacka, fot. FORUM

WP: : Często podkreśla pani, że wspierałyście się z mamą na każdym kroku.

- Myśmy się po prostu przyjaźniły, tak samo jak przyjaźnię się z moim ojcem, siostrą. Byliśmy rodziną zaprzyjaźnionych ze sobą osób. Z szacunkiem, ale i oczywiście obowiązkowymi konfliktami.

WP: : Marta Kaczyńska opowiadała Wirtualnej Polsce, że Maria Kaczyńska jeździła z nią pod Pałac Kultury i Nauki, by kupić jej glany. Czy mama też wspierała panią w różnych sferach przez całe życie?

- (śmiech) Mama kupowała mi glany w tym samym miejscu! Stałyśmy w kolejce po zachodnie jeansy rzucone gdzieś na warszawskiej Woli. Spędzałyśmy razem dużo czasu. Nawet jak byłam dorosła, często wyjeżdżaliśmy na wspólne wakacje. Spędzenie kilku dni z mamą na chodzeniu po górach było prawdziwą przyjemnością.
Kolejny rytuał polegał na tym, że gdy matka pracowała w Alejach Ujazdowskich jako pełnomocniczka rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, dzwoniłam, że będę przechodziła pod urzędem, a wtedy ona wychylała się i machała mi z okna. Cieszyłyśmy się, że możemy się chociaż zobaczyć.

Bardzo ceniłam mamę za umiejętność uszanowania cudzej prywatności. Gdy urodziłam syna, pojechałam do domu. Każda kobieta wie, że w pierwszych chwilach z maluchem w domu, świeżo upieczeni dziadkowie chcą jak najbardziej skupić się na dziecku, a wtedy potrzeba spokoju, prywatności.
A na mnie czekały zakupy zrobione przez mamę, żebym nie musiała sobie robić kłopotu. To było strasznie miłe, symboliczne zaznaczenie, że są, pamiętają i szanują prywatność. Poza tym wszystko robiłyśmy razem. Miałyśmy różne smaki. Mama nie znosiła czekolady, a ja lubiłam wyłącznie gorzką. Jak wybierałyśmy się na lody, zawsze wybierałam smak czekoladowy, a mama owocowy.
Każdy z nas ma pewnie tysiąc takich miłych zachowanych wspomnień z wspólnie spędzonego czasu. Mama była zmarzluchem, więc dbała, by inni też nie marzli. Próbowała mnie namawiać do noszenia sweterków, ale ja jestem człowiekiem, któremu jest wiecznie ciepło. Walki o to, czy założyć płaszczyk, czy kurteczkę i sweterek były nieustannym elementem rozmów z dzieciństwa. Ja mówiłam: chyba jest ci za gorąco, a ona: nie, to ty załóż sweterek.

WP: : Jak radzi sobie pani z tym, że od sześciu lat co roku w okolicach 10 kwietnia niemal cała Polska rozdrapuje na nowo tę ranę?

- Można sobie z tym poradzić. Trzeba oddzielić sferę prywatną od publicznej. Kiedy potrzebowaliśmy spokoju, to i wtedy go mieliśmy, i teraz mamy. Jeśli się chce, można sobie zapewnić ciszę i skupienie. Mojej rodzinie to się udało. Co roku 10 kwietnia spotykamy się z najbliższymi, przyjaciółmi, współpracownikami mamy o tej samej porze zawsze przy jej grobie. Potem spędzamy wspólnie czas trochę na wspomnieniach, trochę na bieżącej dyskusji. Oddzielamy nasz smutek, żal i tęsknotę od zamieszania, które jest wywołane wokół katastrofy smoleńskiej przez partie polityczne.

WP: : Rodzi się w pani bunt, że pamięć próbuje się czasem zszargać, a czasem zawłaszczyć?

- Bardzo wiele rodzin ma sposoby na uczczenie pamięci swoich najbliższych i to jest najważniejsze. Istnieje kilka fundacji, między innymi imienia Jerzego Szmajdzińskiego. W ramach jej działalności przyznaje się stypendia wybitnym studentom i studentkom uczelni wojskowych. Rodzina Jolanty Szymanek-Deresz co roku organizuje turniej tenisowy ku jej pamięci. Jolanta Szymanek-Deresz uwielbiała grać w tenisa.
Nasza Fundacja im. Izabeli Jarugi-Nowackiej przyznaje Okulary Równości – nagrodę, którą moja matka przyznawała jako pełnomocniczka rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. Upamiętniamy to, co dla niej było istotne. Syn marszałka Płażyńskiego dokończył jego inicjatywę ustawodawczą. Robimy to dla nas i dla zachowania pamięci.

Natomiast oczywiście, że 10 kwietnia i okolice są ciężkie właśnie ze względu na tę otoczkę. Czasami mam wrażenie, że trwa dyskusja nie o tym, jaka ma być Polska, ale czyja ma być i jak mają wyglądać te elementy pamięci. Widzimy smutną próbę zawłaszczania, ale my na to nie pozwolimy.
W zeszłym roku instrumentalnie opublikowano nagrania z kokpitu samolotu. We mnie budzi to złość, ogromnie współczuję rodzinie generała Błasika i pozostałych osób, o których mówiono przy tej okazji. Bez względu na to, czy to prawda czy nie, była to wrzuta stricte polityczna. Pomimo różnych politycznych poglądów, łączy nas wspólnota doświadczeń i same rodziny nie są wobec siebie wrogie. W pewnym momencie część dała się zmanipulować w awanturę medialną, konfrontowano ze sobą rodziny. To nie służy pamięci naszych najbliższych.

WP: : Panią na zasadzie kontrastu chętnie zestawiano z Małgorzatą Wasserman. Czy mimo różnego zdania na temat przyczyn katastrofy znalazłyście nić porozumienia?

- Nikomu nie udało się nas skonfliktować, poróżnić. Spotkałyśmy się z panią Wasserman w rocznicę śmierci jej ojca i mojej matki. Żadna z nas nie była w nastroju do pokłócenia się o katastrofę. To był dzień, w którym wszyscy wspominaliśmy najbliższych. Mamy wspólne tematy, podobne wątpliwości, żale. Razem patrzymy na olbrzymią stratę, jakiej doświadczyliśmy w naszym życiu i w życiu publicznym Polski. W „Tygodniku Powszechnym” ukazała się rozmowa ze mną i Pawłem Kurtyką, synem Janusza Kurtyki. Też się różnimy poglądami, co nie znaczy, że nie ma spraw, które nas łączą.

WP: : Rozmawiałyście z mamą o tym, żeby kiedyś weszła pani w świat polityki?

- Byłam aktywna w organizacjach młodzieżowych, pozarządowych, natomiast myślę, że matka wiedziała, jakie to ciężkie zadanie i wyzwanie. Nie namawiałaby mnie do takich wyborów. Wychowano mnie w konieczności uczestnictwa. Pytanie tylko o siłę i skalę zaangażowania. Nie wyobrażam sobie, żeby nie wziąć udziału w protestach, marszach, akcjach społecznych, gdy dzieją się rzeczy ważne, tak jak obecnie. Nie chodzi o to, żeby działać w polityce, tylko dla konkretnych spraw. To hasło przyświecało mojej matce.

Rozmawiała: Katarzyna Gruszczyńska

Barbara Nowacka, polityczka i informatyczka. Po wyborach do Parlamentu Europejskiego, w których nie zdobyła mandatu, została uznana za polityczne objawienie 2014 roku. Od 2015 roku współprzewodnicząca partii Twój Ruch. Jest wiceprezeską Fundacji im. Izabeli Jarugi - Nowackiej. Została Kobietą Roku Wirtualnej Polski 2014. Doceniono ją za to, że wprowadza nową jakość do dyskusji politycznej. Także za charyzmę, kulturę i rzeczowość wypowiedzi, szacunek dla rozmówcy oraz za działania na rzecz równości społecznej.

Wybrane dla Ciebie
Ekspertka "ŚOPW" odpowiada. "Program rządzi się swoimi prawami"
Ekspertka "ŚOPW" odpowiada. "Program rządzi się swoimi prawami"
Spowiedź w "trybie ratunkowym". Możliwa pod pewnymi warunkami
Spowiedź w "trybie ratunkowym". Możliwa pod pewnymi warunkami
Serwisy kawowe z PRL‑u wracają do łask. Dziś są warte krocie
Serwisy kawowe z PRL‑u wracają do łask. Dziś są warte krocie
Najpiękniejszy płaszcz na zimę? Krupińska stanęła tak przed kamerami
Najpiękniejszy płaszcz na zimę? Krupińska stanęła tak przed kamerami
Jechał rowerem, gdy zaatakowały go psy. Oto co zrobił
Jechał rowerem, gdy zaatakowały go psy. Oto co zrobił
Wynieś z piwnicy. Kto tego nie zrobi, ten słono zapłaci
Wynieś z piwnicy. Kto tego nie zrobi, ten słono zapłaci
"Zginęło mi 20 tys. zł". Trudno uwierzyć, gdzie je odnalazł
"Zginęło mi 20 tys. zł". Trudno uwierzyć, gdzie je odnalazł
Małżeństwo Britney Spears trwało 55 godzin. Potem brała ślub jeszcze dwa razy
Małżeństwo Britney Spears trwało 55 godzin. Potem brała ślub jeszcze dwa razy
Wysyp na trawnik w grudniu. Wiosną sobie podziękujesz
Wysyp na trawnik w grudniu. Wiosną sobie podziękujesz
Ściągała na siebie spojrzenia. W cekinowej kreacji zrobiła furorę
Ściągała na siebie spojrzenia. W cekinowej kreacji zrobiła furorę
Waldemar z "Rolnika" zabrał głos. Stanął w  obronie Macieja po jego rezygnacji z programu
Waldemar z "Rolnika" zabrał głos. Stanął w obronie Macieja po jego rezygnacji z programu
Widzisz taki kokon? Natychmiast zerwij go i wyrzuć
Widzisz taki kokon? Natychmiast zerwij go i wyrzuć
NIE WYCHODŹ JESZCZE! MAMY COŚ SPECJALNIE DLA CIEBIE 🎯