Beata Tyszkiewicz: zamiast 500+ dałabym pensję babciom
Dama, która lubi zapalić papierosa, chętnie przeklina, ma odważne poglądy i głośno je wyraża. Beata Tyszkiewicz znowu zaskakuje swoimi przemyśleniami na temat rządkowego programu 500+ i związków damsko-męskich.
Co sądzi o spełnieniu?
79-letnia aktorka zawsze była odważna i niezależna. - Nigdy w życiu nie próbowałam polegać na mężczyznach. Cenię sobie niezależność i samodzielność. Uważam, że kobiety i mężczyźni mają w życiu różne, nie całkiem zbieżne cele i każde powinno się trzymać swoich. Kobieta bardzo często czuje się spełniona, kiedy urodzi dziecko. Mężczyzna raczej nie – stwierdziła aktorka w wywiadzie udzielonym miesięcznikowi "Uroda Życia".
Sympatyczne rozwody
Tyszkiewicz, która ma na koncie kilka rozwodów, twierdzi, że nie były one traumatyczne. - Wszystkie były w miarę łagodne. Jak kobieta całą winę za rozwód bierze na siebie, to jest on bardzo łagodny. Zresztą nie ma powodu, żeby z sympatycznymi ludźmi rozwodzić się niesympatycznie – mówi.
Ślub kościelny nie dla niej
Aktorka ma ugruntowane poglądy na związki małżeńskie. - Uważam, że małżeństwo ma sens wtedy, kiedy są dzieci. Nawet jeśli mężczyzna nie garnie się do pomocy w wychowywaniu tych dzieci. Ale dzieci potrzebują matki i ojca. To jest jakiś nasz ludzki rytuał – przyznaje.
Gwiazda niegdy nie wzięła ślubu kościelnego. - Nawet w trakcie ślubu cywilnego, kiedy trzeba powtórzyć po urzędniku stanu cywilnego pewną formułę zobowiązania, to mówiłam, że będę się starała. Bo taka była prawda – dodaje.
Odważnie o macierzyństwie
Mimo że kocha swoje córki, nie zachwala uroków macierzyństwa. - To generalnie udręka. Trzeba kogoś kochać już na zawsze, nieustannie. Ciężka robota - mówi "Urodzie Życia".
Dużą rolę społeczną upatruje w "instytucji" babć. - Mam bardzo bliski kontakt z córkami. Rzadko widuję wnuki, ale jak już, to na całego. Na co dzień obserwuję, jak teściowe i matki bardzo często pomagają córkom w wychowywaniu dzieci. Uważam, że powinny dostawać od panstwa pensję, bo stanowią ostoję młodego pokolenia. Ich praca to praca niehonorowana. Zamiast 500+ dałabym pensję babciom – mówi w rozmowie z "Urodą Życia".
Aktorka o strajku
- Tym bardziej, że one z wielką ochotą zainwestowałyby te pieniądze we wnuki. Często bardziej rozsądnie niż rodzice. Gdyby matki i teściowe zastrajkowały, to Polska by dziś stanęła. Nie trzeba manifestacji i palenia opon. Nie zaprowadziłyby wnuków do przedszkola, nie zostały z nimi w domu, kiedy są chore, nie ugotowały – zaznacza aktorka.