Błękitne pierwsze damy. Dlaczego noszą taki kolor?
Podczas zaprzysiężenia Emmanuela Macrona na prezydenta Francji jego żona Brigitte zaprezentowała się w błękitnym komplecie Louis Vuitton złożonym z militarnej marynarki i spódnicy przed kolano. Choć duża część społeczeństwa skoncentrowała się na tym, że długość stroju jest niestosowna do okazji, warto zwrócić uwagę na kolor zestawu. Nie przypomina on wam pudrowo-niebieskiej kreacji Melanii Trump z zaprzysiężenia Donalda na prezydenta USA? Okazuje się, że w przypadku pierwszej damy Francji wybór koloru nie pozostaje bez znaczenia. A historia tego odcienia sięga nawet ikonicznej Jackie Kennedy.
Stylizację Brigitte Macron skrytykowała m.in. stylistka Sylvie di Giusto. Poradziła, aby pierwsza dama Francji na przyszłość starała się wybierać stonowane stroje, które nie przykryją jej osiągnięć i doświadczeń. W przypadku kompletu Louis Vuitton wszyscy komentowali długość spódnicy, cenę projektu oraz jego kolor.
Bohaterka pierwszoplanowa
Ekspert ds. protokołu dyplomatycznego, Janusz Sibora, zwrócił uwagę, że to nie Brigitte miała być bohaterką zaprzysiężenia. A tak się stało i to za sprawą stroju. – Media zdominowały informacje o tym, że prezydent wystąpił w garniturze za około 450 euro, a pierwsza dama w stroju za ok. 5 tysięcy dolarów – co prawda pożyczonym. Brigitte zawłaszczyła ten dzień dla siebie. Gdyby porównać inne pierwsze damy, na przykład panią Chirac, niedobrze to wygląda. Chirac wystąpiła w nierzucającej się w oczy złamanej bieli. Był to dostojny strój, ale nie odbierał chwały mężowi. Podczas takich uroczystości trzeba pamiętać, kto jest bohaterem, do kogo taki dzień należy – komentuje specjalista w rozmowie z WP.
Być jak Kate Middleton
Fakt, że Brigitte wybrała na tę okazję marynarkę przypominającą część munduru, nie pozostaje bez znaczenia. Być może w taki sposób pierwsza dama Francji pokazuje, kto tak naprawdę będzie rządził. - Wiemy, że pierwsza dama wykreowała tego męża. Być może będzie miała „ciągoty” polityczne. Ten „wojskowy” strój może mówić coś więcej niż tylko lansować francuską markę Louis Vuitton – dodaje Sibora.
Janusz Sibora podkreśla, że projektant oszczędnie zarządzał materiałem podczas szycia spódniczki dla Brigitte Macron. Była ona za krótka – i nie chodzi tu o kwestię wieku, a sytuacji. – Wystarczy spojrzeć na księżną Kate, która jest młodsza, a doskonale nauczyła się bezpiecznej długości spódnicy i sukienki. Nosi czasem krótsze ubrania, ale wybiera je na zupełnie inne okazje – wyjaśnia ekspert.
Sympatia, zaufanie, ciepło
Jeśli chodzi o kolor, zdania są podzielone. - Kolor jest konstrukcją kulturową i ma moc polityczną. We Francji znaczenie mają czerwień, biel i błękit. Z całą pewnością pierwsza dama nie mogła wybrać bieli i czerwieni, bo są one zbyt silne. Błękit okazał się najbezpieczniejszym wyborem politycznym – mówi Sibora.
Mary Alice Stephenson, dziennikarka modowa i urodowa oraz założycielka Glam4Good twierdzi, że taki wybór to decyzja strategiczna. - To, że zarówno Melania, jak i Brigitte wybrały ten kolor nie jest przypadkowy. Każdy mówił o tych pierwszych damach, a także o ten efekt chodziło – komentuje w rozmowie z Yahoo Style. Jasny błękit ma znaczenie zarówno w polityce, jak i biznesie. – Im jaśniejszy ten kolor, tym większą dana osoba wzbudza sympatię, zaufanie i postrzegana jest jako ciepła oraz komunikatywna – dodaje di Giusto.
Legendarna Jackie
Czy Brigitte Macron wzorowała się na Melanii Trump? A może zainspirowała się sławnym zestawem Givenchy, w którym wystąpiła Jackie Kennedy? - Także Nancy Reagan na inaugurację drugiej kadencji męża wybrała ten odcień. Można spekulować, że Brigitte Macron inspirowała się strojami innych pierwszych dam, ale tak naprawdę ta gama kolorów jest bardzo ograniczona. Pierwsza dama Francji ma na tyle zarysowaną osobowość, że wybór niebieskiego to jedynie kwestia odrzucenia reszty niestosownych kolorów – dodaje ekspert. - Jackie uwielbiała Givenchy. Jej garsonka z 1965 roku przeszła do historii, ale była zupełnie inaczej szyta i zdobiona. Tego tu zabrakło. U Jackie przy oszczędnym kroju zawsze był element, który można było zapamiętać – kokarda, duży ozdobny guzik. I zawsze też był kapelusik. U Macron zobaczyliśmy tylko „niebieskość”. Nic więcej – podsumowuje.
O krok mniej
Janusz Sibora zwraca także uwagę na to, że kobiety z francuskiej polityki od zawsze interesowały się modą, czerpały z żurnali. - Ostentacja i manifestowanie bogactwa strojów przez żony polityków nie są dobrze widziane. Trzeba postawić sobie pytanie – na ile pierwsza dama może być trendestterką, a na ile musi wpisać się w klimat. Michelle Obama niewątpliwie była trendsetterką, ale była też królową casualu. Wiedziała, kiedy, jak się ubrać stosownie do okazji. Jeżeli chcemy się dzisiaj komunikować, musimy to robić stosownie. Lepiej ubrać się o „krok do tyłu” niż za bardzo „naprzód” - komentuje.