"Zafundował nam koszmar". Polak pił, a później "nasmarkał" na pasażerkę obok
Towarzyszą pasażerom od wejścia na pokład samolotu aż po dotarcie do celu podróży. Ich rola nie ogranicza się wyłącznie do podawania napojów czy posiłków. Dbają o bezpieczeństwo i komfort podróżnych, rozwiązując każdy problem. Praca stewardessy nie należy do łatwych. - Najwcześniejsze loty zaczynam o piątej rano i zdarza się, że kończę o pierwszej w nocy. To wymagający zawód, z którym wiąże się wiele poświęceń - mówi Aleksandra, która lata w popularnych w Polsce tanich liniach lotniczych.
Każdy dzień pracy stewardessy jest inny. Potwierdza to Katarzyna, która od 12 lat pracuje w tym zawodzie. - Zanim wystartujemy, sprawdzamy dokładnie sprzęt awaryjny i przygotowujemy kabinę. Bacznie obserwujemy pasażerów. Zależy nam, aby każdy lot był bezpieczny. Jeśli zauważamy pasażera, który może być pod wpływem alkoholu lub po prostu źle się czuje, upewniamy się, że jego stan nie wpłynie na resztę podróżnych - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Czasem nazywa się nas "kelnerkami". To jednak nieprawda. Na wysokości przelotowej nie możemy wezwać pomocy. Jesteśmy odpowiednio przeszkolone do pełnienia funkcji lekarza, strażaka, a nawet psychologa. Na pokładzie zdarzają się rzeczy, w których naprawdę mamy szansę wykazać się w różnych rolach - dodaje.
"Próbował zaciągnąć jedną z pasażerek do łazienki"
Aleksandra jest stewardessą od czterech lat. Uwielbia latać, ale szczerze przyznaje, że praca w przestworzach jest wymagająca. - Najwcześniejsze loty zaczynam o piątej rano i zdarza się, że kończę o pierwszej w nocy. To trudny zawód, z którym wiąże się wiele poświęceń - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Loty przewoźnika, u którego pracuje Aleksandra, to głównie krótkie trasy. Stewardessom trafiają się zatem zmiany, podczas których wykonują dwa kilkugodzinne loty lub cztery krótsze, trwające maksymalnie półtorej godziny.
- Nie spędzamy w pracy więcej niż 12 godzin. Wciąż jest to sporo lotów, które wykańczają fizycznie. Do tego zdarza się, że powodem naszych zmartwień są pasażerowie - tłumaczy. Aleksandra wymienia dwie grupy podróżnych, których najczęściej obsługuje: osoby, które szukają okazji i kupują bilety lotnicze za mniej niż 100 zł oraz imigrantów zarobkowych kursujących pomiędzy pracą a rodziną.
- Ostatnio wracałam z Glasgow do Krakowa. Na pokład wszedł pan, który wyglądał, jakby był pod wpływem narkotyków. Dziwnie się zachowywał, krzyczał albo mamrotał pod nosem. Tuż przed startem samolotu próbował zaciągnąć jedną z pasażerek do łazienki. Prosiliśmy go, żeby się uspokoił, ale on nie dał za wygraną. Szybko znalazł sobie "kolegów do picia", którzy wnieśli na pokład własny alkohol. Będąc pod wpływem, zachowywał się jeszcze gorzej. Przestał się kontrolować. Odwrócił się celowo w stronę pasażerki siedzącej obok i na nią "nasmarkał". Taki koszmar fundował nam aż do lądowania, kiedy odebrała go policja - wspomina.
Do czynienia z nietrzeźwymi pasażerami miała także Katarzyna. W ciągu dnia ma kontakt nawet z 750 pasażerami. Przyznaje, że wśród takiej liczby podróżnych zazwyczaj trafia się ktoś problematyczny. - Powodów utrudnionego kontaktu z pasażerem może być wiele. Najczęściej jest to alkohol. Podróżni nie zdają sobie sprawy z tego, jak wpływa on organizm. Wysokie ciśnienie utrzymujące się w kabinie samolotu powoduje hipoksję, czyli niedobór tlenu. Drinki zadziałają więc mocniej niż na lądzie - wyjaśnia.
Pasażer pasażerowi nierówny
Uśmiech jest nieodłącznym elementem pracy stewardess. Nie oznacza to, że nie mogą być one także stanowcze i konsekwentne. - Jeśli pasażer nie okazuje należytego szacunku, bardzo szybko uświadamiamy go, że takie zachowanie na pokładzie jest nieakceptowane - podkreśla Katarzyna. - Kapitan poinformowany o takiej sytuacji może zadecydować o wezwaniu odpowiednich służb po przylocie do portu docelowego. Nikt nie jest bezkarny - zarówno na lądzie, jak i w powietrzu - dodaje.
Katarzyna obsługująca zarówno loty rozkładowe, jak i czarterowe wskazuje, że druga grupa pasażerów jest znacznie bardziej wymagająca. - Bywają bardziej absorbujący. Pytają o wiele rzeczy. Pasażerowie czarterowi kupują więcej produktów z naszej oferty, podróżują w dużych grupach znajomych i zachowują się głośniej. Kiedy obsługuję loty rozkładowe, mam do czynienia ze spokojniejszymi osobami - mówi.
Podczas lotu metody uspokajania problematycznych pasażerów są bardzo ograniczone. Pomocni bywają inni pasażerowie. - Niejednokrotnie udowodnili, że można na nich liczyć, kiedy nam brakuje już środków perswazji. Potrafią powiedzieć wprost to, czego nam nie wypada - przyznaje Aleksandra.
Oszczędność przede wszystkim
Na pokładzie nie brakuje pasażerów szukających dodatkowych oszczędności. Aleksandra opowiada, że najczęściej są to rodzice, którzy nie wykupili siedzeń obok swoich dzieci i proszą o przeniesienie w dogodne miejsce. - Powołują się na zasadę, w myśl której dziecko nie powinno lecieć samolotem bez opieki dorosłego. Chodzi tu jednak o jakąkolwiek osobę pełnoletnią, niekoniecznie rodzica - wyjaśnia.
Stewardessa stara się rozwiązywać ich problemy, ale nie zawsze ma taką możliwość. Wtedy prosi ich o próbę zamiany miejsca z innym podróżnym, o ile ten wcześniej wyrazi na to zgodę. - Gdybym miała pomóc każdemu, kto chce się przesiąść, nigdy byśmy nie wylecieli. Wiem, że ludzie szukają oszczędności, dlatego wybierają nasze linie lotnicze. Dopiero po czasie rozumieją, że dokładne zaplanowanie podróży samolotem pozwala zaoszczędzić wiele nerwów - podkreśla.
Nie każdy podróżny wnosi ze sobą na pokład negatywne emocje. Wie o tym doskonale Katarzyna, dla której kontakt z niektórymi pasażerami jest remedium na gorszy dzień. - Najlepszymi pasażerami są dla mnie osoby, które swoją podróż samolotem odbywają po raz pierwszy. Staram się rozmawiać z takimi osobami, wspierać je. Są wdzięczni i uśmiechają się od ucha do ucha - opisuje Katarzyna.
"Wyszedł z toalety na wpół żywy"
Pytam Aleksandrę, co najbardziej stresuje ją w pracy. Bez wahania odpowiada, że problemy zdrowotne pasażerów. - Podczas jednego z lotu miałam na pokładzie pasażera, który nie mógł oddychać. Wyszedł z toalety na wpół żywy. Podbiegłam do niego i od razu podałam mu tlen. Bałam się, że za chwilę straci przytomność. Na szczęście zgłosiła się jego córka. Wyjaśniła, że ojciec ma astmę. Po podaniu leków jego stan się ustabilizował. To niesamowicie stresujące, kiedy coś złego dzieje się ze zdrowiem pasażerów - relacjonuje.
Co wydarzyłoby się, gdyby pasażer stracił przytomność lub jego stan znacznie się pogorszył? Aleksandra mówi, że stewardessy kierują się wtedy odpowiednimi procedurami. Muszą ratować taką osobę aż do wylądowania. Nawet jeśli trwałoby to kilka godzin. - Nie możemy stwierdzić zgonu. Musimy prowadzić reanimację do końca, wymieniając się z innymi członkami załogi, gdy zabraknie nam sił. Inni pasażerowie schodzą wtedy na drugi plan - wyjaśnia.
Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski
Właśnie trwa plebiscyt WP Kobieta #Wszechmocne2022. Zapraszamy do zgłaszania swoich nominacji w formularzu poniżej
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.