Ciężarna spędziła w areszcie 40 dni. "To było piekło"
Flavia Mazur to studentka gdańskiej Akademii Muzycznej. Wraz ze swoim mężem została zatrzymana i umieszczona w grudziądzkim areszcie śledczym. Kobieta była wówczas w 7. miesiącu ciąży. "Nie zwracali się do mnie po imieniu, byłam nazywana Cela 206" - wspomina.
Flavia Mazur jest Polką, choć urodziła się we Francji. Jej mama natomiast przyszła na świat w Ukrainie. Utalentowana studentka wyszła za mąż za Andrzeja, Ukraińca. W tym samym czasie, na podstawie identycznych zarzutów, został też zatrzymany inny obywatel Ukrainy, zupełnie niepowiązany z rodziną Flavii. Andrzej nadal przebywa w więzieniu. Wiolonczelistkę wypuszczono po 40. dniach. Ten czas był dla niej traumatycznym przeżyciem.
"Mamy w Polsce standardy z Białorusi. Sądy i prokuratury skazują ludzi na cierpienia, bo czym innym jest pozbawianie kogoś wolności, bez ważnej podstawy prawnej?!" - podsumowuje sprawę obecny pełnomocnik małżeństwa adw. Paweł Osiński.
Zatrzymano ich o świcie. "Nie wiedziałam, co się dzieje"
Według prokuratury Flavia wraz z mężem, a także trzeci zatrzymany, brali udział w nielegalnym handlowaniu kryptowalutami, współpracując ze zorganizowaną grupą przestępczą.
"Policjanci wpadli do nas o świcie (...). Kazali nam się ubierać i radiowozem zawieźli na przesłuchanie w Warszawie. Nie wiedziałam, co się dzieje. Przesłuchanie to był jeden wielki absurd (...). Prokuratorowi wystarczyło, że wiedziałam, jak bronić się przed oszustwami przy sprzedaży kryptowalut, żeby uznać, że jestem członkinią grupy przestępczej. A to jest wiedza powszechnie dostępna w internecie" - opowiadała Mazur w rozmowie z dziennikarką "Wysokich Obcasów".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kobieta usłyszała też na przesłuchaniu, że od pół roku ukrywa się przed światem, podczas gdy uczęszczała regularnie na zajęcia, a także dawała koncerty w Radiu Gdańsk. Wraz z mężem co miesiąc opłacali też wynajmowane mieszkanie - na wszystko są dowody.
Sąd, na wniosek prokuratora, zdecydował umieścić ciężarną Flavię na trzy miesiące w areszcie. "Nie byłam do końca świadoma tego, co się dzieje, że wiozą mnie do więzienia, najgorszego więzienia dla kobiet w Polsce" - dodała Mazur.
Pierwszy dzień w areszcie
Flavia dokładnie pamięta, co wydarzyło się już w Grudziądzu. Najpierw dokonano rewizji. Kobieta musiała zdjąć ubrania. "Grzebano mi w majtkach i nie tylko" - tłumaczyła. Później odbyło się spotkanie z ginekologiem. Jako że specjalista nie wykrył zagrożenia ciąży, Flavia została umieszczona w zwykłej celi.
"Żyłam z dnia na dzień. Pobudka o szóstej, krzyki, walenie w kraty, terror. Kąpiel trzy razy w tygodniu, a do dyspozycji kostka mydła i szampon. Nie zdążyłaś zapisać się na kąpiel, to nie wpuszczali cię pod prysznic" - mówiła "Wysokim Obcasom".
Kobieta podkreśla, że stosowano wobec niej przemoc psychiczną, izolowano od bliskich. "Nie zwracali się do mnie po imieniu, byłam nazywana Cela 206. W więzieniach traktuje się ludzi jak rzeczy" - dodała Flavia. Jej świat legł w gruzach.
Wiolonczelistkę po 40. dniach z aresztu wyciągnął pełnomocnik Osiński. O nowego adwokata postarała się mama kobiety.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl