"Co mam mu za ten tysiąc trumnę kupić?" Żony policjantów o L4 przed 11 listopada
08.11.2018 10:31, aktual.: 08.11.2018 13:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zaczęło się od 1500 policjantów w łódzkim. Później epidemia L4 opanowała cały kraj. Oficjalnie powodem jest niezakończony strajk mundurowych. Nieoficjalnie – strach przed zbliżającym się Marszem Niepodległości. Żony policjantów otwarcie mówią, czy cieszą się ze zwolnień swoich mężów, czy uważają je za tanią wymówkę.
Zwolnienie - ulga czy tchórzostwo?
- Mój też wziął L4. Nie jest chory, ale nie chciał iść na marsz. W zeszłym roku był i tak go poturbowali, że skończyło się na szwach pod okiem. W tym roku i on odpocznie i ja będę spokojna – mówi nam Edyta, żona jednego z warszawskich policjantów.
Jej słowa nie są bezpodstawne. Marsz Niepodległości od kilku lat cieszy się bardzo złą sławą. Bójki, race, wandalizm nie są tam zjawiskiem rzadkim. W 2017 roku podczas marszu rannych zostało 176 osób, z czego 22 to policjanci. Trzech z nich w ciężkim stanie trafiło do szpitala. Nie dla wszystkich jednak jest to powód do tego, żeby uciekać z posterunku.
- L4 przed marszem to tchórzostwo. Mój Adam nawet przez chwilę nie myślał o tym, żeby się wymigać. Taki wybrał sobie zawód i liczy się z niebezpieczeństwem, jakie z niego płynie – tłumaczy swój punkt widzenia Magda, która jest żoną policjanta od 5 lat.
Zamiast zabrać dzieci na spacer, siedzą jak na szpilkach
Obie z nich łączy jednak jeden punkt wspólny. Obie martwią się o mężów, kiedy są na marszu. I obie boją się, że tym razem może stać im się krzywda.
- To zawsze był ciężki dzień. Zamiast siedzieć z rodziną i znajomymi, pić kawę, czy zabrać nasze córki na spacer, ja zawsze siedziałam jak na szpilkach, bo nie wiedziałam, czy Łukasz dzisiaj wróci cały. Myślałam tylko o tym, czy dzisiaj dostanie w głowę cegłą, czy zatruje się gazem, czy połamią mu rękę – mówi Edyta.
- Dwa lata temu w szpitalu wylądował jeden z kolegów Łukasza. Widziałam, że mój mąż się przestraszył. Ale wiesz, służba nie drużba. Trzeba było iść. Tylko że ja bałam się znacznie bardziej. Nie chciałam mu tego pokazać. Ale jak słodziłam herbatę to mi się ręce trzęsły– ciągnie Edyta.
Podobne zdanie ma Magda. – Czy się nie martwię o Adama? Oczywiście, że się martwię. Każda żona martwi się o męża, niezależnie od tego, czy jest policjantem, żołnierzem, czy kierowcą autobusu. Wiedziałam, na co się piszę, kiedy wiązałam się z mundurowym. To ciężki kawałek chleba. Ale jestem dumna z odwagi męża – wyjaśnia.
- Adam co roku chodzi na marsz. Co roku wyglądam z okna, czy wraca cały. W tym roku będę się bała nawet mocniej, bo spodziewamy się dziecka. Ale to nie zmienia faktu, że nie zamierzam powstrzymywać męża i popieram jego decyzję. Podjął się takiej pracy, musi iść. Tak to zawsze wyglądało – zwierza się Magda.
1 tys. zł na trumnę
Na zwolnienie przed 11 listopada poszło już ponad 30 tys. policjantów. To jedna trzecia całych zasobów policji w Polsce. Sprawa stała się dla kraju tak dramatyczna, że komendant główny Jarosław Szymczyk zaproponował każdemu funkcjonariuszowi 1 tys. zł premii, jeśli ten zgodzi się obstawić Marsz Niepodległości.
Pomysł ten został skrytykowany przez szefa NSZZ Policjantów Rafała Jankowskiego. - To jest załatanie dziury. W szeregach policji mówi się, że komendant kupuje ludzi na służbę. Informacja od policjantów jest taka, że to takie judaszowe srebrniki, więc przeznaczą je na szczytny cel – mówił Jankowski w rozmowie z dziennikarzami "Polsat News".
A co o pomyśle premii sądzą policjanci i ich żony? Tutaj również zdania są podzielone. – Dla mnie te pieniądze nie mają znaczenia – mówi Edyta. – Mój mąż idzie na marsz bez względu na premię – dodaje Magda. Jednak powody, przez które pieniądze nie są dla nich ważne, są już zupełnie inne.
- Co mi po tysiącu złotych, skoro mój mąż idzie na spotkanie z chuliganami i naraża się na niebezpieczeństwo? On tam może nawet zginąć. Co ja mam mu za ten tysiąc trumnę kupić? To żadna zachęta. To przekupstwo zwykłe i tyle – tłumaczy ostro Edyta.
Magda ma inne spojrzenie na ten temat. – Policjanci w ogóle nie powinny przyjmować tych premii. Obstawienie tego marszu to ich obowiązek. Taki mają zawód. Wiedzieli, że może być niebezpiecznie. Te pieniądze nie wpłynęły na naszą decyzję – tłumaczy.
W tym roku Hanna Gronkiewicz-Waltz zakazała Marszu Niepodległości w Warszawie. Uzasadniła to głównie brakiem odpowiedniego zabezpieczenia ze strony policji. Nieoficjalnie mówi się jednak, że narodowcy i tak wyjdą na ulice. Ci spokojni i ci agresywni. I wtedy przed tymi drugimi bronić nas będą tacy ludzie jak mąż Magdy czy Edyty. Tacy, na których w domu czeka rodzina.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl