Coraz więcej osób o tym mówi. Presja chrztu dziecka wciąż jednak jest duża

Coraz więcej osób o tym mówi. Presja chrztu dziecka wciąż jednak jest duża

Coraz więcej osób otwarcie deklaruje, że nie ochrzci dziecka
Coraz więcej osób otwarcie deklaruje, że nie ochrzci dziecka
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Katarzyna Krociel
02.12.2022 12:31, aktualizacja: 02.12.2022 14:49

"Bez chrztu się gorzej chowa", "zachorował, bo nieochrzczony" czy "niegrzeczny, bo nie ma chrztu" - nieraz usłyszała Dorota, mama dwulatka. I nie ona jedna wciąż mierzy się z presją rodziny i otoczenia, choć coraz więcej osób otwarcie deklaruje, że nie ochrzci dziecka. - Nawet nie musisz uczyć dziecka wiary, w szkole nauczą, więc ty sobie możesz nie wierzyć, ale dziecko ma być ochrzczone - usłyszała z kolei Kasia.

"Prosząc o chrzest dla waszego dziecka przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze (…). Czy jesteście świadomi tego obowiązku?".

Rodzice: "Jesteśmy świadomi".

Coraz więcej już wcześniej dopowiada: "Dlatego nie ochrzcimy".

Presja otoczenia

Radosław Majdan i Małgorzata Rozenek, Zofia Zborowska, a ostatnio Anna Dąbrowska czy Lara Gessler. To tylko niektóre osoby, które otwarcie przyznały, że ich dzieci nie zostały ochrzczone. Choć wielu powie: "i co mi do tego", wciąż presja otoczenia dotycząca chrztu jest bardzo duża, a sam temat "chrzcić czy nie" wywołuje szerokie dyskusje m.in. na forach internetowych.

Córka Pauliny ma siedem miesięcy. Choć kobieta wychowała się w rodzinie katolickiej, deklaruje się jako osoba niewierząca, dlatego jej dziecko, mimo komentarzy rodziny, nie zostało ochrzczone.

- Postanowiliśmy z narzeczonym, że skoro i tak nie mamy zamiaru wychować córki w wierze katolickiej, to nie będziemy jej chrzcili. Oczywiście, jak podrośnie, nikt nie będzie jej zabraniać chodzenia z babcią do kościoła czy słuchania o Bogu - mówi Paulina w rozmowie z Wirtualną Polską.

Część rodziny spokojnie przyjęła decyzję jej i partnera o braku chrztu dziecka do wiadomości, jednak druga strona nie kryła oburzenia.

- Wciąż musimy wysłuchiwać, że przecież trzeba ochrzcić, taka tradycja, wszyscy ochrzczeni. Gdy już nie docierają argumenty o tym, że chrzest oznacza deklarację wychowania dziecka w wierze, czego nie zapewnimy, słyszymy: "zróbcie to dla babci, będzie jej miło". Z okazji urodzin dostałam życzenia pójścia po rozum do głowy, bo robię dziecku krzywdę - mówi Paulina.

Dodaje, że od znajomych też otrzymała sygnały zdziwienia i komentarze, że dziecku będzie przykro, bo nie pójdzie do komunii i – jak inne dzieci – nie dostanie prezentów.

- Wychodzę jednak z założenia, że gdyby coś się zmieniło w naszych poglądach, to lepiej ochrzcić córkę w wieku kilku lat, kiedy już coś sama będzie rozumieć, niż narzucać jej wiarę bez jej wiedzy – zaznacza.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Ochrzcij. Dla zasady"

Kasia już w czasie ciąży wiedziała, że nie ochrzci córki, chcąc dać jej wybór w przyszłości. Sama pochodzi z katolickiej rodziny, w której nie tylko obchodzono święta, ale i – jak wspomina w rozmowie z Wirtualną Polską - np. przesadnie przestrzegano wszystkich postów.

- Kawa z mlekiem z Wigilię, środę popielcową czy Wielki Piątek? Zapomnij. Trzeba się umartwiać. Co niedziela do kościoła, co pierwszy piątek miesiąca do spowiedzi. Oczywiście wszystko na pokaz, bo wewnątrz, o przestrzeganiu przykazań już nie pamiętano - przyznaje, wymieniając hipokryzję wśród kilkunastu powodów, które spowodowały jej odejście od wiary. Ze względu na matkę i jej mocny związek z lokalną parafią, jeszcze wstrzymuje się z apostazją.

Początkowo matka rozumiała jej decyzję o tym, by nie chrzcić dziecka, jednak już po narodzinach wnuczki, zaczęła zmieniać zdanie. - Zaczęło się, że co ona ma ludziom mówić, co rodzina powie, w ogóle to jak to tak, wszyscy w rodzinie ochrzczeni. No i koronny, najbardziej absurdalny argument: "ochrzcij ją chociaż po to, żeby dostała prezenty na komunię" - wspomina Kasia.

Stryj poszedł o krok dalej, powołując się na tradycję rodzinną. - Stwierdził, że przecież nawet nie muszę uczyć dziecka wiary, w szkole nauczą, "więc ty sobie możesz nie wierzyć, ale dziecko ma być ochrzczone" - dodaje.

Od koleżanki z pracy usłyszała też, że ta widziała piękną sukienkę dla małej na chrzest, więc ją kupi i Kasia "będzie musiała ochrzcić dziecko". - Zabawne. Potem, słysząc mój sprzeciw, stwierdziła, że robię dziecku krzywdę - mówi Kasia. Przyznaje też, że początkowo za chrztem optował ojciec córki.

- Postawiłam mu jednak warunek, że sam będzie uczył dziecko wiary, będzie z nim chodził na mszę. Po roku czy dwóch, jak będę widziała, że faktycznie zależy mu wychowaniu córki w jego wierze, ochrzcimy młodą, bo czemu nie. W końcu będzie miała świetnego przewodnika w postaci taty. Oburzył się, bo on przecież sam nie praktykuje, ale jak przyznał, to w ogóle nie o to chodzi, tylko o chrzest. Dla zasady – podsumowuje Kasia.

Wybór, nie przymus

Podobnie Emilia - była ochrzczona, przyjęła pierwszą komunię, bunt pojawił się przed bierzmowaniem, do którego nie zdecydowała się przystąpić. Jak przyznaje - już wtedy to, co czytała w Biblii, nie pokrywało jej się z wymaganiami i zachowaniem księży. Ma dwóch synów - pierwszy z nich ma 10 lat, drugi cztery. Nie zostali ochrzczeni.

- Kiedy będą na tyle dojrzali i zrozumieją wiarę i sakramenty, będą chcieli tego dla siebie, to będę przy nich stała i nie spróbuję nawet zmienić ich poglądów. W tym momencie nie zamierzam im niczego narzucać - mówi Wirtualnej Polsce. Wiele osób miało problem z jej decyzją, A największy - teściowa.

- Niestety, to taki typ dewotki. W kościele anioł, w domu awantury o inaczej odłożoną łyżeczkę i plucie jadem na wszystkich. Prosiła, błagała, na pewien czas się nawet obraziła, jednak ostatecznie musiała to zaakceptować - dodaje Emilia.

Rodzina na co dzień mieszka w Holandii, więc o ile młodszy syn jeszcze nie wszystko w tej kwestii rozumie, starszy poznaje różne religie w szkole. - Przede wszystkim ma kolegów o różnych wyznaniach, ale jeszcze o nic nie dopytuje - mówi kobieta.

"Bez chrztu się gorzej chowa"

Dorota również pochodzi z rodziny katolickiej i podobnie jak inne rozmówczynie Wirtualnej Polski - nie zdecydowała się ochrzcić syna. Przyznaje, że jednym z powodów takiej decyzji jest zachowanie samych księży i - jak sama mówi - opowiadanie bzdur, których nie miała już ochoty słuchać. Chce, aby syn sam zdecydował w przyszłości.

Chłopiec ma obecnie dwa i pół roku, a jego mama wciąż słyszy komentarze w stylu: "bez chrztu się gorzej chowa", "zachorował, bo nie ochrzczony" czy "niegrzeczny, bo nie ma chrztu".

- Wiele razy słyszałam, że krzywdę dziecku robię i w szkole będą się z niego śmiać, a w ogóle to co ludzie powiedzą i jak wyślę go do komunii. Nawet termin chrztu raz za mnie ustalili. Nieraz widziałam, jak ciocie i babcie kazały małemu całować święte obrazki, ale staram się już nie reagować ostro, bo to nie ma sensu. Synek jest za mały, więc jeszcze nie rozumie, a ja nie mam zamiaru ani na siłę go nakłaniać, ani odciągać od wiary - mówi. Przyznaje też, że presja jest ogromna i nie dziwi się, że niektórzy się poddają dla świętego spokoju.

Tak było w przypadku m.in. pochodzącej z niewielkiej miejscowości Anny, która wraz z mężem uległa po kolejnych atakach histerii matki i babki, płaczących, że "ściągnie przekleństwo na rodzinę".

- Nie chciałam wciągać dziecka w te groźby, bo sama przez wiele lat bałam się, że jak nie pójdę do kościoła w niedzielę, to coś się stanie. I działo się, bo sama to przyciągałam. A nawet jeśli nie było to nic wielkiego, to i tak w mojej głowie brzmiał głos babci, że to kara za lenistwo - wyznaje.

Nie zmienia się nic i zmienia się wszystko

Joanna ma trójkę dzieci - trzyletnią córkę oraz dwóch synów - osiemnastolatka i szesnastolatka. Wraz z mężem są po prostu osobami niewierzącymi. Gdy podejmowała decyzję o tym, że nie ochrzci dzieci, presja otoczenia była na tyle silna, że mama, choć agnostyczka, bojąc się reakcji otoczenia, chciała najstarszego syna przekupić konsolą, by jednak poszedł do komunii. Najbardziej decyzję kobiety przeżyła jednak jej babcia.

- Bała się, prosiła, przekonywała. Poddała się dopiero po jakimś czasie, jednak presja otoczenia była bardzo duża. Po tym, jak syn powiedział wychowawczyni, że nie idzie do komunii, zostałam wezwana do szkoły i nauczycielka zrobiła mi wykład, że dzieci nie mogą decydować o sobie, a rodzice powinni w pewnych sprawach być stanowczy. Odpowiedziałam, że w takim razie syn na 200 proc. nie pójdzie do komunii, bo jesteśmy niewierzący i skoro mam decydować, to decyduję się go nie posyłać. Minę miała nietęgą - wspomina Joanna.

Przyznaje, że poza tym incydentem dzieci nie miały problemów w szkole. Najstarszy syn był jedynym z zaledwie dwóch uczniów, którzy nie chodzili na religię, jednak już w klasie młodszego nie chodziła połowa uczniów.

- Synowie nigdy nie czuli się dyskryminowani czy odrzuceni przez rówieśników. Przeciwnie, sporo ich kolegów też nie chciało uczestniczyć w życiu religijnym, ale byli do tego zmuszani i zazdrościli moim dzieciom. Najmłodsza córka ma dopiero trzy lata, więc zobaczymy, jak będzie. Jednak sporo się zmieniło na przestrzeni lat, laicyzacja społeczeństwa postępuje w galopującym tempie, a i sam Kościół miał w to znaczący wkład, więc spodziewam się problemów - podsumowuje Joanna.

Trudne statystyki dla kościoła

Instytut Statystki Kościoła Katolickiego (ISKK) co roku publikuje dane na temat praktykowania wiary przez Polaków. Ostatnio raporty wywołały spore poruszenie, ponieważ okazuje się, że odsetek wierzących i praktykujących systematycznie maleje. W 2020 roku sam sakrament chrztu został udzielony 312,1 tys. osób, co stanowi 16,3 proc. mniej w porównaniu do roku 2019.

Do coraz trudniejszych dla Kościoła statystyk dochodzi rosnąca liczba apostazji czy niepokojące wyniki badań opinii, o czym już na początku 2022 roku wspominał sam prymas Polski abp Wojciech Polak. "Myślę, że bardziej niż dane ISKK, niepokojące są badania CBOS-u, z których wynika, iż w najmłodszej grupie badanych spadek praktyk religijnych sięga 30 proc. To są liczby wręcz dewastujące. Pokazują, że w młodym pokoleniu następuje bardzo mocne przewartościowanie" - powiedział w rozmowie z PAP.

Ostatnie raporty z badań CBOS pokazują, że od kilku lat można w Polsce zaobserwować dość szybką sekularyzację (działania zmierzające do ograniczenia lub wyeliminowania roli religii w społeczeństwie - przyp. red.). Wynika z nich, że na przestrzeni 30 lat odsetek osób dorosłych określających się jako głęboko wierzące lub wierzące spadł z 96 proc. w 1992 roku. na 87 proc. w 2022. Z kolei wzrósł odsetek osób określających się jako niewierzące lub całkowicie niewierzące - z 5 proc. w 1992 do 13 proc. w 2022.

Co istotne, widać bardzo dużą rolę zmiany pokoleniowej w tym procesie. W grupie wiekowej 18-24 lata, od 1992 do 2022 roku odsetek osób wierzących spadł z 93 do 71 proc., czyli aż o 22 punkty. Z kolei odsetek niewierzących wzrósł z 7 do 29 proc.

I w tym przypadku rysuje się dość smutny obraz wiary, bo nawet jeśli statystyki np. chrztów nie będą złe, to gdy za sakramentem nie idzie nic więcej niż odhaczenie, zaspokojenie ambicji otoczenia, prezenty, wytarcie łez załamanej babci czy uspokojenie tupiącego nogą wujka podburzającego resztę rodziny, proces laicyzacji polskiego społeczeństwa będzie postępować.

Joanna Bercal, dziennikarka Wirtualnej Polski

*Przytoczone w tekście dane pochodzą z badań CBOS z okresu od marca 1992 do czerwca 2022 roku włącznie i zostały przytoczone w opublikowanej 29 listopada 2022 roku opinii i diagnozie nr 50: "Sekularyzacja po Polsku" pod redakcją prof. Mirosławy Grabowskiej.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (659)
Zobacz także