"Córcia, pomagam, jak mogę". Porzuciła i nie płaci alimentów
06.08.2018 14:26, aktual.: 06.08.2018 16:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mama Wiktorii odwraca głowę, kiedy widzi ją na ulicy. Założyła nową rodzinę, a córkę z pierwszego małżeństwa uważa za "przypadek". Mama Moniki z córką tylko smsuje. "Chcesz mi odebrać prawo do szczęścia?" – pisze. Żadna z nich alimentów płacić nie zamierza.
– Mój tato zarabia niewiele powyżej minimalnej krajowej, ja studiuję dziennie prawo, a mama odeszła od nas, kiedy miałam 10 lat. Od tamtej pory widziałam ją trzy razy, za to co kilka tygodni dostaję od niej wiadomość ze zdjęciem z jakiegoś egzotycznego miejsca. Twierdzi, że wreszcie jest szczęśliwa. Rodzina jej szczęścia nie dawała – opowiada Monika.
Przez kilka lat po rozwodzie rodziców mama czasem przesyłała jakieś pieniądze na utrzymanie Moniki. Kiedy przestała, jej tata dobrze sobie radził finansowo, nie było więc potrzeby prosić o wsparcie mamę. Tata "miał swój honor", Monika czuła się nieswojo z tym, że miałaby prosić o pomoc osobę, która ją porzuciła.
– Ona do pewnego momentu była najważniejszym człowiekiem w moim życiu. Zajmowała się mną, czytała mi, wygłupiałyśmy się razem. Odeszła nagle, nie rozumiałam tego wtedy i nie rozumiem teraz. To największa zadra w moim życiu. Matka to matka, więc jeśli ona mnie nie kocha, to czy ktokolwiek inny może? – tłumaczy Monika.
W końcu jednak nadszedł moment, w którym o pomoc musiała poprosić. Tata stracił jeden z etatów, dochód na osobę w rodzinie wynosił jednak więcej niż 725 złotych na osobę, co oznacza, że Fundusz Alimentacyjny im nie przysługiwał. Monika weszła w etap intensywnego przygotowywania się do matury. Jej marzeniem były studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim, nie mogła poświęcać czasu na kelnerowanie czy rozdawanie ulotek.
Mama nie odebrała nawet wezwania do sądu. Monika poinformowała ją o sprawie sms-owo. "No chyba sobie żartujesz. Jesteś prawie dorosła i masz ojca. Nie mam kasy, a ty sobie poradzisz" – napisała kobieta, która ją urodziła. Alimenty zostały zasądzone, mama przestała odpisywać. Raz jeden, dwa miesiące po zasądzeniu alimentów, Monika dostała smsa na ten temat. I nie wierzy, że został wysłany na trzeźwo. "Jesteś niewdzięczna, tyle lat siedziałam z tobą. Są dzieci w domach dziecka, one nie mają tak dobrze. Chcesz mi odebrać prawo do szczęścia, to zemsta tatusia?". Nie odpisała. Tato powiedział, że załatwi komornika, który matczyne alimenty wyegzekwuje.
Nie udało się – mama nie posiada własnego majątku. Wszystko, co ma, jest własnością jej partnera.
Ze statystyk wynika, że 96 proc. rodziców, którzy nie wywiązują się z obowiązku alimentacyjnego to ojcowie. To jeszcze bardziej smuci Monikę. – Faceci są mniej empatyczni i dojrzali. Wielu rzeczy związanych z wychowaniem dziecka nie rozumieją. Ale kobieta? Dlaczego to akurat moja mama jest tak nieczuła i niewrażliwa? Kocham tatę i nie zamieniłabym go na innego, ale kontakt matki z córką jest zupełnie inny. Strasznie mi go brakuje. A fakt, że ona nawet nie poczuwa się do odpowiedzialności totalnie mnie niszczy – mówi Monika.
"Muszę dbać o swoje dzieci, nie o przypadek, którym jesteś"
Niszczyło też Wiktorię, której rodzice rozstali się, kiedy miała 5 lat. Oddali ją do babci, stała się dla nich zbędnym balastem. Nie tłumaczyli się, nigdy powiedzieli "przepraszam", ani "kocham cię". Na początku ojciec kupował jej ubrania i drogie buty – wolał sam kupić niż dać pieniądze, które jego zdaniem "poszłyby na nie wiadomo co".
– Kiedy miałam 13 lat, mój ojciec powiedział, że moje telefony go męczą. Że on nie dojrzał do bycia ojcem, że mam się odczepić. Babcia nauczyła mnie iść z podniesioną głową, więc zerwałam z nim kontakt. Wiedziałam na szczęście, że to z nim jest coś nie tak, bo ja pomagałam mu zawsze, byłam najlepszą wersją siebie. Chciałam, żeby mnie pokochał, ale tak się nie stało – opowiada siedemnastolatka.
Mama założyła nową rodzinę. Kiedy spotyka córkę na ulicy, odwraca głowę. Alimentów nigdy nie płaciła, bo musi dbać o swoje dzieci, nie o "przypadek", którym jest Wiktoria.
O alimenty na wnuczkę starała się babcia. Sąd orzekł na jej korzyść, w związku z czym dług ojca rośnie od ośmiu lat, matki od pięciu. On nie zapłacił nigdy, ona – dwa razy. Za każdym razem w miesiącu jej urodzin. I choć komornik pilnuje sprawy, nie jest w stanie wyegzekwować pieniędzy, rodzice są sprytni. Nie są w swoim sprycie wyjątkowi - w Polsce alimentów nie płaci aż 84 proc. zobowiązanych do tego rodziców. To oznacza, że bez rodzicielskiego wsparcia finansowego pozostaje milion (!) dzieci. Brak podstawowego przecież wsparcia ma olbrzymie konsekwencje. Nie tylko finansowe.
Wiktoria trzy lata temu zachorowała na depresję. - Nikt nie widział we mnie sensu życia, skarbu. Czułam się jak sierota. Ale mam przyjaciół, którzy pomogli mi i są dla mnie jak rodzina – kwituje. Nie walczy, nie prosi rodziców o pieniądze, bo "nie potrzebuje ich łaski". Radzi sobie – mieszka wciąż u babci i pracuje dorywczo w budce z jedzeniem. Czuje się niezależna. Poza tym jeszcze przez rok będzie otrzymywać 500 plus – odkłada je na studia, po których zostanie psychologiem.
Nowe przepisy
W maju 2017 roku dotychczasowe przepisy dotyczące obowiązku alimentacyjnego uległy zmianie – odpowiednie organy zaczynają rozumieć skalę problemu. Dług alimentacyjny wynosi w Polsce już 11 miliardów złotych. Dziś, jeśli tzw. "alimenciarz" lub "alimenciarka" nie wywiązuje się ze swojego obowiązku przez 3 miesiące, można złożyć wniosek o ściganie do prokuratury. Rodzice Wiktorii nic sobie z tego nie robią, choć grozi im więzienie.
Mama Moniki o zmianach wie doskonale. - Raz na dwa miesiące wysyła mi na konto 20 złotych – mówi Monika. Tytuły przelewu? "Na waciki dla dorosłej córeczki", "kup sobie dobre winko", a ostatnio – "córcia, pomagam jak mogę".
I wysyła zdjęcie. "Z pozdrowieniami z Barcelony".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl