Czy Wenus z Instagrama to ty?
Zwana także „Wenus z fejsa” albo „Wenus naszych czasów”. Zamiast piany i muszli ma inne atrybuty: smartfona i selfie sticka. Nie zasłania wstydliwie swoich wdzięków, ale wypina je wprost w oko obiektywu. Rzeźba Anny Uddenberg wyśmiewa współczesny ekshibicjonizm kobiet.
08.06.2016 | aktual.: 08.06.2016 13:44
Uwielbiam tę rzeźbę, bo jest jednocześnie i zabawna, i smutna. Kogo przedstawia? Twoją córkę, dziewczynę, koleżankę, a może nawet ciebie. Obrazkowe pokolenie Instagrama uzbrojone w selfie sticki, szukające coraz to nowych zakamarków ciała, które można wyeksponować. #thighgap (czyli przerwa między udami), #thighbrow (zgięcie, w którym udo łączy się z biodrem), #bikinibridge (wzgórek łonowy zarysowany pod majtkami). To wszystko popularne hasztagi i części ciała, w których lansowaniu i odsłanianiu prześcigają się celebrytki i zwykłe nastolatki. Która ładniejsze, seksowniejsze, większe, mniejsze, odważniejsze, bardziej nagie.
W pracy Anny Uddenberg, pokazanej na berlińskim Biennale Sztuki Współczesnej, w roli głównej występuje pupa. Zgrabna, atrakcyjna, wypięta, odziana w kuse majteczki. Ma nawet swoją fachową nazwę, to #belfie. Zaraz zobaczy je chłopak w sekswiadomości (to wersja light) lub miliony followersów (wersja hard), ale najpierw trzeba się wygiąć w niemożliwej pozycji, ustawić tak, żeby do kadru nie załapały się domowe klapki wsunięte na stopy i znoszona ortalionka. Potem już tylko czekać na setki lajków.
Bo jeśli sądzicie, że lata walki feministek o odprzedmiotowienie kobiet wiele zdziałały, to jesteście w błędzie. Dziś nasza uroda (czytaj: cycki, tyłki, rowki i wzgórki) jest dużo ważniejsza niż 100 lat temu. Żeby być atrakcyjne i seksowne, musimy się wypinać i gimnastykować bardziej niż kiedykolwiek. I to tylko nasza „zasługa”.
Kobiety od zawsze rozbierały się do zdjęć i nic w tym nowego. Która z nas nie ma fotografii w negliżu, niech pierwsza rzuci kamieniem. Jednak czym innym jest zdjęcie z plaży czy akt schowany na pamiątkę, a czym innym wyrwana z kontekstu pupa, odziana tylko w filtr i ramkę, udostępniona setki tysięcy razy. Współczesna Wenus musi sama odpowiedzieć sobie na pytanie, czy woli, żeby Google zapamiętał wygibasy jej mózgu, czy tyłka.
Na Annę Uddenberg posypały się gromy: że to nie sztuka, że prostactwo, przerysowanie, wulgarność. Ale taki właśnie jest ideał współczesnej kobiety, wykreowany przez nie same. Wenus z Milo nie ma rąk. Historycy sztuki analizując jej pozę, doszli do wniosku, że jedną dłonią opierała się (np. o kolumnę), w drugiej zaś trzymała jakiś przedmiot (prawdopodobnie jabłko). Jakie teorie powstałyby po setkach lat, gdyby w wyniku uszkodzeń „Wenus naszych czasów” straciła ręce?