Dlaczego Polki coraz chętniej rodzą w kraju?
Coraz więcej Polek chce, żeby ich dzieci przychodziły na świat już nie za granicą, ale w kraju. Dotąd można było obserwować tendencję odwrotną - ciężarne wyjeżdżały, żeby rodzić na obczyźnie. Od kilku miesięcy obserwujemy wzrost liczby narodzin w Polsce. Co stoi za taką zmianą?
01.02.2017 | aktual.: 24.01.2018 14:09
W 2015 roku media informowały, że w ciągu ostatnich pięciu lat w Wielkiej Brytanii urodziło się 150 tys. polskich dzieci. Równie chętnie Polki rodziły dotąd u naszych zachodnich i skandynawskich sąsiadów. Z badań przeprowadzonych w Norwegii wynika, że w latach 2010-2013 Polki urodziły tam najwięcej dzieci spośród wszystkich grup imigrantów. Z kolei agencja prasowa DPA poinformowała, że na dziesięcioro nowo narodzonych dzieci w Niemczech dwójka miała matkę z zagranicznym paszportem. Polki znalazły się na drugim miejscu, za Turczynkami – w 2015 urodziły za Odrą 10 tys. 831 dzieci.
Powód? Za granicą czuły się pewniej – mogły liczyć m.in. na znieczulenie przy porodzie oraz opiekę poporodową na wysokim poziomie. Macierzyństwo w obcych krajach dawało również Polkom możliwość korzystania z atrakcyjnej opieki socjalnej dla rodzin.
Zagraniczne szpitale mniej atrakcyjne
Dotychczasowa tendencja zaczyna się odwracać. Według najnowszych danych w Polsce rodzi się coraz więcej dzieci. Przykład: na przestrzeni siedmiu miesięcy 2015 roku w naszym kraju na świat przyszło prawie 217 tys. maluchów, podczas gdy przez siedem miesięcy 2016 roku urodzeń było 225 tys., czyli o 8 tys. więcej.
Zapytałam Annę Nipanicz-Szałkowską, dyrektor Szpitala Medicover ds. operacyjnych i obsługi klienta, czy Polki wciąż wolą rodzić za granicą.
- W naszym szpitalu już od pewnego czasu obserwujemy przeciwne zjawisko - liczba Polek korzystających u nas z usług medycznych z zakresu prowadzenia ciąży i porodów systematycznie wzrasta. Warto też przytoczyć statystyki Urzędu Stanu Cywilnego, zgodnie z którymi tylko w pierwszym półroczu 2016 r. w samej Warszawie na świat przyszło około 18 tysięcy dzieci - to niemal tyle samo, ile wynosiła liczba urodzeń w poprzednich latach, z tym że wtedy dotyczyła nie półrocza, a całego roku - mówi Anna Nipanicz-Szałkowska.
Dyrektorka Szpitala Medicover dodaje, że również w skali całego kraju dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazywały wzrost liczby urodzeń: w pierwszym półroczu 2016 roku na świat przyszło 191 tys. dzieci, czyli około 10 tys. więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej.
Czym można wytłumaczyć taką zmianę? Anna Nipanicz-Szałkowska ze Szpitala Medicover:
- Rosnąca liczba rodzących się w Polsce dzieci może mieć kilka przyczyn i należy ją rozpatrywać w perspektywie długofalowej. Jedną z nich jest na przykład fakt, że wiele osób z wyżu demograficznego lat 80. właśnie teraz decyduje się na powiększenie rodziny. W efekcie mamy więc kolejny wyż. Przybywająca liczba ciężarnych pacjentek korzystających z prywatnych placówek medycznych to z kolei efekt tego, że panie są coraz bardziej świadome tego, jakie standardy i usługi są tam gwarantowane. Oczekiwanie na narodziny dziecka i jego pierwsze dni na świecie to dla nich wyjątkowe chwile i chcą przeżywać je w komfortowych warunkach.
Zobacz także:
Z obczyzny do ojczyzny
Choć za wcześnie na oficjalne statystyki, to większa liczba urodzeń może być związana z programem rządowym Rodzina 500+. Od jednej ze swoich znajomych, matki dwóch kilkulatków i trzymiesięcznej córki, usłyszałam, że dzięki tym pieniądzom (miesięcznie ma dodatkowo tysiąc złotych) czuje się bezpieczniej.
- Wszystkie swoje dzieci rodziłam w publicznym szpitalu. Przy córce czułam się jednak najpewniej. Ten dodatkowy zastrzyk gotówki przyda się przy dzieciach. Już w szpitalu miałam większy komfort psychiczny, że w razie czego mam pieniądze i mogę z nich skorzystać.
Na komfort ciężarnych z pewnością wpływają również działania Fundacji Rodzić po Ludzku, która m.in. monitoruje polskie szpitale i jakość opieki okołoporodowej. Na portalu gdzierodzic.info spodziewające się dziecka Polki mogą znaleźć listę porodówek najbliżej ich miejsca zamieszkania, przeczytać opinie na ich temat, dowiedzieć się, jakie metody łagodzenia bólu oferuje dana placówka, jaki jest odsetek cesarskich cięć itp.
Warto zadać pytanie, jak na nastroje matek i planujących ciążę Polek mieszkających za granicą wpłynie Brexit? W Wielkiej Brytanii mieszka ok. 800 tys. Polaków i to właśnie tam na przestrzeni ostatnich pięciu lat urodziło się aż 150 tys. polskich dzieci. Przez Brexit liczba porodów w Polsce może się jeszcze zwiększyć. Zwłaszcza że na Wyspach ciężarne kobiety wcale nie mają tak kolorowo, jak mogłoby się wydawać. Z danych Citizens Advice Bureu wynika, że w Wielkiej Brytanii wzrasta liczba przypadków dyskryminacji matek. Ciężarne pracownice zmuszane są m.in. do przejścia na kontrakty śmieciowe (tzw. zero hours), nie dostają premii, a wiele z nich traci pracę po powrocie z urlopu macierzyńskiego.
Z wypowiedzi na forach dyskusyjnych można wywnioskować, że sporo Polek – również tych na stałe mieszkających za granicą – faktycznie woli rodzić w ojczyźnie. Jedna z internautek pisze: „Może to nietypowe, ale mieszkam w Irlandii, jestem w ciąży i chcę urodzić w Polsce. Jak to załatwić?”. Ciekawy wpis na forum zamieściła też Ewelina mieszkająca w UK: „Mam córeczkę, którą urodziłam tutaj. Jednak sam poród, jak i pobyt w szpitalu był dla nas bardzo złym doświadczeniem. Miałam kilka poważnych problemów zdrowotnych, które tutaj zlekceważono. Obie mamy szczęście, że nadal żyjemy. W Polsce natomiast mam wspaniałą lekarkę ginekolog, która traktuje pacjentki jak ludzi. Teraz jestem w ok. 9 tyg. ciąży i poważnie zastanawiam się nad urodzeniem w Polsce”.
Bardzo niezadowolona z porodu córki w Irlandii jest też Aneta. Jak wspomina, lekarze nie zauważyli, że dziecko owinięte jest pępowiną. Twierdzi, że lekarze nie informowali jej, co się dzieje, natomiast gdy już urodziła, musiała zapłacić, żeby leżeć w mniejszej sali, bo normalnie przysługiwałaby jej ośmio- lub dwunastoosobowa. Teraz Aneta planuje drugą ciążę i na poważnie zastanawia się, czy nie urodzić w Polsce.
- Moje dwie siostry rodziły w publicznych szpitalach w kraju i są zadowolone. To mit, że w Irlandii jest tak wspaniale.
Co ze standardami?
Polki mogą jednak niepokoić doniesienia, z których wynika, że Ministerstwo Zdrowia ma w planach likwidację dotychczasowych standardów opieki okołoporodowej. Na początku stycznia Fundacja Rodzić po Ludzku w imieniu 74 153 kobiet i mężczyzn złożyła petycję
„Obywatele w obronie Standardów Opieki Okołoporodowej” na ręce premier Beaty Szydło. Po zmianach standardy postępowania medycznego zostaną zastąpione standardami postępowania organizacyjnego.
- Przeciwnicy nowelizacji obawiają się, że zaprzepaści ona wieloletni proces wypracowywania specjalistycznych standardów medycznych zapewniających kobietom odpowiednią opiekę w czasie porodu fizjologicznego oraz określających sposoby łagodzenia bólu i postępowania w ciąży powikłanej lub w przypadku określonych patologii bądź niepowodzeń położniczych - tłumaczy dr n. med. Ewa Kurowska, ginekolog-położnik ze Szpitala Medicover.
Dr Kurowska podpowiada, że spodziewająca się dziecka kobieta - bez względu na to, czy wybierze placówkę publiczną, czy prywatną - powinna sprawdzić, jakie standardy opieki i udogodnienia oferuje dana lecznica. Trzeba się także skonsultować z lekarzem prowadzącym ciążę w sprawie poziomu referencyjności szpitala.
- Oddziały, które posiadają I stopień referencyjności, przeznaczone są dla przyszłych mam, u których ciąża przebiega bez powikłań. Stopień II natomiast posiadają szpitale, między innymi nasz, które są w stanie zapewnić bezpieczeństwo kobietom w ciążach zagrożonych oraz zagwarantować noworodkom specjalistyczną opiekę na miejscu tuż po porodzie - dodaje dr Kurowska.