Dublin. Przed laty była bita przez zakonnice i zaszła w ciążę z księdzem
Na wystawie dublińskiego muzeum leży czerwona książeczka. Zawiera nazwiska osób, które miały związek z największą niegdyś organizacją kościelną w Irlandii – Magdalene Laundries. Wśród nich jest również Mary Merritt, dziś po 80-tce, która opowiada o gwałcie, jakiego dopuścił się na niej ksiądz.
27.09.2019 | aktual.: 27.09.2019 11:48
Mary Merritt wciąż budzi się z płaczem w środku nocy
Mary Merritt jest po 80-tce, ale dopiero niedawno zdecydowała się wyjawić, co spotkało ją w młodości. Jako 16-latka została przyłapana na kradzieży jabłek. W ramach resocjalizacji trafiła pod skrzydła zakonnic. Przez kolejne 14 lat była ofiarą przemocy. Nikt nie miał pojęcia, że katolickie Magdalene Laundries – oficjalnie azyl dla życiowo pogubionych kobiet – jest piekłem na ziemi.
Po ucieczce stamtąd koszmar Mary wcale się nie skończył. Trafiła w ręce księdza, który zamiast jej pomóc, zgwałcił ją. Kobieta zaszła w ciążę – dziecko zostało jej odebrane tuż po porodzie. Córeczkę widziała tylko raz, zakonnice oddały ją do adopcji. W marcu 2018 r. Merritt po raz pierwszy opowiedziała o swojej traumie dziennikarce RTE Radio.
83-letnia kobieta ułożyła sobie życie, jest szczęśliwą mężatką, która z przyjemnością wspomina przypadkowe spotkanie z Paulem McCartneyem. Poważnieje, gdy pyta się ją o to, co działo się u zakonnic. Na nowo przeżywa tamte chwile. Wciąż ma blizny na ciele, ciągle budzi się z płaczem w środku nocy. W 2018 r. usłyszała "wybaczcie" od Michaela D. Higginsa, prezydenta Irlandii. Doskonale wiedział, jakie warunki panowały w pralniach prowadzonych przez siostry magdalenki. Na przeprosiny ze strony Kościoła czeka nadal.
Pralnie sióstr magdalenek
"Pralnie powstały przed założeniem państwa, najwyraźniej jako miejsca wytchnienia i szkolenia dla kobiet, w szczególności prostytutek. Jednak po uzyskaniu niepodległości stały się miejscami przetrzymywania: dla sierot, które dorastały pod opieką państwa; dla okrutnie nazwanych 'kobietami upadłymi', które rodziły nieślubne dzieci (często w wyniku gwałtu); dla dziewcząt, które były po prostu szczere lub zwyczajnie wesołe. Kobiety, które nie spełniały wymogów ścisłego kodeksu moralnego, zostały zamykane 'dla własnego bezpieczeństwa' w pralniach i zmuszane do pracy bez wynagrodzenia" – pisze Trevor White na łamach "Irish Times".
"Wskaźniki śmiertelności były szokująco wysokie, niektóre kobiety chowano we wspólnych grobach, czasem nieoznakowanych i niezarejestrowanych. Ponad 10 tys. kobiet i dziewcząt spędzało czas w pralniach, które działały z błogosławieństwem rodziny, kościoła i państwa. Nikt nie wiedział, co się dzieje za tymi ścianami – a zarazem wiedzieli wszyscy" – dodaje dziennikarz. Skojarzenia z "Nie mów nikomu" nasuwają się same. White spotkał się właśnie z Mary Merritt z okazji premiery sztuki "you Can Leave at Any Time" (Możesz odejść, kiedy zechcesz – ang.).
Sztuka trwa 15 minut i może oglądać ją jeden widz na raz. "To nie jest dokładnie sztuka, jaką rozumiemy, jest raczej wspomnieniem, instalacją artystyczną, wystawą muzealną – wszystkim jednocześnie. Nie dbamy o to, jak to nazywają ludzie, choć wiemy, że niektórzy uznają to za niewygodne doświadczenie. Jeśli widzowie odczuwają wstyd, nie jest to niewłaściwe. Młodsi goście mogą być zszokowani odkryciem czegoś, co wydarzyło się całkiem niedawno" – tłumaczą w "Irish Times" twórcy.
Mary Meritt, jedna z tysięcy ofiar. Zapewnia, że będzie mówić głośno o swoich doświadczeniach, dopóki Kościół nie przyzna jej racji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl