Dwukrotnie zgłaszała molestowanie. Parafia ukrywała to przez 13 lat
- Opowiedziałam mamie, jak mnie dotykał, jak pocałował, jak przy nas pił. Mama zgłosiła to do parafii. Ksiądz przyrzekł jej, że sprawa trafiła do kurii, ale nikt nie wezwał mnie na rozmowę - mówi Jola Szymańska, chrześcijańska youtuberka, której dopiero po 13 latach udało się złożyć oficjalne zawiadomienie o molestowaniu.
13.05.2019 | aktual.: 14.05.2019 10:01
Jola miała wtedy 15 lat. Pojechała na wycieczkę z uczniami, którzy - tak jak ona - angażowali się wolontariacko w działania parafii. Ich opiekunem był ksiądz po 40-tce Wcześniej go nie znała, ale słyszała, że jest bardzo wyluzowany. Wieczorem, gdy rozpalili ognisko, część osób zniknęła w niewielkim domku obok kempingu.
Po jakimś czasie ktoś zawołał ją do środka. W zadymionym pomieszczeniu wraz z księdzem siedzieli jej znajomi, wesoło dyskutując. On - podpity, oni - zapatrzeni w niego jak w obrazek. Ale nie do końca święty, bo z piwem i papierosem w ręku.
Duchowny pokazał Joli wolne miejsce koło siebie, a gdy ta usiadła, wsunął jej rękę między uda. Wszyscy to widzieli, ale każdy udawał, że jest inaczej. W pewnym momencie pocałował Jolę w usta. Reszta wciąż wesoło dyskutowała, udowadniając, że nawet to nie zasługuje na zwrócenie uwagi, ani na chwilę krępującej ciszy, która mogłaby przerwać tę absurdalną sytuację.
Jola siedziała sparaliżowana przez kilkadziesiąt minut. Wreszcie ktoś zawołał ją do ogniska, dając pretekst do wyjścia. Tego wieczoru słyszała jeszcze wielokrotnie pijane wrzaski: "Jola Jola! Chodź!" - to ksiądz, który chciał, by przyszła do domku. Ale Jola nie przyszła.
Co czułaś, oglądając film Tomasza Sekielskiego?
Wściekłość. Wściekłość na butę i bezczelność księży przedstawionych w filmie. I na system, który daje przyzwolenie na patologię.
Wcześniej dużo mówiło się o pedofilii. Dlaczego dopiero ten film wywołał takie emocje?
Bo widzimy wszystko jak na obrazku - oprawcy przyznają się do winy, a ich reakcje są nieadekwatne i niedojrzałe. Film Sekielskiego wstrząsa Polakami i mówi: "Zobaczcie, to właśnie jest pedofilia. I takie ma konsekwencje". Podczas ostatniej konferencji prasowej Episkopatu miałam wrażenie, że większość jego członków nie wie, o czym mówi. Że pedofilia i przemoc seksualna to dla nich tylko puste słowa.
Jak ludzie, którzy śledzą twój kanał, zareagowali na film "Tylko nie mów nikomu"?
Sporo osób pisze o przerażeniu i bezradności, a ja nie wiem, jak odpowiedzieć. Chyba nie wierzę już w polskich biskupów. W filmie widzimy osoby, którym zniszczono życie, a mężczyzn, sprawujących władzę w polskim Kościele katolickim, nie stać było nawet na tak małe wyjście z własnej strefy komfortu, jak występ w filmie dokumentalnym. To po prostu smutne. Niestety Episkopat nie musi dbać o opinię publiczną. Polityków weryfikujemy podczas wyborów - biskupów nie weryfikuje nikt. Z wyjątkiem Boga.
Jak ten film wpłynie na wiarę Polaków?
Mam nadzieję, że gruntownie ją pogłębi. Nie o wymiar duchowy, ale ludzki. W Kościele często się mówi, że dzięki kryzysowi pozostaną w nim tylko osoby głęboko wierzące. Te niewierzące lub słabo wierzące odejdą. Obawiam się jednak, że w instytucji Kościoła najgłębiej zaangażowani pozostaną ci, którymi najłatwiej jest manipulować, ponieważ mentalnie i intelektualnie zdają się na autorytet - w tym wypadku księdza, biskupa. I taka postawa prawdopodobnie nadal będzie przedstawiana jako wzór chrześcijańskiej pokory. To dużo głębszy, mentalny problem, którego konsekwencje obserwujemy m.in. na przykładzie wtórnej wiktymizacji ofiar pedofilii.
Czy jest szansa, by film Sekielskiego spowodował falę nieanonimowych wyznań w stylu #MeToo?
Chciałabym, ale to niesłychanie trudne. Ofiary księży nie bez powodu się boją. Wiele z nich napisało mi, że po przeczytaniu komentarzy pod moim filmem, same nigdy nie zdecydują się na publiczne wyznanie.
A jakie komentarze pojawiały się po twoim wyznaniu?
Że atakuję Kościół. Że ktoś mi za to płaci. Że przecież mogłam wstać i wyjść. Było też sporo drwin i ocen. Post factum wszyscy są specjalistami. Szczególnie ci, których nigdy w życiu przemoc seksualna nie spotkała.
Wcześniej nie czułaś się na siłach, by o tym powiedzieć?
13 lat temu, gdy wróciłam z tej nieszczęsnej wycieczki, opowiedziałam o wszystkim mamie. Jak mnie dotykał, pocałował, jak przy nas pił. Mama zgłosiła to do zaufanego księdza z parafii, który był zresztą jej spowiednikiem. Obiecał, że sprawa trafi do kurii. Niedługo potem mama zapytała, czy w mojej sprawie są jakieś postępy. Ksiądz zapewnił ją, że wszystko odbywa się jak należy. Po opublikowaniu wyznania na moim kanale, sama zgłosiłam się do kurii. Okazało się, że moje wcześniejsze zeznania nie były odnotowane. Ile dziewczyn skrzywdził ten ksiądz podczas ostatnich 13 lat? Nie wiem. Wiem, że nie byłam jego jedyną ofiarą. Dopiero po moim zgłoszeniu zawieszono go w posłudze kapłańskiej. Sprawa w kurii biskupiej wciąż trwa.
Dlaczego duchowni tak bardzo bronią się wzajemnie?
To mentalność oblężonej twierdzy. Wiele osób wciąż uważa, że musi bronić Kościoła przed światem. Dlatego tak często doniesienia o skandalach nie są traktowane jako patologie, które trzeba zdiagnozować i wyeliminować, ale jako atak na samego Boga. Drobny przykład - kiedy dziennikarze dowiedzieli się, że ksiądz, którego spotkałam, został zawieszony, poprosili o wyjaśnienia rzecznika kurii biskupiej. A rzecznik, który także jest księdzem, skłamał, podając nieprawdziwy powód. Jeśli nie chciał ujawniać prawdy, mógł nie powiedzieć nic. Wolał wybielić kolegę.
Otrzymałaś kilkadziesiąt wiadomości od osób molestowanych przez księży. Ta skala przeraża.
Najwięcej wiadomości przychodzi od kobiet, które piszą, że jako dziewczynki w różny sposób były dotykane przez księży. ”Wtedy nie myślałam, że to molestowanie. Tłumaczyłam sobie, że ksiądz to przecież ksiądz" - piszą i dodają, że dopiero mój film otworzył im oczy. Piszą też osoby, które były molestowane i doskonale zdawały sobie z tego sprawę, ale nie było wokół nich nikogo, kto by pomógł. Autorami kilku wiadomości byli też księża molestowani w młodości. Któryś z nich napisał, że gratuluje mi odwagi, ale on sam jej tyle nie ma.
Zobacz także
Co było dla ciebie najtrudniejsze w opublikowaniu tego wyznania?
To, że sama przed sobą musiałam przyznać, że chociaż nie był to gwałt, to wyrządzono mi krzywdę, na którą niczym sobie nie zasłużyłam. Wcześniej to bagatelizowałam, żartowałam z tego. Zadziałał mechanizm obronny. Żartować jest łatwiej, niż zaakceptować, że to wydarzenie odbiło się na moim poczuciu własnej wartości i godności.
Co tobie dało to, że publicznie opowiedziałaś o tej sytuacji?
Oczyszczenie? Nie. Poradziłam sobie z tym wcześniej. Poczucie wsparcia? Może. Ale przede wszystkim dało mi poczucie sprawczości. Nie zgadzam się na nadużycia władzy w Kościele. Na przemoc. Na niszczenie jednostek w imię idei. Dzięki nagraniu tego filmu dotarło do mnie, jak wiele mogę zrobić.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl