Czy warto łapać chłopaka "na ciążę" lub rozwiązywać problemy małżeńskie "ucieczką w pieluchy"? Kto z nas chciałby być dzieckiem, które miało uratować związek rodziców?
Łapanie mężczyzny na dziecko to dobry pomysł? Czy zachodząc w ciążę, można uratować małżeństwo? Czy bezbronny, mały człowiek powinien stawać się przedmiotem rozgrywek między dwojgiem osób, które nie dojrzały emocjonalnie do tworzenia zdrowej relacji? Gdzie dwóch się bije, tam zwykle korzysta trzeci. Ludowe mądrości nie zawsze jednak zdają egzamin. Czy ktoś z nas chciałby być dzieckiem, które miało uratować związek rodziców? – pyta retorycznie psycholog, Urszula Stachowiak. Odpowiedź narzuca się sama – nie, ponieważ nikt z nas nie lubi czuć się jak karta przetargowa, jak marionetka w rękach kogoś silniejszego.
Tekst: Pola Zamecka
Nieprzygotowani do bycia razem
Kobiety, które decydują się na zajście w ciążę dla ratowania związku są często przekonane, że jeśli poruszą struny poczucia odpowiedzialności partnera, to wtedy już wszystko się ułoży. On zajmie się bezbronną kobietą i jeszcze bardziej bezbronnym dzieckiem. Ale życie to nie bajka. Mężczyzna postawiony przed faktem dokonanym ma wybór – może z kobietą zostać lub od niej odejść. Ona zostaje z dzieckiem (choć teoretycznie ma wybór – może je oddać do adopcji lub dokonać aborcji – niezależnie od tego, na co się zdecyduje – to dziecko na zawsze zostanie w niej). Żadnego wyboru nie ma natomiast dziecko. To ono najbardziej ucierpi niezależnie od tego, na jakie rozwiązanie zdecydują się jego rodzice.
Skoro nie potrafimy być razem sami, dlaczego sądzimy, że w trójkę będzie nam raźniej? Że kiedy pojawi się dziecko, to uporządkuje ono nasz wspólny świat? Czy na tak maleńkich, kruchych barkach można złożyć odpowiedzialność za nasze dorosłe życie i dorosłe wybory?
Kiedy na świecie pojawia się dziecko
Wiadomo, że gdy pojawia się dziecko, matka staje się całkowicie pochłonięta opieką nad nim. To dziecku poświęca czas, karmi, przebiera i niekiedy zapomina o potrzebach swojego męża, który jej potrzebuje, jako żony, jako kobiety – ostrzega Urszula Stachowiak. Nawet w najbardziej udanym, pełnym miłości związku, w początkowym okresie pojawienia się dziecka w domu dochodzi do wielu nieporozumień, konfliktów, „cichych dni” między parterami. Ojciec dziecka czuje się odrzucony, odtrącony przez żonę. Niekiedy jest wręcz zazdrosny o dziecko, ponieważ ma wrażenie, że to ono zabrało mu żonę – dodaje psycholog. Mądry mężczyzna wie jednak, że to okres przejściowy w ich związku, stara się więc wspierać partnerkę w tym trudnym czasie, ale zarazem sam uczy się budowania swojej relacji z dzieckiem, by w przyszłości więź obojga była równie silna, jak ta dziecięco – matczyna.
Kiedy na świecie pojawia się dziecko
Jeśli więc para, która decyduje się na dziecko by ratować związek, działa z przekonania, że pojawienie się dziecka coś zmieni między nimi – ma rację! Zmieni się bardzo wiele i będzie to wymagać jeszcze większej dojrzałości i odpowiedzialności niż dotychczas. Jeśli jednak między dwojgiem ludzi nie układa się dobrze jeszcze wtedy, kiedy nie mają dziecka, powinni oni zastanowić się, czy są w stanie przetrwać próbę, jaką jest opieka nad niemowlęciem i tworzenie dla niego domu.
By było, jak kiedyś
Na takie „rozwiązanie” decydują się także czasami pary, które mają już dzieci. Kiedy w ich związku nie dzieje się dobrze, chcą sobie przypomnieć te uczucia, które towarzyszyły im, kiedy na świecie pojawiły się ich pierwsze dzieci. Wierzą, że tym razem znowu będzie tak samo. Że dziecko stanie się dla nich źródłem siły, która umocni ich więź. Często niestety są to tylko mrzonki, ponieważ między tym dwojgiem ludzi dawno już coś się zmieniło, coś jest nie tak. Oboje czują to instynktownie, ale być może boją się nawet nazwać, wolą więc „uciec w pieluchy”. Wydarzenia i emocje związane z narodzinami kolejnego dziecka pozwolą im na chwilę zapomnieć o tym, co jest nie tak między nimi. Nie rozwiążą jednak problemu, a jedynie go odroczą…
Nic na siłę
Dziecko nie może być sposobem na ratowanie związku. Ono może doprowadzić do jego rozpadu, a wtedy maluch, który miał być pomocą, będzie rozwijał się w niepełnej rodzinie i sam potrzebował pomocy – ostrzega psycholog, Urszula Stachowiak.
Zanim więc zdecydujemy się na takie rozwiązanie, usiądźmy wspólnie i zastanówmy się dlaczego w ogóle o tym pomyśleliśmy. Co dzieje się w naszym związku? Czego obojgu nam brakuje? Znalezienie szczerej odpowiedzi na te pytania pozwoli nam na zastosowanie właściwego, adekwatnego do sytuacji rozwiązania.
Tekst: Pola Zamecka