Dziecko zmarło w trakcie snu. Młoda matka ostrzega innych rodziców
Angelika de Leon-Panganiban opisała na Facebooku wstrząsającą historię. Półtora roku temu urodziła zdrowego syna, który cały czas prawidłowo się rozwijał. Pewnego dnia zmarł nagle podczas snu.
Angelika de Leon-Panganiban mieszka na Filipinach i jeszcze kilka tygodni temu prowadziła szczęśliwe życie u boku męża i 1,5 rocznego syna imieniem Alonzo.
14 stycznia zmienił jej życie na zawsze. Kobieta obudziła się rano i jak zazwyczaj dała dziecku butelkę z mlekiem. Później tuż przed południem nakarmiła go piersią. Chłopiec szybko zasnął, a ona poszła do kuchni przygotować obiad.
Po godzinie wróciła do jego pokoju i zobaczyła, że dziecko jest blade i nie oddycha. Przerażona próbowała bezskutecznie go reanimować. Czy prędzej pojechała z dzieckiem do szpitala, a lekarze zaczęli walkę o jego życie.
Niestety o godzinie 14 wyszli z sali i powiedzieli, że mały pacjent nie żyje. Przyczyną było SIDS, czyli zespół nagłej śmierci łóżeczkowej.
SIDS to nagła śmierć pozornie zdrowego niemowlęcia w czasie snu. Lekarz nie jest w stanie podać przyczyny zgonu na podstawie wykonanych badań pośmiertnych.
Powszechnie uważa się, że najbardziej narażone na śmierć łóżeczkową są niemowlęta mające 2-4 miesiące. Tymczasem Alonzo miał już 1,5 roku. "Nie zauważyliśmy żadnych niepokojących sygnałów w jego zachowaniu. Był zdrowy" - napisała pogrążona w smutku matka, która jednocześnie chce, aby to, co przytrafiło się jej rodzinie, uświadomiło innych rodziców, że SIDS może wystąpić nie tylko u niemowląt.