GotowaniePrzepisyE-ciasto i e-mazurek z marketu. Najgorsze gotowe rzeczy, jakie możecie kupić na święta

E‑ciasto i e‑mazurek z marketu. Najgorsze gotowe rzeczy, jakie możecie kupić na święta

E-ciasto i e-mazurek z marketu. Najgorsze gotowe rzeczy, jakie możecie kupić na święta
Źródło zdjęć: © WP.PL
Marta Dragan
19.03.2018 15:29, aktualizacja: 19.03.2018 17:13

W przedświątecznej gorączce często sięgamy po gotowe wypieki. Kupujemy w biegu, przywiązując większą uwagę do wyglądu niż składu ciast. Na półkach czyhają na nas jednak E-niespodzianki. Sprawdziliśmy, czy każde ciasto jest nafaszerowane "E" i "świeci w ciemności".

Z pokaźnej oferty gotowych wypieków z dwóch warszawskich marketów wybraliśmy 5 ciast. Padło na: szarlotkę, mazurka wielkanocnego, biszkopt z owocami, ciasto "Dalmatyńczyk" i roladę mix. Sprawdziliśmy, co kryje się pod tajemniczymi nazwami i symbolami z etykiet tych produktów spożywczych. Z prof. dr. hab. Krzysztofem Świderskim, technologiem żywności i żywienia z Katedry Żywności Funkcjonalnej i Towaroznawstwa SGGW oraz dietetyczką i technologiem żywienia, Anną Jasińską wzięliśmy pod lupę skład marketowych ciast.

Kiedy patrzyliśmy na etykiety, porażała nas ilość składników z literką "E". Co ona oznacza? - Obecność literki "E" na etykiecie mówi nam, że w składzie występują substancje dodatkowe - wyjaśnia prof. dr hab. Krzysztof Świderski.

Z poszczególnego szeregu cyferek można odczytać, czy substancje dodane do produktu są: barwnikami (E 100-199), substancjami konserwującymi (E 200-299), przeciwutleniaczami i regulatorami kwasowości (E 300-399), stabilizatorami, emulgatorami i substancjami zagęszczającymi (E 400-499), spulchniaczami (E 500-599), wzmacniaczami smaku i zapachu (E 600-699), środkami słodzącymi (E 900-999), czy stabilizatorami, konserwantami i zagęstnikami (E 1000-1999).

Biszkopt z owocami
W skład biszkoptu z owocami wchodziło co najmniej kilka wspomnianych substancji dodatkowych. W zdecydowanej większości były to składniki spulchniające ( m.in. modyfikowana skrobia, metyloceluloza i guma ksantanowa). - Oczywiście wszystkie są dopuszczone do obrotu w handlu środkami spożywczymi - podkreśla prof. dr hab. Świderski. Trzeba pamiętać, że nie ma badań, z których wynikałoby, jak kumulacja różnych tego typu składników może negatywnie oddziaływać na organizm.

Obraz
© WP.PL

W kremie znalazła się margaryna. - Pewnie wątpliwej jakości. Co do aromatu, też nie wiemy, jaki został użyty, bo przedtem pisano czy jest naturalny, a teraz nie ma takiego obowiązku. Jeżeli nie jest napisane, że naturalny, to należy założyć, że jest identyczny z naturalnym - wyjaśnia prof. Świderski. - Zapis "galaretka o smaku np. brzoskwiniowym" oznacza, że w składzie nie ma soku brzoskwiniowego, tylko aromat - dodaje. Zdaniem technologa zapis "nadzienie morelowe (40 proc. morele)" działa zdecydowanie na plus, bo 40 proc. to sporo.

Dalej na etykiecie pada hasło "guma ksantanowa". To składnik, który znajduje zastosowanie jako zagęstnik przy produkcji wyrobów cukierniczych. Zapobiga wyciekowi wody i w efekcie rozmiękaniu ciasta, dzięki temu produkt staje się bardziej "chrupki". - Gumę ksantanową uznaje się za całkowicie nieszkodliwą w zastosowaniu spożywczym. Znajdując ją w składzie wybieranego przez nas produktu, nie trzeba popadać w panikę - wyjaśnia Anna Jasińska. - To produkt całkowicie bezpieczny pod warunkiem braku alergii na kukurydzę, pszenicę lub soję - dodaje.

Wartość odżywczą biszkoptu z owocami prof. Świderski ocenił na bardzo niską. - Jak pani policzy liczbę substancji dodatkowych, to będzie ich pewnie z 10. Mowa o tych z oznaczeniem "E" i bez oznaczenia, ale opisane jako substancje zagęszczające czy konserwujące - mówi technolog. Pytamy, dlaczego jest tak duża liczba substancji? - Firmy dostarczają ciastkarniom gotowe komponenty, które wykorzystywane są do produkowania ciast. Mogą być w proszku lub w postaci kremu czy przecierów owocowych. By wydłużyć trwałość, do komponentów dodaje się substancje chemiczne tj. benzoesan sodu czy sorbinian potasu - wyjaśnia prof. Świderski.

Mazurek wielkanocny
- W jego skład wchodzą mąka pszenna i margaryna. Proszę zwrócić uwagę, że w nawiasie mamy olej palmowy i rzepakowy, bo teraz jest obowiązek podawania składu wszystkich produktów złożonych - wyjaśnia prof. Świderski. Następnie technolog wymienia emulgatory, substancje konserwujące (sorbinian potasu) i barwnik annato. - Barwnik jest powszechnie stosowany, daje podobne zabarwienie, jak karoten. Nie należy się go obawiać, podobnie zresztą jak lecytyny - emulgatora, który jednocześnie jest cenną substancją bioaktywną. Regulator kwasowości też nie powinnien nas martwić - wyjaśnia po chwili.

Obraz
© WP.PL

Do masy czekoladowej skład ciasta był do przyjęcia. W kremie znalazł się w tłuszcz roślinny utwardzony, który zdaniem prof. Świderskiego powinien budzić niepokój. – Może on zawierać izomery trans, a te zawarte w utwardzonych tłuszczach roślinnych zwiększają ryzyko wystąpienia chorób układu krążenia – wyjaśnia prof. Świderski.

Poza tym skład mazurka wydaje się być znośny. - Zawiera naturalne nadzienie, a skład ciaste również nie pozostawia wiele do życzenia - podkreśla prof. Świderski.

Szarlotka
Technolog żywienia wyjaśnia, że skład produktów na etykietach podawany jest od najwyższej do najniższej zawartości poszczególnych składników w składzie recepturowym wyrobów. Na pierwszym miejscu na etykiecie szarlotki są "jabłka prażone kostka 90 proc.", czyli nie ma się czego przyczepić. Następnie substancje konserwujące tj. benzoesan sodu, sorbian potasu. - Oczywiście lepiej, by ich nie było, ale jak wiadomo są powszechnie stosowane, bo zapewniają dłuższy okres przydatności do spożycia - podkreśla prof. Świderski.

Obraz
© WP.PL

Na końcu widzimy naturalny barwnik, którym jest karoten, czyli - zdaniem technologa - nie ma powodów do obaw. W ostatecznym rozrachunku prof. Świderski określa, że szarlotka - w porównaniu z biszkoptem - wypada całkiem nieźle.

Rolady mix
W składzie kremu niestety pojawia się utwardzany tłuszcz roślinny, który może zawierać szkodliwe dla zdrowia izomery trans. Powodują szereg schorzeń, np. miażdżycę. Mówi się, że są rakotwórcze. Dalej na etykiecie znalazły się płatki czekoladowe białe, najprawdopodobniej czekoladopodobne. Ciasto jest OK, ale w kremie jest bardzo dużo substancji dodatkowych naszpikowanych chemią. - Ciasto oceniam jako pozbawione wartości odżywczych – przyznaje technolog żywienia.

Obraz
© WP.PL

Ciasto dalmatyńczyk
- Sądząc po ilości substancji dodatkowych, śmiem twierdzić, że ciasto powstało prawdopodobnie ze sproszkowanego koncentratu, który wystarczyło jedynie wymieszać z wodą - mówi prof. Świderski i dodaje, że nasze obawy powinien bydzić również syrop glukozowo-frutozowy. - Ten składnik, wśród wielu dietetyków, budzi zastrzeżenia. Mówi się, że spożywany w większej ilości, jak np. w napojach, może przyczynia się do wzrostu masy ciała - dodaje.

Obraz
© WP.PL

- Gotowe ciasta charakteryzują się długim okresem przydatności do spożycia, w zwiazku z czym muszą zawierać szereg substancji dodatkowych, przedłużających ich trwałość oraz pozwalających zachować właściwą jakość organoleptyczną. Z pewnością korzystniejsze byłoby spożywanie ciast przygotowanych do bezpośredniego spożycia, przy których produkcji nie ma potrzebny stosowania wielu z tych substancji - podkreśla prof. Świderski.

Zdaniem Anny Jasińskiej kupując gotowe ciasta, należy liczyć się z tym, że z punktu widzenia użytych do produkcji surowców, będą bardzo słabe jakościowo. Poza tym są naszpikowane dodatkami polepszającymi ich smak, zapach, teksturę i przedłużającymi trwałość. - Oczywiście wszystkie dodatkowe substancje są dopuszczone do obrotu w handlu środkami spożywczymi, jednak czy przypadkiem w recepturze ciast wypiekanych w domu nie ma samych naturalnych składników? - pyta dr Jasińska.

Jak słusznie zauważa, z ciastem kojarzyć się powinny - mąka, jaja, mleko, masło, cukier, kakao. Tymczasem w składzie supermarketowych ciast znajdziemy: mieszanki do wypieku, masy jajeczne lub proszki jajeczne, tłuszcze utwardzone, olej palmowy, syrop glukozowy oraz wiele innych.

- Pamiętajmy, że najlepiej wybierać te produkty, które w swoim składzie zawierają znane nam składniki. Jeśli na etykiecie widzimy glutaminian sodu albo jakiś skrót E - po prostu omijamy ten produkt szerokim łukiem. Oczywiście nie wszystkie dodatki E są złe, ale te, których producenci nie chcą ukrywać, podawane są jako pełne nazwy np. E300 to witamina C - zauważa dr Jasińska.
Nadal macie ochotę na gotowe zafoliowane ciasta z marketów?

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (69)
Zobacz także