Edukacja seksualna w Polsce. Jak wiedzę zdobywały kobiety różnych pokoleń?

Jak wyglądała edukacja seksualna w Polsce na przestrzeni lat? Postanowiliśmy zapytać o to cztery kobiety z różnych pokoleń. - Rodzice są pierwszymi edukatorami, wychowanie wynosi się z domu, seksualne też. A seksualność jest immanentnie związana z każdym człowiekiem, ukrywanie tego jest szkodliwe - mówi mi prawie 80-letnia Ewa.

Edukacja seksualna w Polsce. Jak wiedzę zdobywały kobiety różnych pokoleń?Edukacja seksualna w Polsce
Źródło zdjęć: © Getty Images
Aneta Wawrzyńczak
419

Siedzimy ze znajomymi, rozmowa schodzi na edukację seksualną. Przewijam w głowie klatki własnej biografii. Nie zapytałam nigdy, skąd biorą się dzieci, nie musiałam. Nie pamiętam skąd, ale wiedziałam to zupełnie naturalnie.

Nie zdarzyło się też, żebym została zbyta klasycznym: "jesteś na to za mała", "pogadamy jak podrośniesz", "to są sprawy dorosłych". Jeden tylko raz, przynajmniej z tego, co jestem w stanie sobie przypomnieć, zapadła konsternacja i usłyszałam nieco speszone: "Aneciuniu, porozmawiamy później". Dzisiaj się nie dziwię, mama z sąsiadką gadały przy herbacie, a ja wparowałam znienacka z pytaniem: "co to są upławy?". Później i tak dowiedziałam się wszystkiego, co mnie interesowało.

Gdy miałam 5-6 lat, oglądaliśmy razem z tatą "Seksmisję", w końcu zapytałam, czemu pozwala mi oglądać taki film, gdzie "są same gołe baby". Tata wziął wtedy jakąś książkę z półki, pokazał mi rzeźby Dawida i Wenus z Milo, powiedział mniej więcej, że ciało ludzkie jest naturalne, można je pokazać zarówno bardzo pięknie, jak i bardzo wulgarnie. I jeszcze: – Pamiętaj, że nikt nie ma prawa dotykać cię bez twojej zgody.

 Jeszcze w piaskownicy podsłuchałam, jak rozmawiają o temacie wtedy mi kompletnie obcym. W domu w zeszycie zapisałam sobie frapujące słowo, wieczorem zagadnęłam: "co to jest miesiączka?". Od tamtego momentu bardzo na nią czekałam. W klasie rozwijałam się najszybciej, jako pierwsza miałam zalążki piersi i stanik, kupiłyśmy go razem z mamą i to był wielki dzień. Ale wśród koleżanek z osiedla byłam najmłodsza i najchudsza, wszystkie już "dorosły", tylko ja czułam się wykluczona z tego kręgu wyższego stopnia wtajemniczenia.

Byłam gotowa, od kilku miesięcy nosiłam w plecaku podpaskę na wszelki wypadek, dostałam ją od mamy, a może sama poprosiłam? Gdy przyszedł ten dzień, powiedziałam jej od razu, wieczorem obwieściłyśmy wiadomość tacie. Później sam bez krępacji kupował mi środki higieniczne.

Edukacja seksualna w szkole

Edukacja seksualna w szkole, poza lekcjami biologii, nosiła nazwę wychowanie do życia w rodzinie i była nieobowiązkowa. Dostałam kartkę z podpisem rodziców, że wyrażają chęć, bym brała udział w zajęciach. Zapamiętałam z nich przaśny amerykański film edukacyjny i żenującą lekcję o antykoncepcji w wykonaniu pani pedagog (bez udziału chłopców). Interesowałam się tym akurat wcześniej, tak z czystej dziecięcej ciekawości, zgłosiłam do referatu dla klasy (a właściwie znów, decyzją wychowawczyni, tylko jej żeńskiej części). Pozwolono mi powiedzieć o wszystkim, nawet zakazanej w Polsce pigułce wczesnoporonnej.

Pod koniec gimnazjum o mało co nie wyleciałam ze szkoły, bo przyznałam się, że prezerwatywy na dzień chłopaka to był mój pomysł. Na zwołanym w trybie pilnym zebraniu rodzicielskim mama usłyszała, że muszę być strasznie "puszczalska", skoro mam takie pomysły. Mama sama powiedziała, że mnie wypisze ze szkoły, skoro poziom wiedzy pedagogów o nastoletniej psychice jest na tak niskim poziomie.

Pamiętam jeszcze, że często słyszałam: "jesteś dziewczynką, dziewczynka musi się szanować". Dorozumiane było zachowanie dziewictwa do ślubu.

Zastanawia mnie, jak to wyglądało u innych. Odpytuję więc znajome: kobiety z dużych miast i małych wsi, całkiem młode i zupełnie dojrzałe.

20+

Marta jest tak zwanym późnym dzieckiem: gdy przyszła na świat, jej rodzeństwo było nastolatkami, zanim zaczęła świadomie przyglądać się otoczeniu, została w domu sama z rodzicami, brat i siostra zdążyli już pójść na swoje. Inteligencka rodzina, w takim jeszcze międzywojennym wydaniu: półki zastawione książkami, rozmowy o sztuce przy jedzeniu, inwestycje w kształcenie dziecka. Marta chodziła do prywatnej żeńskiej szkoły (w dodatku katolickiej, choć jej ojciec jest ateistą) jeździła na obozy tenisowe i językowe za granicą, wszystkiego miała pod dostatkiem.

Ale Marta była też, jak to się jeszcze nieraz mówi, "chłopczycą", wychowywała się w męskim towarzystwie, z chłopakami rozmawiała na "te tematy", oglądała gazetki erotyczne po krzakach, śmiała się ze słynnych "listów do Bravo". – Ta wiedza była widocznie dla nas już tak oczywista, że tych porad nie traktowaliśmy na poważnie. Nie było między nami żadnego podziału, że ze mną się nie rozmawia o tych sprawach albo rozmawia inaczej, bo jestem dziewczyną – opowiada.

Właśnie z racji tego męskiego grona bardzo nie chciała, żeby urosły jej piersi. – Chciałam być taka, jak oni, starałam się więc to ukryć. W końcu kupiłam sobie stanik, poszłam z koleżanką, odłożyłam na niego z kieszonkowego. Ale nie poczułam się wtedy jakoś wyjątkowo, bardziej przełomowym momentem było dla mnie to, jak na zielonej szkole jedna "dresiara" nauczyła mnie malować oczy, żebym jakoś wyglądała na dyskotece – śmieje się Marta.

Poza kolegami głównym źródłem wiedzy był dla niej internet. Wtedy jeszcze raczkował, połączenie nawiązywało się telefonicznie, rodzice wołali co chwila: "rozłącz się, bo nie mogę nigdzie zadzwonić". Marta wspomina: – Działałam trochę na nielegalu, jak mama i tata szli spać, jeszcze na trochę się łączyłam i szukałam, co mnie interesowało.

Pytam ją, czemu nie poszła najpierw zapytać rodziców. Marta z jednej strony przyznaje, że nie było ich strony żadnej cenzury. – Byłam jeszcze strasznie małym dzieciakiem, ledwo co chodziłam do przedszkola, a wolno mi było z nimi oglądać "Z Archiwum X", chociaż tam przecież też zdarzały się jakieś romanse i sceny z parą w łóżku – odpowiada Marta.

Nikt jej co prawda nie tłumaczył, o co chodzi (sama też nie pytała). – Ale z drugiej strony nikt nie mówił, że mam zamknąć oczy albo wyjść z pokoju, bo to film "tylko dla dorosłych" – dodaje i zamyśla się: – W sumie cała moja edukacja seksualna z ich strony taka była: przemilczana. Nie czułam więc, żeby to było źródło, do którego mogę uderzyć z pytaniami czy wątpliwościami.

Z rozmów na te i pokrewne tematy Marta pamięta właściwie jedną scenę. – Byłam jeszcze bardzo mała, ledwo umiałam czytać. Gdzieś akurat jechaliśmy, zobaczyłam dziwny dla mnie napis, wydukałam: sex shop, zapytałam, co to jest. Mama odpowiedziała, że to taki sklep, gdzie panowie mogą kupować fajne upominki dla pań.

W podstawówce liznęła trochę biologii, na pewno wiedziała, jak funkcjonuje ludzki organizm, układ rozrodczy pewnie też. – Ale najwięcej wiedzy dotarło do mnie w gimnazjum, już publicznym, powiedziałabym wręcz, że patologicznym – mówi Marta. Z lekcji prowadzonych przez pedagogów zapamiętała niewiele, głównie irytację, że trzeba zostawać po godzinach i oglądać "jakieś śmieszne akcje" na kasetach VHS. Więcej dały jej rówieśniczki. – Zetknęłam się tam z dziewczynami, które dużo wiedziały z własnego doświadczenia, co chwilę któraś z nich była w ciąży.

Sama o pierwszej miesiączce sporo wiedziała, przede wszystkim: że kiedyś się pojawi i że to zupełnie naturalne. Mama powiedziała, że powoli wkracza w wiek, kiedy to może nastąpić, na szelki wypadek podrzuciła podpaski. – Ta pierwsza miesiączka pojawiła się w najbardziej niekorzystnym momencie, bo na obozie przetrwania. Ale byłam na to przygotowana, pomyślałam więc tylko: aha, czyli to już.

30+

Ania jest najmłodsza z czworga rodzeństwa, wychowała się na wsi, pół życia tam spędziła. Drugie pół w dużym mieście, wyszła za mąż, urodziła syna, już tam raczej zostanie. – W moim domu rodzinnym temat seksu był bardzo rzadko poruszany, to było wręcz tabu – wyjaśnia najpierw.

Szczególnie mamę to krępowało, choć Ania dostrzegała nie tyle wstyd, co kompletną nieumiejętność rozmowy. Seks? "Eee tam", machnęłaby ręką. – Jestem pewna, że gdybyśmy dzisiaj usiedli razem przed telewizorem i byłaby erotyczna scena, to by byli strasznie skrępowani, najchętniej przełączyli na inny kanał.

Już prędzej tata był skłonny do rozmowy, jeśli zaszła potrzeba, to on przejmował inicjatywę. – Pamiętam, że jak najstarsza siostra jechała na wycieczkę, to dał jej paczkę podpasek i powiedział: "masz, schowaj, jesteś już w takim wieku, że może się COŚ wydarzyć".

Jej samej łatwiej było o tyle, że szlak w dojrzewaniu przecierało jej rodzeństwo. – Widziałam, jak siostry dojrzewały, miały pierwsze miesiączki. Słyszałam, jak brat rozmawiał z kolegami o seksie. Chodził pograć z nimi w piłkę nożną na dzikie boisko, a ja szłam za nim i szwendałam się pomiędzy – opowiada.

Życie seksualne? W domu oficjalnie nie istniało, nawet w sferze rozmów. Ania pamięta, że pierwszy raz zobaczyła, o co chodzi, gdy brat przyniósł do domu kasetę z "light porno". – To była nasza wielka tajemnica, przysięgliśmy sobie nawzajem, że nie możemy o tym nikomu powiedzieć – śmieje się Ania. Później, gdy zaczęło się jej życie towarzyskie, przed każdym wyjściem (podobnie jak siostry) słyszała: "nigdy, przenigdy z nikim nigdzie nie chodźcie!". I jeszcze: "dziewczyna musi być porządna".

Z osobistych sytuacji pamięta, że jak miała szesnaście lat, odwiedził ją chłopak, oglądali telewizję na kanapie, położyli się przytuleni. – Tata nas przez okno podglądał i pukał, żebyśmy nie przesadzali – śmieje się. Na poważnie mówi zaś, że była chowana na zimno, mama nie okazywała dzieciom czułości, nie przytulała, nie mówiła "kocham", bo uważała, że miłość pokazuje się konkretami: gotowaniem, sprzątaniem, zmywaniem. – Dopiero jak dorosłam musiałam nauczyć się odnajdywać w sobie pokłady ciepła. Wobec syna przychodzi mi to łatwo, bardzo lubię się do niego przytulać. Ale z innymi już nie.

40+

Zanim zdzwonię się z Izą, odpisuje hasłami: "Rodzice przekazali mi wiedzę na poziomie zerowym". "Uczyłam się wszystkiego sama po osiemnastym roku życia”. "Najwięcej w moją edukację na temat seksu wniosła ciotka, która powtarzała: pamiętaj, niech wie głowa, co robi dupa".

Stuknęła jej czterdziestka, ma dwójkę nastoletnich dzieci, jako jedyna z odpytywanych przeze mnie kobiet przyznaje, że przerabiała bajeczkę o dzieciach znajdowanych w kapuście. – Jak jakaś para całowała się na filmie, to mój tata zawsze wołał: odwróć się, nie patrz, bo oni się gryzą – śmieje się Iza. – Widać było, że jest mu niezręcznie, więc coś musiał powiedzieć. Tym bardziej że wtedy jeszcze nie było pilotów i nie mógł szybko zmienić kanału.

Łatwiej poszło z przygotowaniem do dojrzewania. Iza dość późno zaczęła dojrzewać, zdążyła więc przerabić temat na lekcjach biologii w podstawówce (chłopcy i dziewczynki oddzielnie). – Nauczycielka opowiadała, że będą rosły nam piersi, pojawi się owłosienie w miejscach intymnych, zaczniemy miesiączkować. Czysto anatomiczne kwestie, z edukacją seksualną niewiele to miało wspólnego – opowiada.

W temacie menstruacji pamięta jeszcze, że mama wytłumaczyła jej któregoś dnia: ja późno zaczęłam, więc i ty pewnie późno zaczniesz. – A ja siłą woli bardzo chciałam to opóźnić. I pewnie dlatego zaczęłam dojrzewać dopiero pod koniec podstawówki – śmieje się Iza.

Internetu jeszcze za jej wczesnej młodości nie było, źródłem wiedzy stały się więc wyśmiewane 15 lat później przez pokolenie Marty i jej kolegów gazetki "Bravo", "Bravo Girl!" i "Popcorn". – Teraz to wydaje się śmieszne, ale wtedy robiły bardzo dobrą robotę. Myśmy przecież straszny ciemnogród reprezentowali – mówi Iza. Dopytuję, co to znaczy. – Nie wiedziałyśmy, czy jeśli będziemy kąpać się w basenie i jakiś chłopak będzie miał ejakulację, to możemy zajść w ciążę. Albo jak przypadkiem dotkniemy ręcznika faceta.

Wyczytane informacje trzeba później było omówić z koleżankami. Po kryjomu, w wielkiej tajemnicy. – Z gazetek czerpałyśmy wiedzę także o antykoncepcji, że trzeba używać prezerwatyw, jeśli będzie jakiś kontakt z chłopakiem, inne środki też znałam. Rozmawiałyśmy o tym nieoficjalnie, zwracałyśmy bardzo uwagę, żeby nikt nas nie podsłuchał. A już na pewno rodzice.

Iza przyznaje, że żalu może nie czuje, ale niedosyt i owszem. – Nie przełożyło się to na moje życie jeden do jednego, ale zdecydowanie mogło być lepiej, łatwiej, z mniejszą liczbą niewiadomych – mówi. I dodaje: – Rozmowy o bliskości, czułości, seksie, powinny mieć miejsce właśnie w domu. Jeżeli tego nie ma, to trudno, żeby dziecko czuło wsparcie w innych tematach. Ja przynajmniej nie czułam.

70+

Ewa ma prawie 80 lat, energetycznie to torpeda. Wychowała się właściwie sama, mama miała na głowie pracę i chorego brata. Sama nie doczekała się własnych dzieci. – Skąd się dowiadywałam czegokolwiek o dojrzewaniu i seksie? Znikąd. To było absolutne tabu – mówi najpierw.

Sama wcześnie dojrzała, ledwie zdążyła pójść do Pierwszej Komunii Świętej, a już dostała miesiączkę. – Miałam 10 lat, kompletnie nie wiedziałam, co się dzieje, pamiętam tylko, że leciała ze mnie krew. To był szok, nikt mnie przecież nie uświadomił – opowiada Ewa. I dodaje: – Matka zauważyła, nic nie powiedziała, tylko poszła po jakąś watę i mi bez słowa w zasięgu ręki podłożyła.

Ewa ma trochę za złe mamie również to, że nie dostrzegła (a może zbagatelizowała?), że zaczynają rosnąć jej piersi. – Mieliśmy przyjaciół, mieszkali w domku nad rzeką, mama mnie do nich latem woziła na wakacje. Ale nie przyszło jej do głowy, żeby mi kupić kostium, musiałam latać w samych majtkach. Bardzo się wstydziłam, krzyżowałam ręce na piersiach, żeby nikt mnie nie widziałam. Instynktownie czułam, że nie należy się tak obnażać. Nie wiem, dlaczego matka nic z tym nie zrobiła. Poruszasz dogłębne traumy z mojego dzieciństwa – śmieje się Ewa.

Identyfikuje się jako osoba queer. 23-latka chce zostać rabinem

Skąd zatem dowiadywała się czegokolwiek? Jak sięga pamięcią, to wygrzebuje z niej książki i czasopisma, pełno ich w domu było, a nikt nie sprawował kontroli nad tym, po co Ewa sięga (bo też i nie było komu sprawować). – Był kiedyś taki miesięcznik "Problemy", jako dziecko intensywnie go studiowałam, może stamtąd czerpałam tę wiedzę?

Na pewno Ewa zaczytywała się też w powieściach Emila Zoli. – A on akurat sporo pisał właśnie w temacie dojrzewania – zauważa. Jedną z kolejnych jej pozycji była też "Sztuka kochania" Michaliny Wisłockiej. Ewa nie pamięta, jak ją zdobyła, pewnym jest natomiast, że zabrała ją na obóz harcerski. – Miałam z 17 czy 18 lat, jechałam na obóz o profilu artystycznym, przy kwaterze głównej. Miałam czytać ukradkiem, ale komendantura mi ją zarekwirowała. Nic nie powiedzieli, ale było widać, że uznali mnie po prostu za zboczoną – śmieje się Ewa. Odzyskała ją parę dni później, gdy na znak protestu zerwały się z koleżanką z obozu wcześniej.

Z perspektywy czasu trochę się już z tego śmieje, a trochę na serio ubolewa. – Jest to sprawa świadomości społecznej, wychowawczej, rodzicielskiej. Rodzice są pierwszymi edukatorami, wychowanie wynosi się z domu, seksualne też. A seksualność jest immanentnie związana z każdym człowiekiem, ukrywanie tego, traktowanie jako tabu, "seks pewnie diabeł wymyślił", jest szkodliwe. Ale to jest kwestia naszej mentalności narodowej.

Źródło artykułu: WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Wlej do kopca. Krety nie znoszą tego zapachu
Wlej do kopca. Krety nie znoszą tego zapachu
Tak widzą psy. Naukowcy nie mają wątpliwości
Tak widzą psy. Naukowcy nie mają wątpliwości
Masz w domu stary dowód? Lepiej go nie wyrzucaj
Masz w domu stary dowód? Lepiej go nie wyrzucaj
30-latka nie żyje. Karetki nie było, śmigłowca odmówiono
30-latka nie żyje. Karetki nie było, śmigłowca odmówiono
Kto wysieje, ten pożałuje. Przyłapanym grozi grzywna lub areszt
Kto wysieje, ten pożałuje. Przyłapanym grozi grzywna lub areszt
44-latka nie żyje. Lekarz zapamięta tego SMS-a do końca życia
44-latka nie żyje. Lekarz zapamięta tego SMS-a do końca życia
Zostawił dwulatka w oknie życia. Wszczęto postępowanie
Zostawił dwulatka w oknie życia. Wszczęto postępowanie
"Miałam w piersi zmianę". Okazało się, że to nowotwór
"Miałam w piersi zmianę". Okazało się, że to nowotwór
Dermatolożka bije na alarm. Opłakane konsekwencje robienia hybrydy
Dermatolożka bije na alarm. Opłakane konsekwencje robienia hybrydy
Kurtka Cichopek to hit na wiosnę. Pora rozstać się z ramoneską
Kurtka Cichopek to hit na wiosnę. Pora rozstać się z ramoneską
W PRL-u były hitem. Wrócą ponownie do łask?
W PRL-u były hitem. Wrócą ponownie do łask?
Kwiatki odeszły do lamusa? Spójrzcie tylko na sukienkę Kubickiej
Kwiatki odeszły do lamusa? Spójrzcie tylko na sukienkę Kubickiej